Rozdział V

48 2 0
                                    


Prawie cały ostatni miesiąc wakacji minął mi szybko. Niestety nie udało mi się zdjąć Saris. Tydzień przed rozpoczęciem roku postanowiliśmy z wujkiem, że jeszcze raz spróbujemy. Tym razem zaryzykujemy używając przy tym mojej magii. Jerome nie był tym pomysłem zachwycony, ale za bardzo nie miał wyjścia i musiał się zgodzić. Zeszliśmy do piwnicy i od razu usiadłam na znajomym krześle. Spojrzałam na wujka.

- Faye nie wiem czy to jest dobry pomysł – powiedział Jerome podając mi pasek.

- Myślisz, że chce znów stracić przytomność czy coś w tym stylu? – spojrzałam mu w oczy – Spróbujemy tylko raz obiecuje.

- Okej – westchnął i stanął za mną – Gotowa?

Zagryzłam zęby na pasku i chwyciłam boki krzesła mocno. Skupiłam się na magii i moje oczy zmieniły kolor na fioletowy. Od razu poczułam ostrzegawcze pieczenie od strony Saris. Po chwili kiwnęłam głową dając mu znak, że jestem gotowa. Jerome niepewnie wyjął swoją różdżkę i wymierzył ją w Saris. Zaczął znaną mi już inkantację. Czułam ból tak jak zwykle. Tym razem chciałam pomóc. Skupiłam swoją magię na Saris. Gdy tylko zaczęłam jej używać ból zaczął być nie do zniesienia. Łzy poleciały mi po policzkach, jęczałam z bólu ale nie chciałam przestać. Próby zdjęcia ze mnie Saris trwały parę godzin. W pewnym momencie poczułam jak krew leci mi z nosa, wyplułam z ust pasek i zaczęłam krzyczeć z bólu zaciskając mocno dłonie na krześle. Nie mogłam tego wytrzymać. Zaklęcia Jerome'a w połączeniu z moją magią wywoływały zbyt silny ból. W pewnym momencie przestałam krzyczeć. Czułam, że zaczęłam odpływać. Zachwiałam się na krześle. Wtedy Jerome przestał i mnie złapał zanim spadłam z krzesła.

- Faye? – wziął moją twarz w dłonie – Faye! – potrząsnął mną lekko. Spojrzałam mu w oczy. – Mów do mnie maleńka..

- Wujku .. – szepnęłam – Nie dam rady .. – zamknęłam oczy i zaczęłam szlochać.

- Już dobrze – przytulił mnie do siebie mocno i wziął mnie na ręce – Byłaś bardzo dzielna – szepnął i wyniósł mnie z piwnicy. Położył mnie na łóżku w moim pokoju.

- Czemu ja..? – szepnęłam do siebie. Otworzyłam oczy i spojrzałam ze łzami na Jerome'a.

- Nie wiem maleńka – pogładził mnie po głowie – Spokojnie będzie dobrze. Uda nam się to z ciebie zdjąć Faye.

- Jak? Za chwilę wracam do Hogwartu..

- Nie myśl o tym. Spróbuję coś jeszcze wymyślić – powiedział biorąc chusteczkę do ręki. Starł mi krew z pod nosa. Spojrzał na moje ręce i bark pokryte czarnymi żyłami. Westchnął cicho. Widziałam po nim, że bardzo się martwił o mój stan – Nie uważasz, że Mattheo i twoi przyjaciele powinni wiedzieć?

- Nie – odparłam szeptem – Nie chce by wiedzieli .. proszę nie pisz do nich o tym

- Dobrze – kiwnął głową – Ale uważam, że powinni wiedzieć. Na razie odpocznij – powiedział cicho i po chwili wyszedł z pokoju.

Czułam się strasznie wykończona tym doświadczeniem. Ten ból był gorszy od zaklęcia torturującego. Z tego wykończenia szybko zasnęłam. Niestety nie mogłam spać w spokoju gdyż znów miałam koszmar. Ale trochę różnił się od innych. W tym śnie znajdowałam się w nieznanym mi starym, podniszczonym domu. Stałam w salonie rozglądając się. Ściany były podniszczone i podrapane, meble były w strzępkach. Po mojej lewej stronie nie było połowy ściany. Podeszłam do niej i wyjrzałam na dwór. Wokół było ciemno. Okolice oświetlał tylko księżyc. Na dworze widziałam tylko puste pole, parę drzew bez liści i trochę krzaków. Czułam się tu nieswojo bardzo. Czułam, że nie powinnam tu być. Cofnęłam się parę kroków do tyłu. Nagle usłyszałam za sobą odgłosy szurania i stukania. Odwróciłam się gwałtownie, ale nic nie zobaczyłam. Podejrzewałam, że nie jestem tu sama. Nie byłam pewna co zrobić dalej. Chciałam się stąd wydostać. Chciałam się obudzić. Zaczęłam się szczypać w ramię, ale to nie pomagało. Wciąż znajdowałam się w tym domu. W tym śnie.

The Slytherin Princess IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz