†Rozdział 17. Przyjemne uczucie†

71 5 0
                                    

Tego ranka obudziłam się sama. Luka nigdzie nie było, ale mimo wszystko czułam jego piękny zapach. Było to przyjemne uczucie, móc się obudzić w łóżku osoby, którą darzyło się zaufaniem i pragnęło się być przy niej, równocześnie wiedząc, że ta osoba również była dla ciebie, jak ty dla niej. Było to w pewnym stopniu poczucie bezpieczeństwa i ciepła. Zawsze o tym marzyłam, bo nigdy tego nie miałam. Zawsze brakowało mi stabilności, bezpieczeństwa, ciepła, miłości, komfortu i zaufania do innej osoby. Teraz to miałam. A przynajmniej tak myślałam...

Czułam się już lepiej, ale otępienie dalej zostało. Nie chciałam, by tak było, ale byłam zbyt słaba, by udało mi się coś z tym zrobić. To uczucie przypominało mi czasy, kiedy byłam drobną, nieporadną nastolatką, którą życie karało za samo istnienie. No bo, co niby mogłam tak złego uczynić? Na to pytanie nigdy nie miałam dostać odpowiedzi.

Poruszyłam się niespokojnie i spróbowałam podeprzeć się na przedramionach, by móc usiąść. Nie było to łatwe, ale po którejś próbie, udało mi się i byłam z siebie niebywale dumna. Ledwo nie upadłam na materac ponownie.

Gdy tylko w miarę stabilnie usiadłam, drzwi do pokoju się otworzyły, a w nich ujrzałam Luka. Uśmiechnął się promiennie i zaczął do mnie podchodzić.

- Co za piękny widok! Mój skorpionek czuję się już lepiej? - Zapytał, a uśmiech nadal nie schodził mu z twarzy. Ja niestety byłam zbyt zmęczona próbą niepolecenia znów na materac, więc jedynie pokręciłam przecząco głową. Nie czułam się lepiej.

Jak tylko chłopak usiadł obok mnie na materacu, ja poleciałam do tyłu, zderzając się głową z ramą łóżka. Cicho jęknęłam, ale nie miałam dalszej siły, by podnieść rękę i pomasować bolące miejsce. W tym monecie czułam się taka słaba i bezsilna, że zapragnęłam płakać.

Gdy tylko Luke pojął, co się stało, nachylił się do mnie i pocałował bolące miejsce. Znowu chciało mi się płakać, ale już nie z bezsilności, a ze wzruszenia. To... było uroczę. Chciałam go przytulić, pocałować, cokolwiek, ale nie mogłam. Byłam wymęczona dwudniowym płaczem, na dodatek nic nie jadłam od momentu wyjścia na łyżwy i nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam jakieś picie w ustach, może to dlatego też miałam pustynie w gardle.

- Zaniosę cię teraz do łazienki, a później, jeśli będziesz chciała, zjesz zupę. Co ty na to? - Jego propozycje były bardzo kuszące, bo jak wcześniej wspominałam byłam głodna, a pęcherz bolał mnie już niemiłosiernie, ale wizja wstania z łóżka była przerażająca. Chłopak widząc moje zmieszanie pośpiesznie dodał: - Oczywiście we wszystkim ci pomogę. Nakarmię cię i pomogę przetransportować do łazienki. Już nie jesteś sama, Cora. Masz mnie - zapewnił, a ja zapragnęłam w to uwierzyć. Nieśpiesznie skinęłam głową, a on najdelikatniej jak tylko umiał, podniósł mnie i zaczął kierować się do jednych z trzech drzwi w tym pomieszczeniu. Najpewniej była to łazienka.

Gdy tam dotarliśmy delikatnie rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Było ono ładne i duże. Jak na taką willę przystało.

Chłopak posadził mnie na skraju wanny, nadal podtrzymując w obawie, że zaraz wpadnę do środka. Otworzył klapę od toalety, rozebrał mnie od pasa w dół, podniósł i posadził na porcelanie. Gdy ja skomlałam z bólu i prawie płakałam, on nie przestał mnie podtrzymywać i co jakiś czas szeptać "dasz radę", "dobra dziewczynka", "świetnie ci idzie". To również było miłe.

Jak tylko udało mi się oddać mocz, ten zaczął zdejmować mi bluzkę, po czym podniósł mnie i przeniósł do wanny. 

- Mogę cię umyć?

- Tak... - wyszeptałam ledwo słyszalnie. Mój głos, nie przypominał mojego głosu. Był łamliwy, zachrypnięty i taki nieprzyjemny. Nie lubiłam go, a słyszałam za każdym razem, gdy w domu działa mi się krzywda. Zawsze taki był. Niekiedy od płaczu, a niekiedy od zdzierania sobie gardła rozpaczliwymi krzykami.  

Luke odkręcił wodę i zaczął mnie nią oblewać. Później namydlił gąbkę i zaczął mnie myć. Spłukał pianę. Nałożył szampon na włosy i zaczął wmasowywać go w moją głowę. Nawet nie chciało mi się myśleć, skąd  go miał. Było mi wszystko jedno. Spłukał szampon. Nalał na ręce odżywkę i rozłożył ją na moje włosy. Gdy ona była na moich włosach, on zaczął szukać ręczników i szczotki. Znalazł. Wrócił do mnie i zaczął spłukiwać. Wziął ręcznik i delikatnie przykładał do mojej wilgotnej skóry. Wziął drugi ręcznik, ten wykorzystał do włosów. Wyjął mnie z wanny i zaczął iść w kierunku łóżka. Położył mnie na nim. Wsunął jedną nogę w otwór bokserek, później drugą. To samo ze skarpetkami i spodniami. Podniósł moją głowę i plecy, włożył bluzkę. Złożył pocałunek na moim czole i obiecał, że zaraz wróci z zupą.

Minęła minuta, a ja dalej leżałam w tej samej pozycji, w jakiej mnie zostawił. Te wszystkie czynności, jak załatwienie się czy siedzenie w wannie, wykończyły mnie, więc nie miałam nawet siły się przekręcić. 

Dwie minuty.

Trzy.

Cztery.

Pięć.

Sześć.

Siede...

I drzwi stanęły otworem, a w nich Luke i miska pełna zupy. Znowu się do mnie uśmiechał, a ja nie mogłam nawet tego odwzajemnić, chociaż bardzo chciałam.

Gdy on się zbliżał, ja próbowałam podnieść się do siadu i oprzeć plecy o bezgłowie. Próbowałam kilka razy, podczas kiedy chłopak na mnie patrzał, z czymś, co przypominało dumę. W końcu mi się udało, a chwilę później, miska z parującym jedzeniem została podana mi pod nos. A później łyżka z zupą pomidorową. Kochałam to danie. Zawsze, gdy byłam grzeczna mama pozwalała mi ją jeść, dlatego też ta zupa kojarzyła mi się z tą dobrą częścią dzieciństwa. Mało miałam miłych wspomnień, ale to z zupą było jednym z nich. Niby tylko danie, a tak je kochałam.

Jak tylko zjadłam, Luke postanowił, że mam iść spać, a, jako że nie miałam siły ani chęci, żeby się kłócić, zrobiłam to.

***

Po przebudzeniu się doszłam do wniosku, że czuję się już znacznie lepiej. Miałam siłę podnieść się i pójść do łazienki, oczywiście pod czujnym okiem chłopaka. Miałam również siłę, żeby się napić i chwilę porozmawiać z Lukiem, który był dziwnie markotny.

Oglądaliśmy właśnie bajkę "Zaplątani", gdy on niespodziewanie ją zatrzymał obróciwszy twarz w moją stronę, a jej wyraz wskazywał wielką determinację i powagę. Spojrzałam na niego pytająco, lekko zdezorientowana.

- Twoja matka dzwoniła jak spałaś - oświadczył, a ja poczułam się jakby ktoś wylał na mnie wiadro zimnej wody. Wpatrywałam się w niego otępiała, ale w moim spojrzeniu można było zobaczyć zdezorientowanie, rosnącą panikę i ból. Czego ona mogła chcieć? - Kazała ci przekazać, że masz jak najszybciej zjawić się w Nowym Jorku, ponieważ ma dla ciebie ważną informację - powiedział, jakby czytał mi w myślach. Jaką informację?

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że ta informacja będzie aż tak szokująca.

Hejka!

Witam w nowym rozdziale! Co prawda krótkim, ale zawsze coś, prawda? Chciałam jeszcze przeprosić, że tak długo nie było rozdziału, będę się starać wrzucać, co tydzień/dwa. 

Do zobaczenia!

Together we will even burn hell -  Fire #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz