- Dostałam stypendium!
Krzyknęłam i od razu skierowałam się do salonu, myśląc, że zobaczę tam chociaż jednego z moich braci. Jednak pustka. Nikogo nie było. Poszłam więc do pokoju mojego ulubionego brata ze względu na to, że on zawsze mnie pochwali. Jednak jego tam nie było. Nie było nikogo w swoich sypialniach, dlatego poszłam do gabinetu Vincenta. Tam się dopiero znalazła cała piątka.
-...nie możemy jej tego mówić, jest za młod... Hailie? Co tu robisz?
Zapytał Dylan ewidentnie zmartwiony. Zdezorientowana patrzyłam się w niego jak wryta, aż w końcu zdołałam się na odpowiedź:
- no...przyjechałam ze szkoły. Co się tu dzieje?
Zapytałam zdenerwowana tym, że znów nie jestem wtajemniczona w sprawy Organizacji i tak jak usłyszałam moje...
- Nic takie pogawędki.
Uratował go Shane. Ja jednak nie odpuściłam. Robiłam dziurę we wnętrznościach mojego wrednego brata moim ostrym jak brzytwa spojrzeniem.
- Przyszłam powiedzieć, że dostałam stypendium, ale widzę, że są tu ciekawsze sprawy do załatwiania. Will, może ty mi powiesz co się dzieje? - Spojrzałam na Willa z rozdrażnieniem, a on wymienił porozumiewawcze spojrzenia ze wszystkimi braćmi.
- Mogę jej powiedzieć, Vince?
- Niech wie, będzie miała więcej czasu żeby się przyswoić.
- Co się dzieje?!
- Malutka... Tylko się nie denerwuj. Usiądź uspokój się i porozmawiamy okej?
Wykonałam jego polecenia podchodząc do kanapy na drżących nogach. Od razu po tym jak usiadłam, przytulił mnie Dylan. Choć według mnie to było bardziej przytrzymanie mnie, żebym nie uciekała.
- Hailie... Nasz ojciec...
- Co się stało z tatą?
- ...miał wypadek. Bardzo ciężki. Nie wiadomo...czy przeżyje.
- CO?! ŻARTUJESZ?!
-Hailie nie można żartować z takich rzeczy.
Powiedział Vince lodowatym, ale spokojnym głosem. Nie wytrzymałam i się rozpłakałam. Dobrze, że Dylan mnie trzymał, bo rzuciłbym się na podłogę i zaczęła krzyczeć, że chce do taty. Już straciłam jednego rodzica, nie chciałam przeżywać tego drugi raz.
- Jutro do niego jedziemy, zobaczyć jak się trzyma i czy w ogóle żyje. - Powiedział Dylan z lekkim zmartwieniem, po czym odebrał uderzenie od Tonego.
- Co ty robisz pacanie? Nie mów jej takich rzeczy. Ojciec przeżyje.
Darł się na niego młodszy z bliźniaków, po czym odezwał się Vince:
- Hailie, nie masz się czym przejmować. Jutro jedziemy do ojca i damy ci znać jak się ma.
Uspokajał mnie, ale wszelkie jego starania szły na marne. Cała się trzęsłam i płakałam. Chciałam wydostać się z uścisku Dylana i pobiec do szpitala, ale mój brat miał za silne ramię. Tak bardzo chciałam do taty...
............................................................Następnego dnia obudziłam się ze łzami w oczach, ale chciałam jechać do taty jak najszybciej, dlatego ubrałam się szybko i zeszłam na dół, gdzie czekali już moi bracia. Nie skakali z radości na myśl o tym, że jadą do taty nie wiedzieć czy żyje i nie byli też zadowoleni z tego, że ja jadę. Ich wymówki były takie, że po co mam jechać, skoro będę się tylko przy ojcu rozklejać i płakać. Ja jednak jechałam z nimi.
Moi drodzy, wiem, że niezbyt mi to wychodzi, ale to jest moja pierwsza książka napisana na Wattpadzie.
Postaram się, aby kolejna część wleciała jutro ale nie obiecuję.
502 słowa.
CZYTASZ
Rodzina Monet inne historie.
Novela JuvenilHailie Monet dużo w życiu przeszła, ale czy to, co napisała to wszystko w jej życiu?