Rozdział XXIV

42 4 0
                                    

Będąc na bagnach patrzyłam na Sebastiana i jego ojca. Cieszyłam się, że udało nam się mu pomóc. Larentia stała u mego boku obserwując otoczenie. Zapewne mnie pilnowała. Mattheo stał naprzeciwko mnie przyglądając mi się. Wiedziałam, że pewnie był na mnie trochę zły. Z resztą jak zawsze gdy robiłam takie akcje. Spojrzałam w oczy Mattheo i uśmiechnęłam się do niego lekko. On lekko pokręcił głową i również się uśmiechnął. Po chwili podszedł do mnie bliżej i objął mnie jedną ręką w pasie.

- Księżniczko jesteś .. nie możliwa – powiedział z uśmiechem – Jak ty to robisz?

- Co robię? – spytałam spoglądając mu w oczy z lekkim uśmiechem – Ja tylko robię to co słuszne – wzruszyłam lekko ramionami.

- Owszem. I to utwierdza mnie w fakcie, że dobrze wybrałem – powiedział cicho i pocałował mnie w czoło – Ale nienawidzę tego jak się narażasz.

- Wiem Matty – westchnęłam – Ale jak ja mogę stać z boku i się przyglądać kiedy mam magię, która może pomagać innym? Nie mogę..

- Wiem – pocałował mnie czule. Oddałam mu pocałunek.

- Faye Rosenwood – usłyszałam głos ojca Sebastiana. Spojrzałam na niego – Jestem Carlos Graves – wyciągnął do mnie rękę – Dziękuję ci za ratunek.

- Miło mi cię poznać Carlos – uścisnęłam jego dłoń – Nie ma za co. Chociaż tak mogłam się odwdzięczyć za lojalność wobec mojej rodziny.

- A tak.. Targreen'owie – uśmiechnął się lekko – Myślałem, że już ..

- Że wszyscy z mojej rodziny nie żyją? Wiem – westchnęłam – Teoretycznie tak było. Zostałam tylko ja i mój wuj.

- Jerome żyje? – spytał zaskoczony Carlos – Nie widziałem go już dobrych parę lat.

- Żyje i ma się dobrze – uśmiechnęłam się lekko. Spojrzałam na Sebastiana – A ty jak się czujesz?

- Teraz już dobrze. Dziękuję ci za pomoc – odparł Sebastian.

- Co teraz zamierzacie? – spytał Mattheo.

- Zabiorę ojca do domu. Potem wrócę do zamku. W końcu za dwa dni trzecie zadanie turnieju – powiedział Sebastian – Słuchaj Faye jeszcze raz dziękuje za pomoc – powiedział podchodząc do mnie. Larentia warknęła na niego zasłaniając mnie. Sebastian się gwałtownie cofnął – Wow..

Spojrzałam na Larentię potem na Sebastiana. Coś irytowało wilczyce w chłopaku. Larentia nie zareagowała gdy Carlos podszedł do mnie by podać mi rękę. To było dziwne.

- Mitescere, pusillus – powiedziałam klęcząc przy niej. Pogłaskałam ją po grzbiecie. Larentia się trochę uspokoiła i wycofała parę kroków do tyłu – Widać ona nie do końca cię lubi – powiedziałam zerkając na Sebastiana – Nie ma za co Sebastianie. Ale myślę, ze powinniśmy już się rozdzielić. Ja i Mattheo musimy wrócić do zamku.

- Faye ma rację. Trzeba się stąd ruszyć. Tu roi się od błotoryji – powiedział Mattheo.

- Jeszcze raz dziękujemy – powiedział Carlos. Potem razem z Sebastianem się Aportowali.

- Jak myślisz o co chodziło Larenti? – spytał po chwili Mattheo spoglądając na mnie.

- Nie wiem – odparłam spoglądając na wilczyce. Ona spojrzała na mnie – Dziękuję maleńka – szepnęłam do niej – Wciąż nie wiem jak mnie znalazłaś, ale dziękuję – uśmiechnęłam się lekko - Ite domum – powiedziałam patrząc na nią. Larentia jeszcze chwilę na mnie patrzyła potem pobiegła w swoją stronę. Miałam nadzieję, że pobiegła w stronę domu.

The Slytherin Princess IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz