Weszliśmy do szpitala. Atmosfera między braćmi i mną była tak gęsta, że można by pociąć ją nożem. Nie mogłam się doczekać, ale bardzo się martwiłam i stresowałam.
Chłopcy mieli rację, bo rzeczywiście rozkleiłam się już po zobaczeniu taty w śpiączce. Will od razu mnie przytulił, a Shane mówił jakieś kojące słowa. Tony za to marudził, że wstyd tak ze mną chodzić, albo "wiedziałem, że się rozklei. Po co ją braliśmy?".
- Pański ojciec jest w bardzo złym stanie.
Powiedziała pielęgniarka, a ja na te słowa rozkleiłam się jeszcze bardziej. Vince podpisywał jakieś papiery typu, że zgadza się na leczenie, albo przekazuje 12000 dolarów na zabieg. Byłam coraz bardziej zestresowana.
Po przyjechaniu do domu strasznie bolała mnie głowa od płaczu, brzuch od stresu i zbierało mi się na wymioty. Miałam ochotę iść do sypialni i się wypłakać. Nie miałam na nic siły. Chciałam iść spać. Odpoczynku jednak nie dały mi mdłości, które mnie zaatakowały. Poszłam więc do toalety i zwymiotowałam. Usłyszałam nagle pukanie do drzwi. To był Shane.
- Hailie, wszystko dobrze? Jakaś dziwna byłaś jak wracaliśmy.
Umyłam szybko zęby żeby mój brat nie wyczuł tego zapachu.
- Tak to jest, gdy wraca się od ojca, który leży nieprzytomny w szpitalu, wiesz?
Odpowiedziałam trochę zbyt chamsko, a Shane to zauważył.
- Hailie, nie bądź chamska. Nie odsuwaj się, chcę ci pomóc. Uspokoić cię jakoś czy coś. Jak chcesz mogę zawołać Willa.
Na te słowa totalnie sie rozkleiłam. Nie wiem czemu. Tak po prostu.
- Hailie? Czemu płaczesz?
- Zawołaj Willa. - powiedziałam przez łzy.
Shane się posłuchał i po minucie przyszedł Will.
- Hej malutka, co się dzieje?
Nie mogłam wydusić słowa i tylko kręciłam głową. Will się zaniepokoił, więc kazał Dylanowi, który przechodził obok, podejść szybko po Vincenta. Też również się posłuchał, ale za nim gdzieś poszedł oczywiście musiał wtrącić swoje trzy grosze:
- A ona czego znowu ryczy?Mówiłem, że się rozklei.
- Idź po Vincenta powiedziałem. - Wycedził Will przez zęby. Nie dawałam rady. Siedziałam w kącie i huśtałam się na sobie. Tak jak często mają osoby z depresją. Wydawało mi się, że ja też ją mam.
Po chwili przyszedł zaalarmowany Vincent.
- Co tu się dzieje?
- Nie wiem Vince... Shane po mnie przyszedł i zobaczyłem Hailie w takim stanie...
- Shane jak było na początku?
- No przyszedłem do niej żeby ją pocieszyć i jak wchodziłem do jej sypialni, ona wychodziła z toalety.
- Hailie, co robiłaś w łazience? - Przerwał mu Vincent.
Na dźwięk swojego imienia zadrżałam. Bałam się, sama nie wiem czego.
Chciałam się odezwać. Powiedzieć na przykład: "No, pewnie się załatwiałam", ale to nie była prawda. Nie mogłam nic zrobić.
- Ona ci nie odpowie Vince. - Stwierdził Shane.
- Will, idź do tej toalety i zobacz czy nic tam nie leży podejrzanego.
Will szybko wykonał jego polecenie.
W między czasie przyszedł Dylan i Tony, czyli bracia, których nie chciałam tu najbardziej.
- Co się dzieje?! - Powiedzieli niemal jednocześnie.
- Z Hailie jest źle. Coś się jej sta...
- Chłopaki mam coś! Ugh. Obszydliwe.
- Co to jest?! - Zapytał Dylan wchodząc do mojej toalety.
- Wymioty baranie. - Odparł Tony, który wszedł za nim.
- Hailie, co się dzieje?! - Pytał zdezorientowany Dylan.
Ja cała się trzęsłam i dusiłam się łzami.
- Ona ci nie odpowie. Nie może chyba mówić.
- Wygląda jakby chciała coś powiedzieć, a nie mogła...
Nagle nadeszły mnie kolejne mdłości i szybko podbiegłam do toalety prawie przewracając przy tym Tonego. Zwymiotowałam, a wszyscy tylko odwrócili spojrzenia. Po skończeniu moich męczarni podszedł do mnie Will.
- Malutka, wszystko dobrze?
Pokręciłam przecząco głową, bo dalej nie mogłam mówić.
- Vince zadzwoń po karetkę.
Vince o dziwo posłuchał się Willa.Hejka czytelnicy!
Mam nadzieję, że opowieść na razie wam się podoba.
590 słów.
CZYTASZ
Rodzina Monet inne historie.
Teen FictionHailie Monet dużo w życiu przeszła, ale czy to, co napisała to wszystko w jej życiu?