Rozdział 11

166 5 0
                                    

- Drut!
- Co?
- No drut tam leży! Może uda nam się nim rozciąć liny...
- Hailie nie wymyślaj.
Widać, że Shane nie był przepełniony entuzjazmem. Ja za to starałam się go pocieszyć, uratować jego stan, który w tej chwili był niżej od dna.
- Nie dosięgniesz go.
- Dosięgnę...
W końcu koniuszkami palców mi się udało. Shane już przymykał oczy, więc go lekko uderzyłam.
- Mam! Nie śpij!
- Ała! Nie bij mnie.
Jerry jakoś długo tam rozmawiał. Ciekawe z kim...
Rozcięłam linę brata, a później on moją.
- Dobra, co teraz? - Zapytał. Jego stan chyba się polepszał.
- Jerry zostawił na stole pistolet.
- Mam go wziąć?
- Jasne!
Nagle drzwi się otworzyły i usłyszałam tylko huk. Shane właśnie zastrzelił Jerry'ego.
Ja stałam jak słup mimo, że już dużo razy byłam świadkiem strzału z pistoletu. Na przykład wtedy w lesie z Tonym... To było straszne.
- Dobra uciekamy! - Krzyknęłam do Shane'a. Jednak nie uszło nam to na sucho.
W drzwiach stanęli dwaj ochroniarze.
- Na co czekasz Shane! Zastrzel ich!
- Mam ostatni pocisk.
- Dobrze wyceluj i ich zastrzelisz.
- Mam ostatni pocisk! Czego nie rozumiesz?
  Wyrwałam Shane'owi pistolet z ręki i strzeliłam. Nie w ochroniarza, a w słup. Pocisk odbij się od kawałka metalu i uderzył w jednego ochroniarza. Siła była tak duża, że przeleciała mu na wylot i wbiła się w drugiego.
Ja to zrobiłam? Hailie Monet? Strzeliłam w słup i zabiłam przy tym dwóch ochroniarzy?! Niemożliwe.
- Dobrze dziewczynko!
Stałam znowu jak słup soli i nie mogłam się ruszyć. Najgorsze było to, że w mojej głowie siedziało to, że ja zabiłam tych ochroniarzy i kiedy przechodziłam obok nich zrobiło mi się słabo.
- Nie patrz na nich. Oni nic ci nie zrobią. Nie żyją. - Oznajmił Shane. Miałam wrażenie, że gdzieś to już słyszałam.
- Shane...słabo mi.
- Już wychodzimy. Wezmę tylko te dwa pistolety, bo mają pociski.
  Shane szybko i sprawnie jak na swoje postrzelone ramię chwycił dwa pistolety. Zdziwiłam się, bo jeden z tych maszyn wcisnął mi.
- Masz, przyda ci się. Widzę, że umiesz dobrze strzelać.
- Shane błagam, to było przypadkiem.
- Uważaj bo ci uwierzę.
  Jego stan znacznie się polepszył.
Już myśleliśmy, że wszystko pójdzie gładko, jednak znowu się myliliśmy...

Rodzina Monet inne historie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz