- Witaj Adrienie. - Odezwał się formalnie jak zwykle Vincent.
- Dzień dobry. - Odpowiedział mu jego wspólnik z lekkim uśmieszkiem.
Nie wiedziałam czy również powinnam przywitać się z Vince'em. Bo w końcu to mój brat, czyli no... Rodzina. Mimo wszystko przywitałam się z nim.
- Cześć...Vince.
- Witaj Hailie.
Długą chwilę trwała cisza, którą przerwał Adrien Odchrząknając:
- Dobrze, ja już się będę zbierał. Do zobaczenia Hailie Monet.
I wyszedł.
- Hailie, jak się czujesz?
- No trochę lepiej.
- Dobrze, weź te leki. - Powiedział po czym przysunął do mnie jakieś kolorowe opakowania ze środkami leczniczymi.
............................................................
Rana na brzuchu goiła się bardzo długo, ale mimo to wyszłam już po miesiącu.
Wspinałam się właśnie leniwie po schodach żeby dotrzeć do mojej sypialni, kiedy drzwi zastawił mi Dylan.
- Dylan, wpuść mnie. - Syknęłam, bo miałam wtedy bardzo rozszarpane nerwy.
- Hej dziewczynko, spokojnie. Chciałem ci tylko życzyć wszystkiego najlepszego!
- A co dzisiaj jest?
- No twoje urodziny!
Na te słowa zza ściany wybiegli bliźniacy krzycząc "Wszystkiego najlepszego!", oraz "Szczęścia mała Hailie!" trzymając w rękach trąbki urodzinowe i co chwila w nie dmuchając.
Rzeczywiście! Dziś 30 listopada, czyli dzień, w którym się urodziłam!
Oczy mi się zaszkliły, a moje poprzednie nerwy rozpłynęły się w powietrzu. Na ustach za to zawitał szeroki uśmiech.
- Które to już urodziny mała? - Zapytał Tony również się uśmiechając.
- 19, Tony.
- Co?! Ja myślałem, że 10! - Krzyknął Dylan jakimś cudem przekrzykując szalejącego obok Shane'a.
- Nawet na torcie napisałem, że 10! - Dodał ze szczerym uśmiechem.
- Nie żartuj sobie z niej Dylan. Odezwał się...mój ukochany brat, czyli Will.
Przytuliłam się do niego, a on odwzajemnił mój gest.
- Wszystkiego najlepszego malutka. Dużo szczęścia. - Powiedział przytulając moją głowę do jego piersi.
Później usiadłam z nimi w salonie, a jako ostatni zjawił się Vincent.
- Wszystkiego najlepszego droga Hailie. - Powiedział obdarzając mnie chyba najlepszym prezentem, czyli jego uśmiechem. Nie firmowym i nie wymuszonym, tylko szczerym i prawdziwym.
- Dzięki Vince.
Niezmiernie bawiło mnie to, że chłopcy byli w garniturach, a ja siedziałam w dresach z nieuczesany mi włosami.
- Więcej co... Ja może pójdę się przebrać...
- Po co? To są twoje urodziny, Hailie.
Przerwał mi Shane kładąc nacisk na słowo "twoje". Za to ich kochałam. Wiedzieli kiedy trzeba się ładnie ubrać, ale nie zmuszali do tego mnie.
- Jak wiesz Hailie, na urodziny nie kupujemy sobie prezentów, ale tego już chyba nie muszę ci powtarzać. Dziewiętnaste urodziny to jednak wyjątek.
"16 urodziny też były wyjątkiem" - Pomyślałam. Mimo wszystko prezent przyjęłam, bo nie wypada nie przyjąć prezentu, tym bardziej od swojej rodziny.
Podarowano mi piękne, choć małe złote pudełeczko, owinięte białą elegancką wstążką. Kiedy najostrożniej jak potrafiłam otworzyłam je, Zamarłam...
CZYTASZ
Rodzina Monet inne historie.
Teen FictionHailie Monet dużo w życiu przeszła, ale czy to, co napisała to wszystko w jej życiu?