Rozdział dwudziesty

2.4K 66 16
                                    

Z zamkniętymi oczami przyłożyłam dzwoniący telefon do ucha.

- Halo? - ziewnęłam zaspana.

- Hej! Za ile wracasz ze sklepu? - usłyszałam po drugiej stronie słuchawki Xanę.

Podniosłam się do siadu, przecierając powieki dłonią. Czułam się kompletnie zdezorientowana. Przez ułamek sekundy pomyślałam, że pomyliła numery.

- Co? - zapytałam.

Po mojej prawej stronie Zander otworzył powieki, posyłając mi pytające spojrzenie. Wzruszyłam ramionami. Sama chciałaby zrozumieć o co chodzi.

- Przyszedł po ciebie Flynn. Powiedziałam, że wybrałaś się na zakupy, ale się niecierpliwi, więc zadzwoniłam - mówiła na jednym wydechu dziewczyna, starając się, żeby głos nie brzmiał na zdenerwowany.

- Pośpiesz się, młoda! - usłyszałam zadowolonego Flynna.

Zdecydowanie niepotrzebna była mi kawa do życia, bo po takim telefonie nawet zmarły poczułby tą adrenalinę.

- Będę za dwadzieścia minut - rzuciłam i kliknęłam czerwoną słuchawkę.

Rzuciłam się do garderoby Zandera, szukając jakiś dresów. Przecież nie mogłam wrócić we wczorajszej kreacji. W międzyczasie skróciłam do minimum rozmowę z bliźniaczką, chcąc zamówić taksówkę, ale chłopak postanowił mnie odwieźć.

Całą drogę przygryzłam paznokieć z nerwów. Nieuchronnie nadchodził czas na konfrontację z moim bratem. Zarzekałam się, że wyznam mu wszystko, ale mój wewnętrzny tchórz uruchomił się w momencie, w którym zatrzymaliśmy się pod domem bliźniaków. Zanim chwyciłam za klamkę, odwróciłam się do czarnowłosego.

- Dziękuję - powiedziałam.

- Za dobry seks czy podwózkę? - posłał mi zadziorny uśmieszek.

Zaczynałam się do niego przyzwyczajać. Zaczynałam lubić coraz bardziej jego towarzystwo.

- Za podwózkę. Seks był przeciętny - wzruszyłam ramionami.

- Czyli te jęki były udawane? Moje ego krwawi - przyłożył dłoń do piersi.

Zaśmiałam się, kręcąc głową z niedowierzania, i wyszłam z samochodu. Zrobiłam dwa kroki, kiedy szyba kierowcy się odsunęła. Odwróciłam głowę w jego stronę, od razu tonąc w błękicie jego tęczówek.

- Następnym razem chciałbym zjeść z tobą śniadanie, zanim znowu uciekniesz jak Kopciuszek - puścił mi oczko.

Po tych słowach po prostu ruszył, znikając zaraz za zakrętem. Zostawił mnie na chodniku z szybko bijącym sercem. Tłumaczyłam to stresem związanym ze spotkania Flynna, ale gdzieś w zakamarkach mojej podświadomości czułam, że tu wcale nie chodziło o mojego brata.

W korytarzu od razu uściskał mnie zadowolony Flynn. Za jego plecami stała ogarnięta lękiem Xana. Posłałam jej karcące spojrzenie. Musiała wyluzować.

- Gdzie masz zakupy? - zapytał podejrzliwie mój brat.

Lekka wtopa.

- Nie było nic ciekawego - zaczęłam grzebać w torebce, sięgając po jedyną sensowną rzecz, która w niej była. - Kupiłam pomadkę - posłałam mu delikatny uśmiech.

Flynn się skrzywił a jego brwi zmarszczyły.

- W sklepie spożywczym kupiłaś pomadkę Chanel?

Ja pieprzę. Co za fakap. Przecież Xana nie powiedziała, do jakiego sklepu poszłam, a ja musiałam akurat rzucić jakimś kosmetykiem.

Dziewczyna załamała się moim kłamstwem, bo uderzyła otwartą dłonią w czoło.

RACE AGAINST THE PASTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz