Rozdział 20 - Randka

124 10 9
                                    

Nadszedł czas aby się zbierać. I tak już długo przesiedziałem w domu nie robiąc w zasadzie nic co mogło by pomóc w sprawie Pana Morrisa. On zasługiwał na sprawiedliwość. Dlatego chyba z największą niechęcią jaką może mieć człowiek do drugiego człowieka, wstałem po czym udałem się do wyjścia.

Wiedziałem dokąd Tyler mnie zapraszał. Była to kawiarnia, chyba jedna z najbardziej znanych. Przesiadywała w niej zawsze masa nastolatków którzy nie mieli nic innego do roboty. Też kiedyś byłem jednym z nich, ale nie przychodziłem tam jeść. Często po prostu spotykałem się tam z Karl'em i Nick'iem, lub jeszcze innymi osobami.

Ubrałem się dość luźno aby chłopak nie zrobił sobie jeszcze większej nadziei. Ufałem, że on również przyjdzie ubrany normalnie. Nie chciałem też żebyśmy zwracali na siebie uwagę, szczególnie rozmawiając na takie tematy.

Postanowiłem, że nie wezmę ze sobą motoru. W najgorszym przypadku chłopak zapewne by chciał, żebym odwiózł go do domu. Nie miałem takiego zamiaru. Nie chciałem żeby mnie dotykał a podczas jazdy było by to nieuniknione. I tak już czułem się źle z tym, że muszę się z nim zobaczyć.

Widziałem go już z daleka. On od zawsze wyróżniał się w tłumie. Jego mocną cechą była jego pewność siebie. Wiedział, że jak zagada do dziewczyny, ta chętnie mu odpowie. Wiedział, że jak czegoś chce to właśnie to dostanie. Może dlatego byłem dla niego taki wyjątkowy. Byłem dla niego całkowicie nieosiągalny. Nie mógł mnie mieć w przeciwieństwie do innych którzy widząc, że jest przystojny wręcz rzucali się na niego. Nie było mi jednak szkoda takich ludzi. To idioci, skoro patrzą tylko na wygląd. Rozumiem, że może on być ważną cechą w wyborze partnera, ale nie można na tym opierać całego swojego związku.

Jego rozczochrane kruczoczarne włosy przyciągały uwagę, a hipnotyzujące, jasne,  mocno zielone oczy wpatrywały się w ciebie tak, jakby chciały przejrzeć cie na wylot. Dodając do tego tatuaże oraz zazwyczaj ciemne ubrania, prezentował się dość imponująco. Ale nie dla mnie. Dla mnie był zwykłym frajerem, który bawi się uczuciami. Od zawsze był rówież moim prześladowcą, tylko na początku za mną chodził, wyzywał a nawet czasem bił, a teraz domagał się jakiejś głębszej relacji której ja nie mogłem mu dać. Byłem zbyt pamiętliwy i nie czułem do niego tego czegoś.

Moje modlitwy najwidoczniej zostały wysłuchane, ponieważ chłopak przyszedł jedynie w czarnych jeansach i koszulce tego samego koloru. Wyglądaliśmy trochę jak przeciwieństwa, ponieważ ja byłem ubrany na jasno. Jedyna rzecz która nas łączyła to podobne oczy, jednak ja nie potrafiłem odwzorować jego głębokiego spojrzenia którym zazwyczaj mnie raczył. Nawet dziś. Właśnie w tej chwili.

Chciałem przywitać się z nim normalnie, zwykłym część, jednak zapomniałem, że jestem na swojej randce. On podszedł do mnie, po czym mnie objął i szczelnie zamknął w ramionach. Najpierw zacząłem się bać, że mnie udusi. Co jeśli zrobił to samo z Panem Morrisem? W tamtym momencie całkowicie zignorowałem informacje o nożu o którym mówił dyrektor. Po prostu czułem strach, lecz starałem się na to narzucić obojętną minę i raczej mi sie to udało.

Nie przygotowałem pytań tak jak Tyler mnie prosił. Stwierdziłem, że po prostu chce wiedzieć wszystko co on wie. Zanim jednak zacząłem wypytywać, musiałem chociaż przez kilka chwil zachowywać się kulturalnie i faktycznie tak, jakbym był na randce z miłością życia.

Odziwo w kawiarni osób było niewiele, a my usiedliśmy jak najdalej nich, przy oknach. Zaskoczyło mnie że chłopak wybrał to miejsce, ale jednak też ucieszyło. W razie czego mamy pewność, że nikt nie podsłucha naszej rozmowy. A akurat w tym momencie było to bardzo ważne.

Nie wiedziałem jak zacząć. Nie umiałem prowadzić luźnej rozmowy z osobami, których nie lubiłem. Nie miałem pojęcia o czym mogę rozmawiać lub z czego ewentualnie mogę się śmiać tak, aby nie urazić tej drugiej osoby.

Kiedy ciebie już nie ma [dnf]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz