Rozdział 2: Jeremy

24 6 16
                                    

Przyglądałem się dokładnie kroczącej w stronę mężczyzny w mundurze dziewczynie... Nie, kobiecie. Imaginacja nastoletniej Melissy zniknęła, a pozostała ta dorosła, o której nie sądziłem, że zyskam szansę zobaczenia. Minęła dekada, a ona kompletnie nie przypominała tej Mel, ubierającej się w monochromatyczne ciuchy, ciężkie glany i bluzy ze zwierzęcymi uszkami. Można wręcz powiedzieć, że wydoroślała.

Jej odzienie stanowiła beżowa koszulka wpuszczona w spodnie i ciemniejsze o dwa tony spodnie. Na stopach widziałem płaskie buty na może dwu-centymetrowym obcasiku – do tego sięgały ponad kostkę. Na plecy miała zarzuconą także granatową kurtkę ze śliskiego materiału, na której plecach dostrzegłem wcześniej napis: „Wydział kryminalny". Dodatkowo przy pasku miała zawieszoną odznakę.

Przez te wszystkie lata mocno się zmieniła. Z wyglądu zwłaszcza. Niegdyś włosy sięgające za pas, aktualnie nie mierzyły nawet do połowy ramienia, a do tego barwiły się blondem, zamiast kasztanowym brązem, co najbardziej sprawiało, że trudno ją było rozpoznać. Oczy podkreślał delikatny makijaż pod postacią cienkich kresek mających chyba za zadanie uwydatnić kształt oka. Rzęsy miała lekko pomalowane, brwi podobnie. Wargi zaznaczał delikatny błyszczyk. Nie miała żadnej biżuterii, poza drobnymi kolczykami na płatkach uszu – małe kółeczka.

Myślałem, że to wszystko, jednak zjeżdżając wzrokiem niżej, momentalnie zamarłem. Pod bluzką znikały dwa wisiorki. Jeden na grubszym łańcuszku, drugi na cieńszym i to właśnie ten przykuł moją uwagę najbardziej. Tę małą ozdóbkę rozpoznałbym w piekle, bo sam jej ją przecież dałem... To naszyjnik, który daliśmy jej przed dekadą, by Kościróg nie wyczuwał od niej energii.

Nie zdjęła go?

— Chyba jest tu jednak coś ciekawego — skomentowała Maddy.

Czułem, jak uważnie mi się przyglądała.

— Mel chyba się udało — odezwali się jednocześnie bliźniacy.

— Dołączyła do policji — zauważył Duncan.

— Dobrze wygląda — rzuciła Aria.

— Inaczej, ale dobrze — zgodziła się Maddy.

Nie dołączyłem do ich rozmowy. Skupiałem się na kobiecie, jednak przestałem, gdy zostałem szturchnięty przez Duncana. Odchrząknąłem i pokręciłem głową.

— P-powinniśmy się czegoś dowiedzieć — zacząłem. — Nikt nas nie widzi, więc podkradnijmy się i podsłuchamy, co już odkryli.

Każdy momentalnie przytaknął, zgadzając się z moimi słowami. Na pewno zauważyli, że nagle stałem się inny. Mniej opryskliwy, niż byłem wcześniej, a za tym szło, że bardziej znośny.

Ruszyłem przodem, kierując się w stronę Mel. Biorąc na uwagę fakt, że przyglądała się zwłokom, możliwe, że zajmowała się sprawą. Na pewno coś odkryła.

W końcu to Mel.

Ona widziała więcej. Była uparta, dociekliwa i dążyła do założonych przez siebie celów.

— Wzywał pan, Komisarzu — odezwała się Mel, gdy stanęła przy mężczyźnie.

Stała w lekkim rozkroku, a ręce trzymała za plecami, jednak chwilowo bardziej skupiłem się na tonie jej głosu. Brzmiała delikatnie inaczej, ale to nadal ta sama Mel. Wypowiadane przez nią słowa wydawały się nieco ostrzejsze, a ja nie wiedziałem, czy sobie to ubzdurałem, czy może to przez wzgląd na fakt, iż nabyła więcej odwagi, pracując w policji.

Zatrzymaliśmy się dosłownie obok, by wszystko słyszeć. Niedaleko, może trzy kroki dalej, stało jeszcze kilku innych policjantów. Mężczyzna, widząc Mel, założył ręce na piersi. Wyraźnie się skrzywił, jakby miał jakieś poważne wątpliwości, ale ostatecznie się odezwał. Nie wydawał się osobą, która by przepadała za Melissą, co każdy z nas zauważył.

LightsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz