Rozdział 13: Melissa

24 4 1
                                    

Nic w tej sprawie się ze sobą, kurwa, nie łączy, a jeśli już, to jest wykurwiście niedorzeczne...

Westchnęłam zdenerwowana. Prawie niczego nie miałam. Próbowałam łączyć wątki, one gdzieś prowadziły, ale nie doprowadzały niczego do końca. Urywały się w połowie, nie pozwalając się złączyć z czymś innym. Nic nie pomagało, a już zwłaszcza migrena towarzysząca mi od kilku dni. Byłam wyczerpana, po nocach nie mogłam spać, bo ból głowy nie dawał się uśmierzyć. Jeżeli sypiałam, to maksymalnie po dwie godziny. Cała sprawa nie dawała mi spokoju, co jedynie potęgowało nieprzyjemności wywoływane przez własny organizm.

Przetarłam twarz. Przy tym rozciągnęłam nieco skórę pod oczami, żeby się bardziej ożywić. Dzisiaj niemal zaspałam do pracy, przez co kompletnie nie zdążyłam się ogarnąć. W ostatniej chwili wbiegłam do jednej z sal na komisariacie, by wziąć udział w codziennej odprawie. Toteż było powodem, dlaczego na stopach – na szczęście ukryte pod wysokimi butami – posiadałam dwie różne skarpetki. Miałam na sobie wczorajszą koszulę – przez to, że inaczej ją ubrałam, nikt na to nie zwrócił uwagi. Cały mój dzisiejszy strój i wygląd ogólny nie pasował do tego, jak pokazywałam się zazwyczaj.

Czarne obcisłe spodnie z wysokim stanem kontrastowały do białego materiały zapinanego na guziki. Pod nim znalazła się kremowa bluzka bezrękawnik z golfem, a koszulę zawiązałam na wysokości talii, by nadać jej luźniejszego klimatu. W połowie była odpięta, dodając objętości w górnych jej partiach. Rękawy miałam podciągnięte do łokci, ale to głównie kwestia katastrofy kawowej, jaka się wydarzyła, gdy robiłam sobie ukochany czarny napój w kuchni na komisariacie – przez nią dalej moja dłoń pozostawała delikatnie zaczerwieniona od podrażnienia, pomimo maści, jaką mi dał Sean. Tym samym miałam odsłonięte po części tatuaże. Włosy podpięłam klamrą w kucyka, jednak nie dałam rady ich oporządzić na tyle, by grzywka nie odstawała w każdym innym kierunku. O makijażu dziś nie było u mnie mowy. Tak samo o porannym prysznicu.

Brakuje tylko, żeby jakiś meteoryt pierdolnął w miasto...

— REGORA, DO MNIE! — wrzasnął komisarz, wyrywając mnie z zamyślenia.

Przez jego donośny głos niemal nie spadłam z krzesła. Złapałam się oparcia, by nie znaleźć się na podłodze. Krótko i zwięźle, wystraszył mnie. Wewnętrznie czułam ulgę, iż zdążyłam się chwycić siedzenia. Już wystarczająco wstydu dziś sobie narobiłam, więcej nie potrzebowałam.

Może niech jednak ten meteoryt pierdolnie... Wolę to od tego chuja...

Powoli się poprawiłam na krześle. Wstałam niechętnie, a kolejno ruszyłam do gabinetu komisarza, czując na sobie wzrok wszystkich innych policjantów. Ignorowałam to jednak i kroczyłam przed siebie. Stanąwszy przed drzwiami, po plecach przeszedł dziwny dreszcz. Zmarszczyłam brwi, poczuwszy nieznany rodzaj nostalgii i nienormalnego dla mnie podekscytowania. Nie rozumiałam, dlaczego wystąpiło u mnie coś takiego, gdy znalazłam się pod pieczarą tego okropnego zgreda, pod którym przyszło mi pracować.

Przełknęłam ślinę, lekko odchrząknęłam, a kolejno zapukałam w drewniane drzwi z szybą na połowę nich. Przy tym wybrzmiał pierścionek, jaki dostałam od babci ze strony adopcyjnych rodziców, zanim zmarła trzy lata temu...

Pokręciłam lekko głową. Przyjrzałam się znajdującemu się napisowi na szklanej powłoce. Na złoto zapisano stanowisko i imię przełożonego. Clark Canan, Komisarz i moja największa zmora, bo szczerze mnie nienawidzi. I to ze wzajemnością. Również na niego nie mogę patrzeć, bo czasami mam wrażenie, jakby zatruwał środowisko samym swoim istnieniem.

Ale ja dzisiaj jestem milutka...

— Wejść! — wybrzmiało zza powłoki.

Złapałam za klamkę. Nacisnęłam ją, a zamki ustąpiły pod naporem. Weszłam do pomieszczenia wyprostowana, a tam spotkałam się z większą ilością osób, niż sam komisarz. Na widok szóstki nieznanych mi ludzi, serce delikatnie przyspieszyło, choć nie wiedziałam, dlaczego się tak działo. Zwłaszcza spoglądając na jednego mężczyznę o czarnych włosach i z brodą, czułem zapierający dech w piersi. Nie znałam ich, więc nie rozumiałam, dlaczego coś takiego miało miejsce. Chwilowo zignorowałam odczucie dziwnego utęsknienia, by zwrócić się do komisarza.

LightsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz