Rozdział 32: Jeremy

10 3 0
                                    

Odchyliłem się na krześle. Zaczesałem włosy do tyłu, wyliczając w myślach wszystkie wydarzenia, jakie miały miejsce w ciągu ostatniej doby. Plan z czekaniem okazał się sukcesem, zostaliśmy jednak zaatakowani z zaskoczenia przez, jak się okazało, Światło, które znało Mel. Ona sama użyła jakimś sposobem magii, choć nigdy wcześniej nie wykazywała tej umiejętności. Fakt faktem, ciekawiła ją, co było naturalnym odruchem, bo czegoś się nie znało. Po samym tym nie mogłem jej od razu określić jako Maga. Wyszło, że Melissa jest córką kobiety Cienia i mężczyzny Światła, do tego jeszcze osoby, która stała na czele Świateł. To już przerastało jakiekolwiek nasze spekulacje, od kogo Mel mogła odziedziczyć umiejętności Bramy.

Westchnąłem, przypominając sobie słowa dziewczyny. „Nic nie jest dobrze". Mel o czymś myślała i się nakręcała z każdą sekundą, do czego miała tendencję, od kiedy ją poznałem. Nie potrafiła inaczej czegoś zinterpretować i dowalała sobie jeszcze bardziej. Tak jak kiedyś, gdy dowiedziała się o nas prawdy. Bała się, brała nas za demony i instynktownie nas unikała. Własna świadomość dawała jej do zrozumienia, że moglibyśmy ją jakoś skrzywdzić. Teraz prawdopodobnie miało miejsce coś podobnego. Od kiedy Melissa i Sean wczoraj wyszli z tego domu, z dziewczyną nie było praktycznie kontaktu. Nie odbierała telefonów, nie odczytywała SMS-ów czy wiadomości na portalach społecznościowych. Na nic nie reagowała. Napisała tylko jedną informację: Chcę dzisiaj pobyć sama.

Te słowa nakierowały mnie właśnie na to, że się zamartwiała, ale nie tylko ona. Ja sam też, ale w moim przypadku martwiłem się o nią. Miała dzisiaj urodziny, chcieliśmy jej zrobić niespodziankę, a zamiast tego siedzieliśmy w domu. Za oknem padało. Pogoda nie pomagała w braku zamartwień, gdy na zewnątrz było dosłownie szaro i ponuro.

Odwróciłem się do szyby za mną. Po niej spływały krople deszczu, które jakimś sposobem przypomniały mi o jednej rzeczy. Obiecałem Seanowi, że ocalę Mel. Miałem to zrobić, ale kompletnie nie miałem pomysłu jak. Opuściłem wzrok, a kolejno zjechałem nieco z fotela i oparłem się o łokieć. Brakowało mi pomysłów, jak podejść do całej sprawy. Przez to dodatkowo miałem wrażenie, jakbym odsuwał od siebie Mel. Zauważyłem u niej to lekkie zmartwienie, gdy tylko znajdowałem się obok. Do tego nasza wczorajsza mała rozmowa, zanim zaatakował Eugene... Wydawała się niemal niezręczna. Nie chciałem, by coś podobnego miało miejsce. Myślałem, że powolne podchodzenie do całej sprawy jakoś pomoże, ale stało się na odwrót i jedynie się pogorszyło. Mel dalej znajdowała się w związku z Charliem, napisała nam, że chciała być sama, a zapewne spędza z nim urodziny...

Przetarłem powieki, gdy przed oczami pojawił się nagle obraz tej dwójki, jak się całują, a potem dochodzi do czegoś... Wzdrygnąłem się nagle, czując obrzydzenie do tego mężczyzny, który mógł się zbliżyć do Mel w każdej chwili. Przez ten gwałtowny ruch, nieco mojej magii wyciekło, a ona sprawiła, że książki znajdujące się na samym szczycie półki spadły na podłogę. Spojrzałem na bałagan, który zrobił się w ciągu ledwie sekundy. Westchnąłem na własną zazdrość...

Może powinienem po prostu powiedzieć o wszystkim Mel?

Pokręciłem głową. Już nie byliśmy w liceum. Mieliśmy po dwadzieścia siedem lat, ona miała chłopaka, a ja dalej trzymałem się dawnych uczuć. Jeżeli Mel kiedykolwiek coś podobnego do mnie czuła, zapewne już to znikło. Nie mogłem mieć pewności, czy odpowiedziałaby mi tym samym „kocham cię", które chciałem jej tak bardzo powiedzieć. Te kilka dni temu słyszałem, jak mówiła te słowa do Charliego...

W tym momencie otworzyły się drzwi do gabinetu, tym samym wyrywając mnie z depresyjnych myśli. W progu stanęła Maddy. Sama także wydawała się smutna i niezbyt ogarnięta, co u niej zazwyczaj było oznaką słabego snu. Miała na sobie zbyt dużą bluzę, którą ukradła zapewne któremuś z chłopaków, na tyłek wciągnęła krótkie spodenki – w domu panowała dość wysoka temperatura przez magię. Jej włosy były wysoko spięte w niechlujnego koka. W lewej dłoni trzymała komórkę. Patrzyła na mnie z wyraźnym niezadowoleniem, bo siedziałem tu bezczynnie.

LightsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz