Powoli uchyliłem powieki, czując lekki powiew wiatru. Ani zimny, ani ciepły. Wręcz idealnie. Zefirek rozwiewał pojedyncze pasma przydługiej grzywki. Słońce świeciło na bezchmurnym niebie. Trawy i liście delikatnie szumiały, nadając błogości całemu otoczeniu.
Przypatrywałem się sklepieniu, gdy nagle widok przysłoniła mi postać. Zmarszczyłem brwi i zmrużyłem oczy, próbując dostrzec jej twarz, jednak nim to zrobiłem, osoba się odezwała.
— Jeremy.
Uchyliłem szeroko powieki, usłyszawszy głos Melissy. Szybko się podniosłem, by stanąć z nią twarzą w twarz, jednak gdy tylko na nią zerknąłem, zamarłem. Skórę miała bladą, złote oczy nie posiadały tego blasku, co kiedyś, ubrania barwiły się szkarłatem. Koszulka była poszarpana w czterech miejscach, a przez dziury dało się zobaczyć ciężkie obrażenia.
Przełknąłem ślinę, czując ucisk w piersi.
— Czemu...?
— Mel...
— Obiecałeś, że mnie ochronisz. — Z kącika jej ust spłynęła krew. — Złamałeś obietnicę, Jeremy.
— Ja... Ja nie chciałem...
— Ufałam ci, Jeremy... Jak mogłeś mi to zrobić?
Ruszyła w moim kierunku, a ja zacząłem się cofać w stronę jeziora znajdującego się za mną. Przy tym kręciłem głową, nie chcąc wierzyć w to, co mówiła dziewczyna.
— Powiedziałeś, że ochronisz mnie własnym ciałem.
— Ja...
Coraz więcej krwi zaczęło wypływać z jej ust. W pewnym momencie cała jej broda i szyja ukryła się pod warstwą czerwonej substancji.
— Mówiłeś, że jestem dla ciebie priorytetem.
— Bo jesteś...
— A jednak mnie nie uratowałeś.
— Ja...
— Zostałam ranna i zapomniałam o wszystkim.
— To nie...
— To twoja wina, Jeremy.
Nagle osunęła mi się noga. Wpadłem do wody, która była niczym innym, jak samą pustką.
Uniosłem się gwałtownie do pozycji siedzącej. Podparłem się rękoma o materac. Szybko oddychałem, łapiąc płytkie wdechy i starając się uspokoić. Podniosłem prawą rękę, rozczesałem potargane włosy. Odetchnąłem, opuściłem wzrok. Cała pościel znajdowała się na podłodze. Po ciele spływał pot, przez który piżama lepiła się do skóry.
Od dziesięciu lat ten sam sen. Każdej nocy, od dnia, gdy straciliśmy Melissę, ukazywał mi się ten sam koszmar, a ja za każdym razem starałem się wydusić cokolwiek, by ominąć wszelkie słowa Mel. By poprosić ją o wybaczenie, ale za każdym razem, gdy napotykałem ją samą, gdy stała przede mną cała zakrwawiona, głos zatrzymywał mi się w gardle. Nie potrafiłem jej przeprosić, bo wiedziałem, że by mi nie wybaczyła. Straciła wspomnienia z mojej winy, ponieważ przeciwstawiłem się rozkazom taty.
Westchnąłem zmęczony. Przetarłem oczy. Nie wyspałem się. Mało sypiałem – głównie przez koszmary. Późno się kładłem, wcześnie wstawałem – a przynajmniej się starałem. Reszta i tata pozwalali mi spać, ile chciałem, ale nie mogłem. Musiałem odwracać uwagę na jakiekolwiek znane sposoby, byleby nie rozpamiętywać przeszłości, ale to nie działało.
We wszystkim widzę Melissę.
Spuściłem nogi z materaca, zgarbiłem się i opuściłem głowę. Sięgnąłem po pościel leżącą na podłodze. Nic nie miało dla mnie sensu. Byłem wrakiem i zdawałem sobie z tego sprawę doskonale. Wszyscy próbowali mnie jakoś poskładać, ale nic nie pomagało. Istniała jedna rzecz, która mogłaby mnie naprawić, ale szansa wystąpienia nie sięgała nawet procenta.
CZYTASZ
Lights
FantasyTom 2 Shadows Mija dziesięć lat od momentu tragedii, jaka spotkała młode Cienie. Cała szóstka się załamała, jednak najbardziej stratę odczuł sam Jeremy. Przez dekadę zmienił się on nie do poznania, co martwiło wszystkich wokół. Stał się wrakiem czło...