Przewracałem się z boku na bok, kompletnie nie mogąc zmrużyć oka. Uniosłem się, bardziej podburzyłem poduszkę i położyłem się z powrotem. Cały czas przez głowę przewijały się kolejne obrazy Melissy z poprzedniego dnia, a po tym moment, gdy nazwała tamtego mężczyznę swoim chłopakiem. Następne fragmenty to słowa Duncana, gdy starał mi się uświadomić, jak się według nich zachowywałem i to jak pękłem.
Westchnąłem. Przewróciłem się na plecy, poprawiłem ponownie materiał pod głową, zaginając go na pół. Faktycznie się na wszystkich wyładowywałem, ale nie potrafiłem znaleźć ujścia dla nagromadzonych w ciele emocji. Nie ważne, co robiłem. Czy to praca nad badaniami, czy dokumentacje odnośnie społeczeństwa Cieni. Nic nie pomagało. Nie umiałem się na niczym skupić w stu procentach. Kiedyś pomagało mi rysowanie, jednak teraz nie byłem w stanie nawet złapać za ołówek.
Wyślizgnąłem się spod kołdry, którą odkopałem na bok. Zakryłem oczy przedramionami. Niemal od razu je z powrotem odkryłem, gdy przed oczami ponownie ukazał się obraz Melissy. Warknąłem cicho, ale równie szybko z powrotem się uspokoiłem.
Reszta powtarzała, że nic, co stało się tamtej nocy, nie było moją winą, jednak wiedziałem swoje. Gdybym samemu nie wyskoczył na Kościroga, mogłoby to się skończyć inaczej. Zdawałem sobie sprawę, że demon, tak czy siak, miałby jakiś procent szans, żeby dostać się do Mel, ale odchodząc od niej wtedy, otworzyłem mu niemal do niej ścieżkę. Obiecałem jej ją chronić, ale nie umiałem.
Byłem i jestem za słaby...
Podniosłem się do siadu, podciągnąłem nogi do klatki piersiowej. Oparłem się ramionami o kolana, przeczesałem włosy palcami prawej ręki i podniosłem wzrok na jedną z półek z książkami. Stała przy drzwiach po lewej. Na jednej z półek były ustawione zdjęcia. Znalazły się tam fotografie reszty, taty i mamy oraz jedna, która leżała szkiełkiem do dołu. Położyłem je dawno temu. Ten jeden obrazek sprawiał, że nie potrafiłem kompletnie nic zrobić. Sił miałem jeszcze mniej, a do tego wszystkiego nie potrafiłem nawet się podnieść z łóżka. Już z tym miałem problem, ale patrząc na uśmiech Melissy utrwalony na naszym ostatnim zdjęciu, zanim straciła pamięć... Miałem ochotę po prostu zostać w łóżku i poczekać, aż to wszystko się w końcu zakończy.
Często myślałem o śmierci. Pozostali prawdopodobnie o tym wiedzieli. Byłem tak blisko, żeby móc być z Melissą, jednak jeden błąd zaważył na wszystkim. Gdybym tylko nie wychylił się na pole walki i został na miejscu... Pokręciłem głową. Mogłem zastanawiać się nad samobójstwem, ale nie umiałem sobie niczego zrobić. Tata praktycznie czuwał mi nad głową, pilnując każdego odruchu. Gdy dziesięć lat temu się załamałem, kazał reszcie nie odstępować mnie na krok. Wiedział, ile Mel dla mnie znaczyła i bał się, że istniała szansa na jakąś tragedię.
Odetchnąłem lekko i od razu się podniosłem.
Strasznie tu duszno...
Ruszyłem do okna nad biurkiem, uchyliłem je. Słyszałem, jak za murami latały nietoperze. Natura żyła i dawała o sobie znak. Świerszcze grały, lekki wiaterek poruszał liśćmi. Większość stworzeń spała, tylko ja nie potrafiłem.
— Może znajdę jakieś leki nasenne... — powiedziałem do siebie, po czym zwróciłem się do wyjścia.
Wyszedłem na korytarz i ruszyłem do kuchni. Uniosłem brwi zaskoczony, gdy zobaczyłem palące się światło. Stając w progu, dostrzegłem Duncana, który wrzucał tabletkę do wody. Złapał się za głowę, gdy lek zaczął musować. W ciągu kilku sekund podniósł wzrok i wyraźnie zdziwił się moim widokiem.
— Nie możesz spać? — spytał, ale odwróciłem wzrok. — Głupie pytanie. Wszyscy wiedzą, że ledwo sypiasz, więc to oczywiste, że nie możesz zasnąć.
CZYTASZ
Lights
FantasyTom 2 Shadows Mija dziesięć lat od momentu tragedii, jaka spotkała młode Cienie. Cała szóstka się załamała, jednak najbardziej stratę odczuł sam Jeremy. Przez dekadę zmienił się on nie do poznania, co martwiło wszystkich wokół. Stał się wrakiem czło...