Rozdział II

55 2 0
                                    

Dni mijały a nam nie udało się zdjąć ze mnie Saris. Byłam sfrustrowana i zła na samą siebie. W końcu to była moja wina, że to urządzenie we mnie tkwiło. Na razie odpuściłam sobie próbę wyjęcia Saris. Jerome też na to nie nalegał. Po ostatnim razie nawet nie wspomniał o kolejnej próbie. Chyba go zaniepokoiłam swoim zachowaniem wtedy. W sumie nie dziwie mu się. Na jego miejscu też bym się martwiła. Przez to często nie chodził do tej swojej pracy tylko zostawał w domu i mnie pilnował. Chyba bał się po prostu, że znowu sama spróbuję wyjąć sobie Saris siłą. Nie winię go. Nie raz przechodziło mi to przez myśl, jednakże nie robiłam tego. Nie pod jego bystrym okiem.

Tydzień po ostatniej próbie chciałam znowu spróbować, ale Jerome odmówił. Nie ważne jak go prosiłam to i tak odmawiał. Nie rozumiałam trochę jego podejścia. Myślałam, że tak jak ja chciał ze mnie zdjąć to ustrojstwo. Gdy nie mogłam go przekonać poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Zaczęłam myśleć nad zachowaniem wuja. Sięgnęłam do szuflady szafki przy moim łóżku i wyjęłam listy od moich przyjaciół i od Mattheo. Jeszcze raz zaczęłam je czytać. Próbowałam zmienić tor moich myśli i skupić się na czymś innym. Uśmiechnęłam się lekko czytając te listy. Tęskniłam za Mattheo,, jak i za resztą przyjaciół. Nagle usłyszałam, że zaczęło padać. Oderwałam wzrok od listów i spojrzałam w stronę okna. Wstałam z łózka zostawiając na nim listy i podeszłam do okna. Patrzyłam na kropelki deszczu pojawiające się na moim oknie. Po chwili odeszłam od okna i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej kostium kąpielowy i przebrałam się w niego. Do tego założyłam na siebie jeszcze luźną sięgającą do prawie połowy uda koszulkę z krótkimi rękawami i klapki. Wzięłam ręcznik i wyszłam z pokoju.

- Gdzie idziesz? – spytał Jerome spoglądając na mnie.

- Popływać – odparłam.

- Teraz? Przecież pada ..

- No i? – westchnęłam i wyszłam z domu.

- Faye – wyszedł za mną Jerome – No weź. Nie obrażaj się na mnie – zatrzymał mnie na ganku.

- Dlaczego miałabym się obrazić wujku? – wzruszyłam ramionami – Powiedziałeś, że na razie odpuszczamy więc odpuszczamy. A teraz wybacz idę popływać.

- Ale jak tak leje?

- Tak. Lubię gdy pada – odparłam zostawiając ręcznik na ganku i poszłam w stronę jeziora.

Jerome przyglądał mi się jeszcze przez chwilę potem tylko westchnął i odpuścił. Zdjęłam klapki i podeszłam do jeziora. Zanurzyłam swoje stopy w wodzie. Uniosłam głowę do góry, zamknęłam oczy. Czułam na twarzy zimne krople deszczu. Po mojej skórze przeszły ciarki. Uśmiechnęłam się lekko. Otworzyłam oczy i spojrzałam na jezioro. Zaczęłam wchodzić do wody. Po chwili zanurzyłam się całkowicie. Zaczęłam pływać i nurkować. Lubiłam to. Czułam wtedy spokój i jak woda zmywa ze mnie wszystkie moje rozterki. Po dłuższej chwili pływania rozłożyłam ręce i zaczęłam się unosić na wodzie. Zamknęłam oczy i po prostu myślami zaczęłam odpływać. Nie zważałam na nic co się dzieje wokół mnie. Leżałam tak w wodzie dość długo. Nagle poczułam, że ktoś rzucił we mnie kamieniem. Otworzyłam oczy i uniosłam głowę. Spojrzałam w stronę skąd rzucono we mnie kamieniem i zobaczyłam Jerome'a. Wołał mnie bym wyszła z wody. Pokręciłam lekko głową. Nagle zobaczyłam, że za Jerome'em ktoś stoi. Zmarszczyłam brwi i podpłynęłam trochę bliżej. Nagle moje oczy zrobiły się większe gdy zdałam sobie sprawę kto tam stoi. Wszędzie bym rozpoznała tą czuprynę. To był Mattheo. Uśmiechnęłam się szeroko i podpłynęłam do brzegu. Wyszłam z wody i podbiegłam od razu do Mattheo i rzuciłam mu się na szyję. Mattheo od razu mnie przytulił.

- Cześć Księżniczko – powiedział z uśmiechem przytulając mnie – Obiecałem, że cię odwiedzę.

- Matty – uśmiechałam się – Jak? Skąd się tu wziąłeś? – spojrzałam mu w oczy zaskoczona, że tu jest.

The Slytherin Princess IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz