Rozdział XXII

46 4 0
                                    

Przez weekend zostałam w Posiadłości i opiekowałam się wilkami. Fenris i Larentia czuły się swobodnie w moim towarzystwie i nie odstępowały mnie na krok. Pozostałe dwa wilki trzymały się jeszcze na dystans. Dałam im czas na oswojenie się z moją obecnością tutaj. W niedziele pod wieczór wróciłam do domu by przygotować się na powrót do Hogwartu. Szczerze powiedziawszy trochę mi smutno się zrobiło gdy zostawiłam wilki w Posiadłości. Po powrocie do domu jeszcze trochę rozmawiałam z Jerome'em. Potem poszłam się spakować i wyszykowałam się do spania.

W poniedziałek wstałam wcześnie rano i szybko się ogarnęłam. Chciałam się wcześniej zjawić w Hogwarcie by jeszcze dziś pójść na zajęcia. Wyszłam ze swojego pokoju i poszłam do kuchni. Tam zastałam już czekającego na mnie Jerome'a.

- Dzień dobry maleńka – uśmiechnął się do mnie – Wyspałaś się?

- Ledwo – westchnęłam. Zrobiłam sobie szybko herbaty – Odstawiasz mnie do zamku? – spytałam spoglądając na wuja.

- Nie – pokręcił głową – Lepiej bym się tam na razie nie pokazywał.

- Wolisz tu na razie zostać? Czemu? – spytałam zaskoczona.

- Nie jestem ci tam potrzebny. Po za tym wiem, że sobie ze wszystkim tam poradzisz – uśmiechnął się do mnie.

- Dobrze mnie znasz – odparłam z uśmiechem. Napiłam się herbaty. – To jak się dostanę do zamku?

- Powozem – odparł krótko – Nie chce cię pospieszać, ale powinnaś już powoli znikać. Chyba nie chcesz się spóźnić co?

- Oczywiście, że nie – odparłam. Wypiłam herbatę i umyłam szybko kubek.

Porozmawiałam jeszcze chwilę z Jerome'em potem poszłam po swoje rzeczy. Wyszłam z walizką przed dom i podeszłam do czekającego na mnie powozu przed barierą. Pożegnałam się z Jerome'em i wsiadłam do powozu. Po chwili ruszyłam w drogę do Hogwartu. Po drodze zastanawiałam się jak będą wyglądać ostatnie miesiące w Hogwarcie oraz trzecie zadanie turnieju. Co do turnieju miałam bardzo mieszane uczucia. Czułam, że jeszcze się coś złego wydarzy. Tylko oczywiście nie potrafiłam określić co. To mnie denerwowało. Chciałam się w końcu nauczyć określenia co dokładnie było nie tak. Niestety nie byłam wróżką, która umiałaby przewidzieć przyszłość. Prychnęłam i pokręciłam głową na samą myśl. Gdy tylko znalazłam się już na terenie Hogwartu wzięłam swoje rzeczy i poszłam od razu do Salonu Wspólnego Slytherinu. Idąc korytarzami cieszyłam się, że wróciłam tutaj. Czułam na sobie wzrok niektórych uczniów. A niech się patrzą. Miałam do gdzieś. Weszłam razem z walizką do Salonu Ślizgonów. Zeszłam po schodach i rozejrzałam się lekko. Zobaczyłam moich przyjaciół siedzących jak zwykle przy kominku na kanapach.

- Rozmawiacie o mnie beze mnie? – spytałam podchodząc do nich z uśmiechem.

- Faye?! – powiedzieli chórem. Pansy do mnie podbiegła i mnie przytuliła.

- W końcu wróciłaś! – pisnęła odsuwając się ode mnie z uśmiechem.

- Księżniczko – podszedł do mnie Mattheo i wziął mnie w objęcia. Od razu mnie pocałował. Oddałam pocałunek z uśmiechem. Odsunęłam się od niego i przywitałam się z resztą.

- Dobrze, że już jesteś Bella. Robiło się tu nudno bez ciebie – powiedział z uśmiechem Theo.

- Faye podobno masz własną posiadłość – powiedział zachwycony tymi nowinami Enzo. Spojrzałam na Mattheo, a on tylkow wzruszył  ramionami uśmiechając się lekko.

- Owszem. I nie tylko posiadłość. – odparłam.

- Jak to? – spytał Mattheo.

- W posiadłości są cztery wilki. Dwa z nich należą do mnie – uśmiechnęłam się szerzej.

The Slytherin Princess IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz