Rozdział 22

134 4 2
                                    

- Adrien? Co tu robisz? - Zapytałam łamiącym się od płaczu głosem.
- Przyszedłem porozmawiać. - Powiedział, po czym wskazał palcem na mój ulubiony fotel.
- Mogę?
  W odpowiedzi skinęłam tylko głową, bo na nic innego mnie nie było w tamtym momencie stać.
  Chwilę trwała niezręczna cisza, którą przerwało ciche kaszlnięcie, które wydobyło się z moich ust. Nic nie powiedziałam, więc Adrien zrobił to pierwszy:
- Dlaczego płakałaś, Hailie Monet?
- Nie twoja sprawa. - Syknęłam chyba trochę za bardzo chamsko. Adrien Santan szanował siebie, więc nic nie zrobił sobie z mojej reakcji. Ale niestety nie odpuścił...
- Bracia?
- Nie twoja sprawa! - Powiedziałam dobitniej.
- Okej, czyli bracia. - Potwierdził bardziej do siebie niż do mnie.
Jak on to...? Nieważne.
- Czego tu chcesz? - Syknęłam znowu jadowicie.
- Powiedzieć ci Hailie Monet... Wszystkiego najlepszego. - Powiedział i ku mojemu zdziwieniu nie miał na twarzy tego uśmieszku co zawsze. Był poważny.
  Po chwili wyjął z kieszeni małe, czarne pudełko. Kiedyś dał mi podobne i były w nim perły. "Ciekawe, co będzie teraz" -
  Pomyślałam.
  On bez pośpiechu nachylił się do mnie podając mi to pudełeczko. Byłam sceptycznie nastawiona po tym co zrobili moi bracia, ale je wzięłam.
  Adrien widząc moje zmieszanie i niepewność powiedział:
- Spokojnie. To nic ważnego. Taki mały upominek.
  Trochę mnie tym uspokoił. Otworzyłam powoli pakunek, a w nim ujrzałam...Bransoletkę. Ale nie taką zwykłą, prostą bransoletkę, tylko taki jakby komplet to pereł.
- Będziesz teraz miała komplet.
- Ale ja zniszczyłam te perły...
- A ja je naprawiłem. - Powiedział już z uśmiechem podając mi kolejne czarne pudełko, w którym rzeczywiście były te same perełki, które zerwałam na przyjęciu charytatywnym.
  Bransoletka była również zrobiona z pereł i również miała kamień księżycowy.
  Chwilę znowu trwała cisza, bo ja nie chciałam się odzywać i oglądałam tą bransoletkę z zaciekawieniem. Adrien też nie kwapił się do rozmów.
  Kiedy w końcu skończyłam oczarowywać się biżuterią zabrałam głos.
- Bracia...Bracia wiedzą?
- Ależ oczywiście Hailie Monet.
........................................................................
  Po wyjściu Adriena z mojego pokoju znowu zaczęłam płakać. Tym razem przez braci i przez to, że nawet Adrien Santan dał mi lepszy upominek niż oni.
  W końcu zasnęłam zmęczona tym płaczem, wizytą Adriena i jeszcze raz płaczem. Obudziło mnie ciche pukanie do drzwi.
- Malutka śpisz? - Will wszedł do mojego pokoju.
- Już nie. - Syknęłam na niego.
- Hailie słuchaj. Rozumiem, że jesteś na nas zła i masz do tego pełne prawo, ale spróbuj się z tego...ucieszyć...
- Z czego?! Z tego, że macie mnie gdzieś i jedynym sposobem, żeby się mnie pozbyć jest danie mi kluczy do innego domu?! Ale radość! Po prostu super!! - Krzyknęłam w odpowiedzi, a w oczach stanęły mi łzy.
  No i znowu zaczęłam płakać. Super!
- Malutka...To nie...
- Nie mów już tak do mnie. - Powiedziałam ostro. Tak ostro, że aż się siebie wystraszyłam.
- Dobrze...Hailie, to nie jest po to, żeby cię wkurzyć, tylko po to żebyś nauczyła się samodzielności...
- No to wam nie wyszło, bo poszło w drugą stronę. Daj mi już spokój.
  Willowi też zaszklily się oczy.
- Dobrze...Dobranoc. - Powiedział, po czym wyszedł.
  Znowu się rozpłakałam na dobre.
W końcu zostałam sama...

Rodzina Monet inne historie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz