Rozdział siódmy

2.5K 66 24
                                    

Wjeżdżaliśmy właśnie do wielkiej, opustoszałej hali. Jedynie tak wyglądała z zewnątrz. Wewnątrz niej było pełno zaparkowanych luksusowych samochodów. Przeróżne marki, jeszcze różniejsze kolory położonego na nich lakieru. Sami poruszaliśmy się złotym Audi R8. Nie powiem, zwracał na siebie uwagę. Wysiadając z pojazdu, stwierdziłam, że wyróżniam się od pozostałych dziewczyn. Wszystkie były wymalowane od stóp do głów, a ich obcisłe sukienki ledwo zakrywały tyłki. Już rozumiałam, co miała na myśli Miley, kiedy mówiła o normalnych dziewczynach. Podejrzewałam, że ona tak jak ja, miała na sobie luźną bluzę i jakieś dłuższe spodnie. Nawet Alex nałożyła sporo podkładu i zrobiła czarne grube kreski na powiekach.

Nawet dobrze nie zdążyłam zamienić słowa z bliźniakami, kiedy usłyszałam ten zachrypnięty głos.

- Szmata na pokładzie. Witamy.

Odwróciłam się w jego stronę. Na początku myślałam, że te słowa padły w moim kierunku. Jednak jego wzrok nawet na chwilę nie oderwał się od stojącej niedaleko mnie blondynki. Ta zaś uniosła hardo głowę.

- Zaczyna się - szepnął pod nosem Alex, po czym zrobił dwa kroki w jego stronę.

- Coś ci kurwa nie pasuje? - warknął bliźniak.

- Wasza obecność tutaj - odpowiedział bez emocji Zander, przenosząc wzrok na niego.

- To wypierdalaj - wzruszył ramionami Alex.

I wtedy przyjaciel Flynna zrobił krok w jego stronę, znajdując się przerażająco blisko przeciwnika. Szansa na bójkę znacznie wzrosła.

Zanim to przemyślałam, ruszyłam w ich stronę.

- Zander, weź trochę wyluzuj, bo ci ta żyłka na szyi pierdolnie - powiedziałam z szyderczym uśmieszkiem.

Jak do tej pory ta żyłka się nie poruszała, tak na dźwięk moich słów zobaczyłam jej pulsowanie. Uruchomiłam go. Cóż, przynajmniej przestał skupiać się na moich znajomych.

- Nie sądziłem, że zniżyłaś się do tego poziomu, żeby zadawać się ze zdrajcami - powiedział, patrząc mi w oczy.

- Nie sądziłam, że zniżyłeś się do tego poziomu, żeby zadawać się ze zdrajcami - wzruszyłam ramionami i dodałam szeptem - Kij ma dwa końce, pamiętaj.

Trafiłam w ten punkt. Skąd wiedziałam? Oczy bez emocji zapłonęły żywcem.

Rozumiałam, że miał żal do Xany, ale czemu wszyscy postanowili ją mieszać z błotem? Kocham mojego brata, ale on też był winny, a jak na razie obrywało się tylko dziewczynie.

Czułam jak wszyscy przypatrują się z zaciekawieniem na dalszy ciąg wydarzeń. Nie czekałam zbyt długo, by znowu usłyszeć ten jego głos.

- W matkę Teresę się bawisz? Obrończyni wzgardzonych dusz? - prychnął.

- Boże, jaki ty jesteś niemożliwy!

Krzycząc to, machnęłam rękami do góry. To był niekontrolowany ruch. Nie przemyślałam tylko tego, że stoję zbyt blisko Zandera, więc mój idealnie wypiłowany, ostry paznokieć przejechał po wardze chłopaka. Otworzyłam szeroko oczy, dość wystraszona. On jedynie przymknął swoje, dając sobie czas na uspokojenie. Albo większy wybuch. A ja byłam przygotowana na wojnę, kiedy otworzył je ponownie. I wtedy stało się to. Krew zaczęła delikatnie sączyć się ze szramy.

Przełknęłam głośno ślinę. Wiedziałam, że dla niego taka rana to nic wielkiego, jednak miałam wyrzuty sumienia. Mogłam się przepychać z nim słownie, ale nie chciałam go fizycznie uszkodzić.

RACE AGAINST THE PASTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz