Dokładnie tak. Zostaliśmy z George'm zaproszeni na konferencje odnośnie sprawy Pana Morrisa i obaj mieliśmy wygłaszać mowę. Nasze blade twarze pokrywała jakakolwiek barwa jedynie wtedy, gdy patrzyliśmy sobie w oczy przez dłuższą chwilę. Więc po prostu to robiliśmy nie czując żadnego wstydu. Nagle jednak chłopak oderwał wzrok, a jego mina zrzędła.
- Ej co jest ? - zapytałem bawiąc się kawałkiem kartki w rękach.
- Wiesz, dziwnie się czuje.
- To pewnie stres. Też go czuję. - powiedziałam zauważając, że moje ręce całe poplamiły się od atramentu.
- cholera - dodałem po chwili.Brunet parsknął śmiechem, na co ja również się uśmiechnąłem, mimo że byłem nieźle wkurzony.
- Jeśli przez to coś- wystawiłem ręce- ubrudze sobie moją nową koszule, to chyba skoczę z tej sceny i ucieknę do lasu- powiedziałem wyraźnie podkreślając słowo "nową".
- Nie przesadzaj, to tylko koszula. Ogólnie, rzeczy materialne nie mają zbyt dużego znaczenia. I co z tego, że nie będziesz miał już śnieżnobiałej koszuli? Nie sprawi to, że będziesz gorszy.
Na chwilę mnie zatkało.
- Co cię wzięło nagle na wygłaszanie jakiś poematów? Zapytałem.
- Po prostu zrozumiałem jak bardzo ludzie się mylą. Wcześniej tego nie zauważałem, albo bardziej nie chciałem zauważać. Nie chciałem ogólnie o tym myśleć, ale teraz gdy często nie mogę przespać nocy, zatracam się w myślach. I w nich tonę.
Jeśli ktokolwiek zapytał mnie, czego najbardziej pragnę, bez zastanowienia odpowiedziałbym, że szczęścia dla tego chłopaka. Tak bardzo chciałem, żeby mógł budzić się z uśmiechem na twarzy, zasypiać w spokoju, spędzać dzień tak, jakby świat miał się zaraz kończyć, czyli wykorzystywać to co ma w pełni. I uważałem, że mogłem mu to dać. Gdybym tylko był na tyle odważny i wyznał mu to, co czuje. Jednak byłem tchórzem, mimo że w jakiejś części przyczyniłem się do rozwiązania zagadki kryminalnej. Bałem się za bardzo o naszą relację, że przejście dalej coś zepsuje. Były to jednak tylko moje urojenia, ponieważ co mogłaby zepsuć jeszcze lepsza relacja niż dotychczasowa?
- Gotowi? - zapytał nas prowadzący.
Spojrzałem na zegarek. Za niecałą minutę miała rozpocząć się konferencja. Oczywiście jakbyśmy nie byli już na tyle przerażeni, to my wchodzimy na samym początku.
Pokiwałem głową, a gdy mężczyzna zniknął za kurtyną, podszedłem do George'a i mocno go przytuliłem.
Nie wiem jak opisać to, co do niego czuje. Zawsze uważałem jakieś piosenki o miłości za bezsensowne, ale gdy sam poczułem to uczucie, uważam, że nie da się tego opisać jednym słowem. "Miłość" to może jedynie mała cząstka tego, w porównaniu co do niego czuję. I mimo wszystko, jest to piękne. Spojrzenie w jego stronę potrafi poprawić mi cały dzień i choć nie jest on uważany za najprzystojniejszego w szkole, to dla mnie jest najprzystojniejszy na całym świecie. Często nawet przez jego głos miewam dreszcze. A ludzie mówią, że kocha się tylko przez chwilę, a później przychodzi rzeczywistość. Nie sądzę, żeby to tak działało. Może takie jest zauroczenie, a mimo pozorów, pomiędzy tym, a faktycznym kochaniem kogoś jest ogromna przepaść.
- Clay, ja chyba nie dam rady- powiedział brunet. Był na prawdę słaby i okropnie blady. Zacząłem się o niego solidnie martwić. To oczywiste, że nie reaguje najlepiej na stes, ale w takim stanie to ja go jeszcze nigdy nie widziałem.
- Spokojnie George. Dasz radę. Proszę cię, po prostu uwierz w siebie i mów to co czujesz. Zaraz będziemy mieli to za sobą. A po za tym, wszyscy wiedzą że jesteśmy tylko zwykłymi chłopakami z liceum. Nikt nie będzie od nas oczekiwał cudów, a mylą się nawet najlepsi.
CZYTASZ
Kiedy ciebie już nie ma [dnf]
Teen FictionClay jest chłopakiem z bogatej rodziny. Ma wszystko co powinno sprawiać mu szczęście, ale nie sprawia. Nie czuje sie kochany przez rodziców, ma mało prawdziwych znajomych oraz wszystko go już przytłacza i ma dosyć życia. Pewnego dnia jednak poznaje...