Rozdział 9: Jeremy

23 7 20
                                    

— Ile razy muszę jeszcze powtórzyć, że nie zwariowałem? — Oparłem się o blat. — Na Mel zadziałała magia i wypowiedziała moje imię.

Przy tym spoglądałem na wszystkich, w tym też na tatę, który opierał się lędźwiami o marmur. Stał z założonymi rękami, uważnie mi się przyglądając. Zauważyłem, jak Maddy westchnęła, jakby sprawa, w której się upierałem, zaczynała ją już męczyć. Pozostali siedzieli przy stole. Część z nich piła popołudniową kawę. Aria popijała zieloną herbatę. Czwórka na siebie spojrzała. Na ich twarzach dostrzegłem grymasy zaniepokojenia.

Od trzech dni próbowałem im wbić do głów, że coś się działo. Że jakimś dziwnym sposobem magia zadziałała na Melissę, choć dekadę temu Beatrice dokładnie nam omówiła, dlaczego przez zranienie powstałe u Mel, energia nie miała na nią wpływu. Niestety, wszyscy, co do jednego uznawali, że musiało mi się to przyśnić.

— Dobra — odezwała się Maddy. — Załóżmy HIPOTETYCZNIE, że może by nas zauważyła. Chcesz ją tak po prostu rzucić na głęboką wodę? — Założyła ręce na biodrach. — Nie pamiętasz, jak zareagowała na tę wiedzę dziesięć lat temu?

Wziąłem głębszy wdech.

— Uważasz, że byłbym w stanie o tym zapomnieć? — Pokręciłem lekko głową. — Odcięła się od nas niemal na tydzień...

— Teraz Mel jest w policji — zauważyła Aria, odkładając czerwony kubek. Usiadła prosto. — Jesteśmy dorośli. Jak myślisz, jak może ona zareagować?

Złapałem głębszy wdech, czując narastającą irytację.

— Nie wiem, nie siedzę jej w głowie, do cholery! — podniosłem lekko głos.

— Jeremy — przerwał mi Duncan — uspokój się.

Spojrzał na mnie, opierając się przedramionami o blat stołu.

— Nikt tu nie jest przeciwko tobie. Rozważamy tylko wszystkie możliwe scenariusze i...

— I przy okazji podważacie coś, co widziałem na własne oczy! — Spojrzałem na nich. — Zastanówcie się przez moment i zapytajcie samych siebie.

— O co? — spytała Maddy.

— Czy gdyby mi się to wszystko przyśniło, to byłbym taki zawzięty?

Momentalnie wszyscy, poza tatą, zamilkli. Zdziwiłem ich swoją uwagą. Nie spodziewali się, że wyciągnę coś takiego. Zerknęli na siebie, wysyłając niezrozumiałe spojrzenia. Przy tym co rusz do mnie wracali, ale ostatecznie nic nie mówili. Układali to sobie w głowach. Postanowiłem im to przerwać. Nie wiedziałem, do jakich konkluzji dojdą, a wolałem uniknąć kolejnego obrzucania, że coś mi się mogło przywidzieć.

— Od dziesięciu lat, niemal bez przerwy, mówiliście, że się zmieniłem i powinienem się ogarnąć.

Każdy na mnie spojrzał.

— Teraz gdy to próbuję zrobić, podważacie, co widziałem i co może ułatwić mi powrót do normalnego funkcjonowania...

Zauważyłem, jak Maddy próbowała coś ponownie powiedzieć. Dalej chciała się kłócić, ale przerwał jej ktoś inny. Nie ja, nie reszta, a tata, który do tej pory się nawet nie odezwał.

— Jeremy ma rację.

Wszyscy unieśli brwi zaskoczeni. Nie dowierzali, że tata w tym przypadku stanął po mojej stronie. Niezauważalnie odetchnąłem z ulgą. Mogłem niemal powiedzieć, że kamień spadł mi z serca. Chociaż on mi wierzył.

— Ale...!

— Madaleine — przerwał jej głosem nieznoszącym sprzeciwu.

Mogliśmy mieć – a przynajmniej większość, bo bliźniakom jeszcze trochę zostało – po te dwadzieścia siedem lat, ale gdy tata ustawiał nas do pionu, dalej patrzył na nas jak na dziesięcioletnie dzieciaki, które kłóciły się o zabawkę. Tata na nią zerknął kątem oka. Zza szkieł okularów dostrzegłem delikatną poświatę magiczną. Jego oczy naszły magią, by nas uspokoić. Maddy ucichła, szybciej zamrugała i zacisnęła dłonie.

LightsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz