Komedie romantyczne, bajki i innego podobne dzieła powinny być zakazane. Od młodych lat wpajają nam piękne historie miłosne. Kiedy człowiek dorasta, dostaje jedno wielkie rozczarowanie. Powtarzają, że miłość jest piękna, tylko szkoda, że każdy zapomina dodać, jak bardzo potrafi być niszczycielska.
Nie mówią nam, że miłość to także walka, poświęcenie i czasem ból. Przedstawiają nam idealizowane postacie, których uczucia są bezgraniczne i niezmienne, a rzeczywistość pokazuje nam coś zupełnie innego. Być może czasem potrzeba, aby miłość była trochę mniej opakowana w różowe kokardki i bardziej realistyczna. Bo prawdziwa miłość to nie tylko radość z chwil spędzonych razem, ale także trudne rozmowy, kompromisy i umiejętność wybaczania.
Popełniłam błąd, oddając serce Zanderowi Hoffmanowi. Wszędzie, gdzie nie spojrzałam, biły znaki ostrzegawcze przed tym chłopakiem, a ja szłam z klapkami na oczach. Chciało mi się śmiać z własnej naiwności, że oprę się jego urokowi.
Patrzyłam na walizkę ustawioną w przedpokoju, po czym wróciłam wzrokiem na kanapę w salonie. Alex siedział obrażony, z założonymi na piersi rękami.
- Nie pożegnam się z tobą. To będzie oznaczało, że nigdy tu nie wrócisz - burknął.
Ten chłopak mnie rozczulał.
- Kto będzie teraz królową wód? - zapytał.
Zaśmiałam się.
- Wyznaczam cię jako mojego zastępcę - odpowiedziałam.
Westchnął, ale wstał, zamykając mnie w swoich ramionach.
- Jesteś wspaniałą osobą. Nie pozwól, żeby życie wzięło nad tobą górę. Odzywaj się, dobrze? - szepnął w moje włosy.
- Oczywiście.
Powstrzymywałam łzy napływające do oczu.
Pocałował mnie w czubek głowy i wyszedł z domu. Chciałam pożegnać się z każdym z nich z osobna. Chciałam mieć z każdym z nich tę chwilę.
Kolejna weszła Miley. Miała hardo uniesioną głowę. Starała się grać twardą, ale jak tylko znalazła się bliżej mnie otarła jedną łzę.
- Myślałam, że też zrobisz sobie kolczyk. Byłybyśmy jak trojaczki - oznajmiła.
Przytuliłam ją.
- Zrobimy to, jak wpadnę kiedyś do Miami - złożyłam obietnicę, którą miałam zamiar dotrzymać.
- Trzymaj - wręczyła mi butelkę wina. - Jak dotrzesz na miejsce, połączymy się na kamerce i wypijemy za nowy start.
Trzymanie fasonu nie szło mi dobrze. Mrugałam jak szalona, chąc pozbyć się zaszklonych oczu.
Kolejna była Xana. Już na samym wejściu wycierała nos, a policzki miała mokre. Moja dobra duszyczka od razu przyległa do mnie, chlipiąc cicho.
- Pamiętaj, idąc do klubu, zawsze miej drinka przy sobie. Nie spuszczaj go z oczu. Nie chodź sama wieczorami po jakiś ciemnych ulicach. Noś ze sobą gaz pieprzowy - zatrzymała na chwilę swój monolog, podnosząc głowę i mrużąc oczy. - Masz gaz pieprzowy, prawda?
Jej opiekuńczość nie miała chyba granic.
- Oczywiście, dostałam od ciebie dwie sztuki na wypadek, gdyby pierwszy nie zadziałał.
Zmarszczyła brwi.
- Cholera, powinnam była dać ci cztery. W razie gdyby tamte nie zadziałały.
Uśmiechnęłam się. Xana będzie kiedyś wspaniałą mamą, może lekko nadopiekuńczą, ale wspaniałą.
Ostatni wszedł mój brat. Ostrożnie, nie za szybko, tak jakby chciał przeciągnąć to najdłużej, jak się da.
- Znowu się rozdzielamy - powiedział smutno.
- Przecież nie pozbywasz się mnie ze swojego życia - próbowałam podnieść go na duchu. - Tym razem będę przylatywać do was. Będziemy się widywać. Ty będziesz dalej robić karierę, a ja ruszę do przodu.
Ścisnął swoje wargi.
- Nie wybaczę mu tego, jak cię potraktował - wyznał.
Kiedy wróciłam tamtego dnia do domu, byłam w opłakanym stanie. Opowiedziałam bratu wszystko, nie chcąc zostać z tym sama. Kłębiące się w głowie myśli rozsadziłyby mi głowę od środka.
- Mam do ciebie prośbę - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Jaką?
- Zaopiekuj się nim.
Parsknął gorzko na dźwięk moich słów.
- Flynn mówię poważnie. To pogubiony chłopak. Potrzebuje przyjaciela. Potrzebuje ciebie. Musisz rozdzielić sprawę między mną i Zanderem, a waszą przyjaźnią. Nie zostawiaj go.
Te słowa ciężko przechodziły mi przez gardło. Nie dlatego, że życzyłam mu źle, tylko dlatego, że ciężko mi było o nim myśleć. Miałam złamane serce, ale to była tylko i wyłącznie moja sprawa. Przemyślałam sobie wszystko. Zander od początku stawiał sprawę jasno co do naszej relacji. To ja przekroczyłam tą granicę. Czy był współwinny? Być może, ale nie zasługiwał na samotność.
- Obiecaj mi to - naciskałam.
Widziałam, jak niechętnie do tego podchodzi. Nie mógł mi odmówić. Nie swojej młodszej siostrze.
- Obiecuję - odparł w końcu i mocno mnie przytulił.
Ojciec odwiózł mnie na lotnisko. Po oddaniu bagażu odprowadził mnie do kontroli bezpieczeństwa. Widziałam, że mu ciężko w związku z moim wyjazdem.
- Tato, - zaczęłam - wiem, że jestem skomplikowanym dzieckiem, ale chciałam ci podziękować za cierpliwość. Przede wszystkim za to, że nalegałeś na psychologa. Byłeś przy mnie bez względu na to, co robiłam. Dziękuję i doceniam to.
Lance Hill uronił łzę. Ten widok był dość niespotykany. Wahał się, czy mnie przytulić, więc go wyręczyłam. Wpadłam w jego ramiona, zaczynając sama szlochać.
- Jesteś silna, moja mała kruszyno. Świat czeka na ciebie z otwartymi drzwiami. Pamiętaj tylko, że w Miami zawsze będzie dla ciebie miejsce. To twój dom.
Rozkleiłam się na dobre, ale szybko się skarciłam. Musiałam przestać tyle płakać. Mój organizm szybko się odwodni, jak nie przestanę tego robić.
Siedziałam w samolocie ciesząc się na nowe miejsce. Gdzieś tam z tyłu głowy wiedziałam, że znowu uciekałam przed swoimi problemami. Może w tym byłam dobra? W szybkim ulatnianiu się, gdy robi się zbyt gorąco?
Tylko tym razem ucieczka była przez chłopaka, do którego poczułam zbyt wiele. Żyłam przekonaniem, że Zander jest moim ratunkiem. Okazało się inaczej. Zander był moją zgubą, bo miłość nigdy nie była i prawdopodobnie nigdy nie będzie łatwa. Szczególnie, gdy jedna strona zatraciła się w relacji, a druga traktowała ją tylko jako przygodę.
Muszę zebrać roztłuczone fragmenty i złożyć siebie na nowo. Musiałam odnaleźć w sobie siłę, by stanąć na nogi i ruszyć do przodu. Seattle, miasto obiecujące nowy start, tchnęło we mnie nadzieję. Było moim światełkiem w tym pokręconym, ciemnym jak diabli tunelu.
Wiedziałam, że przed sobą mam jeszcze wiele wyzwań, ale teraz już wiem, że najważniejsze jest to, bym była gotowa stawić im czoła. Nie jestem już tą samą osobą, co kilka miesięcy temu. W końcu zaczynam rozumieć, że prawdziwa siła tkwi w umiejętności podniesienia się po upadku i wierzenia, że z każdym dniem mogę być coraz silniejsza.
_ _ _
Kochani dopiero dotarłam do domu, więc jak obiecałam - wrzucam rozdział.
Jutro wrzucę tutaj dodatkowe info
A teraz muszę odespać podróż
Buziaki i czekajcie na info!
xoxo
CZYTASZ
RACE AGAINST THE PAST
Novela JuvenilMówią, że od nienawiści do miłości jeden krok. Czy w przypadku tej dwójki będzie identycznie? April Hill, dręczona koszmarami przeszłości, przenosi się do słonecznego Miami, aby naprawić siebie. Na jej drodze staje irytujący Zander Hoffman, którego...