Rozdział dwudziesty trzeci

3.1K 79 9
                                    

Zamrugałam, budząc się z kolejnego pokręconego snu. Zaskoczyła mnie obecność kanapek ułożonych na szafce nocnej. Nie mogłam sobie przypomnieć, żeby ojciec czy Flynn je tu zostawili.

W pokoju było już ciemno, co sugerowało, że przespałam ze zmęczenia kilka godzin. Podniosłam się do siadu i rozejrzałam po pokoju. W fotelu, jak gdyby nigdy nic, siedział Zander z przymkniętymi powiekami.

Wstrzymałam odruchowo oddech, przyglądając mu się. Twarz miał zmęczoną, a pod prawym okiem widniał okropny siniak. Wyczuł, że mu się przyglądam, bo jego powieki się uniosły, a wzrok spoczął w moich tęczówkach.

Żadne z nas się nie odezwało. Nie miałam pojęcia, co tu robił. On chyba też nie za bardzo wiedział, dlaczego siedzi w pokoju dziewczyny, której obecności nie chce w swoim życiu.

Położyłam się z powrotem, patrząc w sufit.

- Zrobiłem ci kanapki, zjedz - powiedział zachrypniętym głosem po jakimś czasie.

Czułam, że to żaden z Hillów nie zostawił mi posiłku, pamiętałabym.

Nie poruszyłam się. Nie byłam głodna. Chłopak westchnął.

- Podejrzewam, że nie jadłaś od sobotniej nocy. Za piętnaście minut będzie poniedziałek. Musisz coś zjeść.

Nie drgnęłam. Chciałam w tamtym momencie, żeby wyszedł. Potrzebowałam chwili samotności.

- Nie mam na nie ochoty - wychrypiałam, nie poznając swojego głosu.

- Więc na co masz? - wstał z miejsca.

Potrzebowałam wyprowadzić go z równowagi, żeby opuścił ten dom.

- Na hot-doga ze stacji.

Na nic lepszego nie wpadłam.

Prychnął. Komuś się nie spodobało, że gardziłam kanapkami.

- Poważnie mam jechać o północy na stację, bo nie chcesz zjeść tego, co ci przygotowałem? - zapytał zirytowany.

Znowu się podniosłam i na niego spojrzałam.

- Zander, co ty tu robisz? Czy prosiłam się o twoją obecność? Nie wydaje mi się.

Po tych słowach wyszedł. Najpierw z mojego pokoju, a później z domu. W panującej ciszy słyszałam, jak odjeżdża z piskiem opon.

Kiedy wydawało mi się, że nie wróci bardzo się myliłam. Bo za godzinę wrócił jak bumerang. Wpadł do pokoju, rzucając mi na łóżku kilka papierowych toreb.

- Twoje zamówienie. Dorzuciłem gratis od siebie. A teraz siadaj i jedz, bo śmierć z głodu średnio wyglądałaby w twoich aktach.

Rozsiadł się w fotelu i zaczął przeglądać telefon. Zerknęłam jeszcze raz na torby. Nie sądziłam, że naprawdę je kupi. Otworzyłam wszystkie po kolei. Dziesięć hot-dogów ze stacji, pięć paczek frytek i siedem burgerów z McDonald's. Kiedy zobaczyłam to wszystko, zaburczało mi w brzuchu, na co Zander tylko pokręcił głową na znak "a nie mówiłem".

Zabrałam się za jedzenie, rzucając mu na kolana kilka opakowań niezdrowego jedzenia. Przyjął je bez słowa, i tak spędziliśmy resztę nocy - on siedząc w fotelu, a ja leżąc w łóżku. W ciszy, której prawdopodobnie oboje potrzebowaliśmy. Chociaż nie przyznałam mu tego na głos, byłam wdzięczna za to, że jednak wrócił, bo w jego obecności koszmary mnie nie nawiedzały.

Obudziła mnie poduszka, która wylądowała na mojej twarzy. Skrzywiłam się i zdjęłam ją z siebie, patrząc na chłopaka stojącego ze świeżo wyciśniętym sokiem.

RACE AGAINST THE PASTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz