— To jest naprawdę pomysł na poczekaniu — stwierdził Can.
Siedział za mną z założonymi na piersi rękami. Po prawej znajdowała się Maddy, za nią Aria. Na samym tyle siedzieli bliźniacy. Każdy z nich wyglądał podobnie, jeśli chodziło o mimikę. Niby się lekko uśmiechali, widząc moje powolne kroki w kierunku normalnego funkcjonowania, ale z drugiej strony wydawali się niepewni w związku z tym, co chciałem zrobić.
W końcu wymyśliłem szalony plan, by sprawdzić, czy Mel nas teraz zobaczy. Tamtego wieczoru mnie nie dostrzegła, choć znajdowałem się zaraz obok. Jedyna logiczna odpowiedź, jaką udało mi się znaleźć, mówiła tyle, że zaklęcie kamuflujące to blokowało.
— Musimy to tylko sprawdzić — odpowiedziałem, zatrzymując się na światłach.
— Okej, ale co zrobimy? — spytała Maddy.
— Rozbijemy jej szybę? — zaproponował Duncan.
— Przypominam ci, że nie bawimy się w wandalizm... — rzucił Leo.
— Jeremy ruszy wiatr? — odezwał się Felix.
— Zwróć uwagę, jaka jest aktualnie pogoda — zauważyła Aria. — Nie zwróci nawet na to uwagi...
Gdy oni dalej rozmawiali, zjechałem na drugi pas, gdzie widziałem wolne miejsce parkingowe. Musieliśmy dojść, jeśli nie chcieliśmy wzbudzać zbyt wielkiej uwagi.
— Jeremy, masz jakiś pomysł? — zwróciła się do mnie Maddy.
Zerknąłem na nią, po czym sięgnąłem do schowka przed miejscem pasażer. Stamtąd wyjąłem naprawdę starą książkę. Kawałek jej grzbietu był oderwany, a przez to dało się zauważyć zżółknięte kartki. Jej brązowa okładka była już pouszkadzana w kilku miejscach. Złoty tusz, jakiego użyto do ozdoby, w kilku miejscach się wytarł.
Wysiadłem z pojazdu, a reszta zaraz za mną, gdy nie odpowiedziałem na pytanie Maddy. Byłem zbyt skupiony na całej akcji. Chciałem jak najszybciej zobaczyć Melissę. Pragnąłem się dowiedzieć, czy ona nas naprawdę zobaczy.
Zamknąłem drzwi pojazdu, gdy tylko znalazłem się na chodniku, którym kolejno ruszyłem. Pozostali szli za mną, gdy kartkowałem starą księgę.
— Jeremy... — Pomachała mi przed oczami dłonią.
Podniosłem na Maddy zaskoczony wzrok. Stała obok z rękami założonymi na talii. Miała przy tym lekko skwaszoną minę. Irytowałem ją swoim myśleniem. Chciała wiedzieć, co zamierzałem.
— Co zamierzasz zrobić? — odezwał się Duncan, który przerwał Maddy, gdy ta brała głębszy wdech przed kolejnym odezwaniem. — Nigdy niczego nie robisz bez wcześniejszego planu.
Odetchnąłem cicho.
— Ostatnim razem sprawiłem, że Mel na moment zapomniała o problemach. Myślałem, żeby zrobić coś podobnego.
— A sam fakt, iż nas zobaczy, nie będzie wystarczającym dowodem, że w jej ciele znajduje się magia?
Zerknąłem na Arię. Miała rację. Mogłem to uznawać za wystarczający aspekt, ale pozostawał inny problem.
— Jest tylko jeden problem... — zauważyłem.
— Żeby się tego dowiedzieć, musielibyśmy ją spotkać — domyślił się Duncan.
Przytaknąłem.
— Spotkanie spotkaniem, ale musielibyśmy przy tym wyglądać, jakby to nastąpiło przez całkowity przypadek. Problemem są tu nasze umiejętności aktorskie, które kończą się na całkowitym ograniczeniu emocji.
— Fakt... — zgodziła się Aria.
— Musimy wymyślić coś... — nie dokończyłem.
W tym momencie ktoś na mnie wpadł. Przez zderzenie książka trzymana w dłoniach wylądowała na ziemi. Lekko się przeraziłem, że jeżeli tata zauważy kolejny uszczerbek na okładce, to czeka mnie kolejny w całej egzystencji opierdol życia.
— Cholera... — przekląłem pod nosem.
Szybko schyliłem się po wolumin. Równo ze mną znalazła się na nim dłoń, którą przykryłem swoją. Po ciele przebiegł dreszcz. Uniosłem wzrok, a na widok osoby, która zrobiła to samo, zabrakło mi momentalnie powietrza. Złote spojrzenie przeszyło moje srebrne. Serce zaczęło mocniej bić. Za sobą słyszałem, jak pozostali złapali głębsze wdechy, widząc dziewczynę, do której zmierzaliśmy.
Melissa kucała przede mną i chciała mi podać książkę.
Jej krótkie blond włosy zostały lekko rozwiane przez wiatr. Kilka kosmyków przykleiło się do błyszczyka na ustach, ale szybko się ich pozbyła. Oboje wstaliśmy, a ona wyciągnęła księgę w moim kierunku, lekko się uśmiechając. Przełknąłem ślinę i złapałem za zbiór.
— Przepraszam — odezwała się, a na dźwięk jej głosu ponownie po plecach przeszedł dreszcz. — Zagapiłam się.
Pozostali jej się przyglądali. Choć nie widziałem ich min, wiedziałem, że występowała u nich nostalgia.
— Ni-nie... Ni-nic się nie stało — wyjąkałem.
Brakło mi języka, gdy patrzyłem, jak bardzo Mel wypiękniała przez dziesięć lat. Mel poprawiła włosy za ucho.
— T-to ja powinienem patrzeć przed siebie...
Mel się szerzej uśmiechnęła.
— Grunt, że nic się nie stało. Książka też wydaje się być cała, więc to najważniejsze.
Mel się cofnęła o krok, by kolejno nas minąć, machając dłonią. Odwróciliśmy się za nią. Widocznie przyspieszyła kroku, by w ciągu kilku sekund złapać pod ramię mężczyznę o jasnych blond włosach. Spojrzał na nią, a kolejno się szeroko uśmiechnął. To nie był jej chłopak. To jej przyjaciel, z którym droczyła się tamtego dnia na miejscu zbrodni. Ruszyli gdzieś razem.
— Ona... — wydusiła Maddy, będąc blisko płaczu.
— Ona naprawdę nas widziała... — dokończyła Aria, która nie powstrzymywała łez.
— Czyli... — zaczął Leo.
— Mówiłem... — przerwałem ich dalsze niedowierzanie.
Zerknęli na mnie wszyscy.
— Widziała nas, słyszała, czuła... Coś się stało, a za tym idzie jedno. Istnieje szansa, żeby sobie ona wszystko przypomniała.
Dziewczyny się do mnie uśmiechnęły. Chłopacy najpierw zerknęli na siebie, by powtórzyć gest Maddy i Arii. Już wiedzieli, że w najbliższym czasie czekało nas sporo pracy. Musieliśmy znaleźć sposób, by przywrócić Mel pamięć.
Poczekaj jeszcze trochę Mel. Wszystko naprawię.
************************
Drugi rozdział z okazji zakończenia pierwszej księgi!
Dajcie znać koniecznie, jak wam się podobał!
Do następnego!
CZYTASZ
Lights
FantasyTom 2 Shadows Mija dziesięć lat od momentu tragedii, jaka spotkała młode Cienie. Cała szóstka się załamała, jednak najbardziej stratę odczuł sam Jeremy. Przez dekadę zmienił się on nie do poznania, co martwiło wszystkich wokół. Stał się wrakiem czło...