Rozdział 24

141 5 5
                                    

On mnie śledzi czy co?!
- Czego tu znowu chcesz Adrien. - Syknęłam do niego.
- Hailie Monet...Skąd ta złość? - Zapytał z uśmiechem na twarzy, ale delikatnym, żeby mnie bardziej nie rozdrażnić. Chociaż szczerze, nie wiem czy się dało.
- Gadaj, czego tu chcesz!
- Dobra, dobra, spokojnie. Przyszedłem przywitać Cię w twoim nowym domu.
- Skąd masz adres?!
- To już nieważne. Ładna willa.
  Jak on był po prostu tak wyluzowany?! Bracia wyrzucili mnie z domu, na krzyczałam na niego, a on nic sobie z tego nie robił! JAK?!
- Ile? - Dodał. Ja nie zrozumiałam, co wyczytał z mojej twarzy, więc się zreflektował:
- Ile kosztowała.
- Skąd mam to wiedzieć?!
- No to twój dom Hailie Monet.
- Ale bracia mi go kupili!
- Okej...Nie jesteś zadowolona co?
  Adrien bezbłędnie odczytał moje emocje wpatrując się we mnie jak w obrazek.
  Do oczu napłynęłyi łzy.

Nie no super! Będziesz płakać przy Adrienie Santanie?!

  Szybko się ich pozbyłam, ale nie zdążyłam.
- Hailie...ty płaczesz? - Powiedział, po czym podszedł bliżej. Kiedy zobaczył moje mokre oczy i rozmazany makijaż był już przekonany do swoich racji. Jego oczy zrobiły się bardziej dobrotliwe, a z twarzy zniknął uśmiech.
- Zostaw mnie samą...proszę... - Warknęłam na niego.
  On wreszcie się ode mnie odczepił. Zostałam sama i powoli wycierając łzy weszłam do domu.
  Salon był duży, zrobiony w nowoczesnych kolorach - Szary, biały i czarny. Na środku pokoju była duża szara kanapa, a naprzeciwko niej - telewizor. Chyba nie muszę pisać, że był on duży, jak na rodzinę Monet przystało. Spojrzałam w prawo. Była tam kuchnia z aneksem również urządzona w te same kolory.
  Kiedy spojrzałam w drugą stronę ujrzałam schody. Z zawahaniem weszłam na górę. Piętro nie było jakoś super duże, ale mi odpowiadało. Za pierwszymi drzwiami kryła się dosyć ekskluzywna łazienka. Była nieduża. Mieściła się w niej pralka, umywalka, suszarka, wanna, prysznic i toaleta.
  Weszłam do kolejnych drzwi. Kiedy nacisnęłam na złotą klamkę, zaniemówiłam. Ogromna sypialna połączona z garderobom łazienką i balkonem, na którym stał...basen. Łóżko, a w sumie to łoże było jak z bajki, albo jakiegoś bardzo fajnego filmu czy książki. Biały materac był okryty czarną kołdrą, stały na nim biało - szare poduszki, a to wszystko było jeszcze przykryte szarym kocem, na którym leżał...kot. Rudy kot. I to nie była zabawka. Prawdziwy kot. Strasznie przypominał mi Daktyla, który uciekł 2 miesiące temu...
  Podeszłam do łóżka bardzo delikatnie nie chcąc go płoszyć. Spał sobie, ale wiem, że koty mają bardzo dobry instynkt.
  Mimo, iż poznałam się z nim jakieś 2 minuty temu, miałam już dla niego imię. Płomyk. Miał mieć na imię Płomyk. I oczywiście tak go nazwałam.
  W tamtym momencie poznawania się z Płomykiem nie obchodziło mnie nic innego. Ani garderoba, ani łazienka, ani nawet balkon z basenem.
  Później oczywiście miało to swoje skutki, bo zawsze myliłam garderobę z łazienką.
  Zaczęłam się rozpakowywać.
........................................................................
  Kiedy już rozpakowana głaskałam Płomyka za uchem, słuchając jego przyjemne mruczenie, usłyszałam dzwonek do drzwi...

Rodzina Monet inne historie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz