Rozdział 23

133 6 0
                                    

W końcu zostałam sama...
Te myśli ciągle krążyły w mojej głowie. Kiedy to się skończy? Kiedy będę mogła normalnie żyć?
  - No na pewno nie w najbliższym czasie... - Odpowiedziałam sobie na głos.
........................................................................
  Obudziłam się około 10 rano, a to wszystko przez to, że nie mogłam zasnąć dręczona tymi płaczami.
  Byłam w łazience i brałam prysznic, gdy usłyszałam pukanie.
- Malutka, wstałaś już?
- Jak widać. - Westchnęłam.
- Długo dziś pospałaś.
- Nie mogłam zasnąć.
- Dlaczego?
  W końcu nie wytrzymałam. Szybko się wytarłam, ubrałam i wyszłam do Willa. On w tym czasie zdążył chyba z 10 razy powtórzyć "Malutka", ale nie przejmowałam się tym.
  Kiedy wyszłam i byłam z nim twarzą w twarz powiedziałam:
- Niech no pomyślę... Kazaliście mi się wyprowadzić i to w moje urodziny, Adrien Santan do mnie przyszedł bez zapowiedzi i twoja wizyta wieczorem. To chyba wystarczająco powodów do płaczu.
  Willa zatkało. Chciałam dodać coś więcej, ale zabrakło mi słów, którymi mogłam opisać wtedy moje życie. Wyminęłam go i poszłam w swoją stronę - do garderoby.
  Z tego, że było gorąco ubrałam beżowy top, białe spodenki oraz białą narzutę. Jako biżuterię dałam kolczyki od taty i cały komplet od Santana. Muszę przyznać, że perły prezentowały się pięknie na mojej ręce i dekolcie.
  Przyznaję się też do tego, że założyłam je nie tylko dla tego, żeby ładnie wyglądać, ale dla tego, żeby wkurzyć chłopaków. Należy im się po tym co mi zrobili. W 100%.
  Kiedy wyszłam z garderoby Will dalej stał pod moimi drzwiami. Podsumowałam to przewróceniem oczami.
- Hailie. Rozumiem twój smutek i złość, ale nie odpychaj nas, proszę...
- Ach tak? Czyli wy możecie mnie odpychać dając mi klucze do innego domu, ale ja nie mogę po prostu was ignorować?! Ale równość...
  Naprawdę byłam wkurzona. Poszłam jeszcze na chwilę do łazienki nałożyć lekki makijaż.
  Zrobiłam sobie delikatne kreski, nałożyłam beżowy cień na powiekę, dodałam rozświetlacz i pomalowałam rzęsy. Włosy lekko zakręciłam.
  Will śledził moje ruchy ze zmieszaniem i trochę jakby... strachem? Naprawdę chciałam im dopiec. Komukolwiek. Niestety los tak chciał, że wypadło na Willa.
- To kiedy mogę już się przeprowadzać? - Odezwałam się do niego chamsko.
- T...termin jest na jutro, ale jak chcesz to...
- Tak chcę.
- Do...dobrze to spakuj się, okej?
- Z największą przyjemnością to zrobię Will. - Prychnęłam dając nacisk na jego imię.
  Kiedy Will wyszedł zaczęłam się pakować. Do dwóch walizek podróżnych spakowałam wszystkie moje ubrania, rzeczy kosmetyczne, różne akcesoria, ozdoby i wszystkie moje książki. Ogólnie mój pokój, w sumie to były pokój był taki sam, jak przyjechałam. Stał pusty. Było mi smutno, przyznaję, ale nie pokazywałam tego chłopakom.
  Dostałam adres i ruszyłam moim złotym Porshe w trasę. W końcu miało się zacząć moje (kolejne) nowe życie...
........................................................................
  Dojechałam. Moim oczom ukazała się willa. I to taka duża willa. Pod drzwiami tego pięknego domu stał nie kto inny jak...Adrien Santan...
Znowu?!
- Witaj Hailie Monet poraz drugi...

Rodzina Monet inne historie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz