Rozdział 27

127 2 3
                                    

- No Adrien! Powiedz mi, gdzie jedziemy!
- Jesteś strasznie niecierpliwa Hailie.
- No powiedz!
- Zobaczysz, jak dojedziemy.
  Problem w tym, że ja już chciałam wiedzieć! Od dziecka byłam niecierpliwa, a teraz uaktywniło się to we mnie jak burza. Taka z piorunami.
  Dwie godziny później byliśmy w Energyladlii (nwm jak to się pisze). Moje zdziwienie było bardzo widoczne. Adrien się zaśmiał zobaczywszy moją minę, ale ja nadal byłam w tak ciężkim szoku, że nie mogłam się odezwać.
- Podoba ci się? - Zapytał Santan, wciąż się że mnie śmiejąc.
  Pokiwałam głową z oczami wytrzeszczonymi w stronę tego wielkiego parku rozrywki.
  W końcu całe szczęście udało mi się zabrać głos.
- Za...Zabrałeś mnie do Energyladlii?!
- Tak, Hailie. Zabrałem cię tu, bo widać, że to było twoje marzenie od dzieciństwa.
  Miał rację! Zawsze, mało mała dziewczynka chciałam pojechać z mamą i babcią do tego parku, ale nigdy nie było okazji. Z chłopakami też nigdy tu nie byłam, bo uważali to miejsce za zbyt dziecinne. Z tatą wiadomo dlaczego tu nie przyjechałam, a nikogo innego nie miałam. Ale w końcu pojawił się on...
- Tak, racja. Zawsze chciałam tu pojechać, ale nie było okazji.
- Okazja się nadarzyła i tu jesteśmy.
  Powiedział ze swoim uśmiechem.
Po chwili ciszy kontynuował:
- Mam dla ciebie jeszcze kilka niespodzianek, a do jednej z nich właśnie się udamy.
- Naprawdę?! To chodźmy!
- Już idziemy, tylko kupię bilety.
  Adrien stanął przy kasie, a po chwili przyszedł do mnie z dwiema złotymi karteczkami.
  Weszliśmy. Ja prawie skakałam ze szczęścia. Emocje takie jak szczęście, niedowierzanie czy zaskoczenie rozpierały mnie od środka.
  Dostaliśmy mapę, na której Adrien wskazał jedno, jedyne miejsce. Były nim domki, w których można nocow... Nie czekaj co?! Czy on właśnie wynajął nam domek w Energyladlii?!
Z noclegiem?! Wow.
- Wynająłem domki z noclegiem.
- Co?! - Pisnęłam.
- To co powiedziałem, Hailie. Dwa dni będziemy w Energyladlii, a później jedziemy gdzieś jeszcze.
- Jak to dwa dni?! Ale świetnie!
  Doszliśmy do miejsca, w którym znajdowało się dziesięć małych domków. Każdy był nowoczesny, zbudowany z ciemnego drewna i czarnego betonu. Był dwupiętrowy, co wywnioskowałam z balkonu, który również był z tego samego drewna, otoczony ciemnym szkłem. Na balkonie za to był mały, drewniany stolik z dwoma krzesłami. Okna w tym domku, a w sumie małej willi były duże i ciemne, a odsłaniały widok kuchni z aneksem.
  Obeszłam dom dookoła, co chwila zachwycając się jego wyglądem. W końcu zatrzymałam się przed dużymi, czarnymi drzwiami i weszliśmy...

Rodzina Monet inne historie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz