Przez weekend zostałam w Posiadłości i opiekowałam się wilkami. Fenris i Larentia czuły się swobodnie w moim towarzystwie i nie odstępowały mnie na krok. Pozostałe dwa wilki trzymały się jeszcze na dystans. Dałam im czas na oswojenie się z moją obecnością tutaj. W niedziele pod wieczór wróciłam do domu by przygotować się na powrót do Hogwartu. Szczerze powiedziawszy trochę mi smutno się zrobiło gdy zostawiłam wilki w Posiadłości. Po powrocie do domu jeszcze trochę rozmawiałam z Jerome'em. Potem poszłam się spakować i wyszykowałam się do spania.
W poniedziałek wstałam wcześnie rano i szybko się ogarnęłam. Chciałam się wcześniej zjawić w Hogwarcie by jeszcze dziś pójść na zajęcia. Wyszłam ze swojego pokoju i poszłam do kuchni. Tam zastałam już czekającego na mnie Jerome'a.
- Dzień dobry maleńka – uśmiechnął się do mnie – Wyspałaś się?
- Ledwo – westchnęłam. Zrobiłam sobie szybko herbaty – Odstawiasz mnie do zamku? – spytałam spoglądając na wuja.
- Nie – pokręcił głową – Lepiej bym się tam na razie nie pokazywał.
- Wolisz tu na razie zostać? Czemu? – spytałam zaskoczona.
- Nie jestem ci tam potrzebny. Po za tym wiem, że sobie ze wszystkim tam poradzisz – uśmiechnął się do mnie.
- Dobrze mnie znasz – odparłam z uśmiechem. Napiłam się herbaty. – To jak się dostanę do zamku?
- Powozem – odparł krótko – Nie chce cię pospieszać, ale powinnaś już powoli znikać. Chyba nie chcesz się spóźnić co?
- Oczywiście, że nie – odparłam. Wypiłam herbatę i umyłam szybko kubek.
Porozmawiałam jeszcze chwilę z Jerome'em potem poszłam po swoje rzeczy. Wyszłam z walizką przed dom i podeszłam do czekającego na mnie powozu przed barierą. Pożegnałam się z Jerome'em i wsiadłam do powozu. Po chwili ruszyłam w drogę do Hogwartu. Po drodze zastanawiałam się jak będą wyglądać ostatnie miesiące w Hogwarcie oraz trzecie zadanie turnieju. Co do turnieju miałam bardzo mieszane uczucia. Czułam, że jeszcze się coś złego wydarzy. Tylko oczywiście nie potrafiłam określić co. To mnie denerwowało. Chciałam się w końcu nauczyć określenia co dokładnie było nie tak. Niestety nie byłam wróżką, która umiałaby przewidzieć przyszłość. Prychnęłam i pokręciłam głową na samą myśl. Gdy tylko znalazłam się już na terenie Hogwartu wzięłam swoje rzeczy i poszłam od razu do Salonu Wspólnego Slytherinu. Idąc korytarzami cieszyłam się, że wróciłam tutaj. Czułam na sobie wzrok niektórych uczniów. A niech się patrzą. Miałam do gdzieś. Weszłam razem z walizką do Salonu Ślizgonów. Zeszłam po schodach i rozejrzałam się lekko. Zobaczyłam moich przyjaciół siedzących jak zwykle przy kominku na kanapach.
- Rozmawiacie o mnie beze mnie? – spytałam podchodząc do nich z uśmiechem.
- Faye?! – powiedzieli chórem. Pansy do mnie podbiegła i mnie przytuliła.
- W końcu wróciłaś! – pisnęła odsuwając się ode mnie z uśmiechem.
- Księżniczko – podszedł do mnie Mattheo i wziął mnie w objęcia. Od razu mnie pocałował. Oddałam pocałunek z uśmiechem. Odsunęłam się od niego i przywitałam się z resztą.
- Dobrze, że już jesteś Bella. Robiło się tu nudno bez ciebie – powiedział z uśmiechem Theo.
- Faye podobno masz własną posiadłość – powiedział zachwycony tymi nowinami Enzo. Spojrzałam na Mattheo, a on tylkow wzruszył ramionami uśmiechając się lekko.
- Owszem. I nie tylko posiadłość. – odparłam.
- Jak to? – spytał Mattheo.
- W posiadłości są cztery wilki. Dwa z nich należą do mnie – uśmiechnęłam się szerzej.
CZYTASZ
The Slytherin Princess II
FanfictionCzternastoletnia Faye Rosenwood przeżyła w swoim życiu wiele. Dołączyła do szkoły magii i czarodziejstwa Hogwart na trzecim roku. Tam poznała przyjaciół i zaznała swojej pierwszej miłości. W międzyczasie udało jej się odkryć część sekretów swojej ro...