Mimo, że do szkoły przyjechaliśmy na moim motorze to znowu się spóźniliśmy. Trochę się zestresowałem tym faktem bo zapomniałem jaką lekcje teraz powinniśmy mieć. Na szczęście George miał ze sobą plan lekcji bo jako nowy uczeń nie znał jeszcze wszystkich sal, lekcji i nauczycieli. Okazało się to bardzo pomocne. Mieliśmy teraz Angielski. Uspokoiłem się trochę, ponieważ Pan Morris był moim ulubionym nauczycielem, choć pewnie tylko moim. Ja mu nie podpadłem chyba jako jedyny więc byłem pewny, że nie zwróci na moje spóźnienie większej uwagi. Bałem się jednak o George'a.
Weszliśmy do sali cali zdyszani. Znów lekcje mieliśmy na drugim piętrze, a bieg po schodach męczył mnie nawet mimo mojej dobrej kondycji.
- Dzień dobry. - powiedział dość oschle pan Morris. Chyba nie był dziś w zbyt dobrym humorze.
- Dzień dobry. Przepraszamy za spóźnienie. - znów powiedziałem i za siebie i za George'a. Byłem pewien, że łatwiej będzie jeśli to ja załatwię tą sprawę.
- Nic się nie stało. Jeszcze nie zaczęliśmy, więc nic nie musicie nadrabiać.
Podziękowaliśmy a po tym usiedliśmy zadowoleni. Nick za to patrzył na mnie z wyrzutem.
- A jak ja się spóźniłem kiedyś to mnie nie obroniłeś- powiedział w końcu chłopak po dłuższej chwili wpatrywania się we mnie.
- No bo tobie się wtedy należało.
- Dlaczego niby?
- Bo zostałeś z jakimiś podejrzanymi typami z starszego rocznika i dałeś namówić się im na palenie za szkołą. Szkoda, że widziałem to z okna na lekcji a nie byłem przy tym, bo wtedy byś dostał chyba odemnie w twarz.
- Pamiętam. Zrobiłeś mi wtedy godzinny wykład o tym żeby nie palić.
- Dokładnie tak. A ty później żeby mnie wkurzyć jeszcze bardziej odpaliłeś papierosa i paliłeś przy mnie, a jak skończyłeś to zgasiłeś mi go na skórze. I właśnie wtedy już dostałeś odemnie w twarz.
- Tak było. I do dziś cię za to przepraszam bo została ci blizna.
- O boże i co później się stało?- wtrącił sie. George.
- Na następnej lekcji usiedliśmy obok siebie bo Karl'a nie było a nie chcieliśmy siedzieć z kimś innym lub sami i po chwili już zachowywaliśmy się tak, jakby nic się nie stało.
Brunet popatrzył na nas ze zdziwieniem, a ja starałem się nie wybuchać śmiechem aby nie zezłościć Pana Morris'a. Ja z Nick'iem mieliśmy tak po każdej kłótni. Nie rozstawaliśmy się dopóki się nie pogodziliśmy. Raz mój przyjaciel nawet został u mnie w domu na dwa dni bo tyle czasu odziwo udało nam się być obrażonym na siebie. Było to dla nas całkowicie normalne, że póki się nie pogodzimy to się nie rozstajemy. Wtedy mogliśmy po wszystkim wrócić do domu ze spokojem i zasnąć bez strachu, że straciliśmy przyjaciela.
Prawie bym zapomniał, że założyłem się z George'em a moją karą za przegraną miało być zjedzenie wspólnie posiłku na stołówce. Miałem nadzieję, że brunet o tym zapomni, ale on sam zaczął przypominać mi o tym dosłownie co pięć minut tak jakby ustawił sobie jakieś przypomnienie w mózgu.
Cholera- przeklnąłem się w myślach. I po co się na to zgadzałem? Już jadłem dzisiaj śniadanie. Nie dam rady zjeść więcej.
Razem z George'em usiedliśmy przy stoliku. Nick i Karl dosiedli się do nas i zaczęli od razu opowiadać brązowookiemu, że im nigdy nie udało się mnie wyciągnąć na stołówkę. Podrapałem się w tył głowy i spuściłem wzrok gdy brunet na mnie spojrzał zdziwiony.
Wpatrywałem się w mój luch bojąc się podnieść głowę bo wiedziałem, że napotkam wtedy spojrzenie bruneta. Nagle jednak ktoś przyszedł do naszego stolika a ja zdezorietowany popatrzyłem się na tą osobę. Był to Tyler. Chłopak który kiedyś się ze mnie wyśmiewał. Miałem ochotę zaśmiać się na to wspomnienie, ponieważ teraz czarnowłosy chłopak przychodził do mnie dość często próbując zagadać w jaki kolwiek sposób. Tym razem jednak nie przyszedł tylko do mnie.
CZYTASZ
Kiedy ciebie już nie ma [dnf]
Teen FictionClay jest chłopakiem z bogatej rodziny. Ma wszystko co powinno sprawiać mu szczęście, ale nie sprawia. Nie czuje sie kochany przez rodziców, ma mało prawdziwych znajomych oraz wszystko go już przytłacza i ma dosyć życia. Pewnego dnia jednak poznaje...