Cora
– Mamo?! Tato?! - Krzyknęłam na całe gardło, a mój głos odbił się od ścian, gdy ja w pośpiechu wparowałam do domu. Luke, podążał za mną jak cień, gdy przemierzałam korytarz, aż nie trafiłam do salonu i stanęłam jak wmurowana.
Moja matka i ojciec siedzieli na kanapie, wpatrzeni przed siebie, jakby ich dusze nie były obecne, a oni sami mieli mętlik w głowie. Charlie stał zaraz obok mebla, na którym byli nasi rodzice i patrzył na mnie załzawionym spojrzeniem, w którym było pełno żalu, smutku i poczucia winy. Co tu się do chuja dzieje?!
Co najdziwniejsze, z mojej matki uleciała cała bojowość, którą miała zaledwie siedemnaście godzin temu. Co było jeszcze dziwniejsze od zaistniałej sytuacji. Ona nigdy nie wychodziła z roli bycia oziębłą i gburowatą suką.
– Mamo...? Tato...? Charlie...? - Zapytałam nie pewna, bo zaczynałam wątpić w to czy chcę poznać prawdę.
W końcu matka podniosła na mnie oczy, a ja zaniemówiłam.
Jej spojrzenie było puste i lodowate, pozbawione życia. Martwe. Nie było to do niej podobne, ona zawsze była pewna siebie, dumna i pełna nienawiści, gdy jej wzrok padał na mnie. Dzisiaj było inaczej. Kurewsko inaczej, a ja chciałam się dowiedzieć za wszelką cenę, dlaczego.
Carter i Scarlett byli znani z tego, że zawsze korzystali z życia, a ono nigdy ich nie opuszczało. A ich dzieci były ich porażkami, bo to życie przez nich marnowali. Głownie przeze mnie, bo Charlie był i jest tym złotym dzieckiem, któremu wszystko się należy i jest po prostu lepszy.
– Mówcie, co do cholery tu się dzieje! Czemu mam nagle pakować się w samolot i przylatywać tu z pieprzonego Londynu, bo wy nie możecie dłużej, kurwa, czekać, aż ja znajdę czas i będę mogła przylecieć!
– Nie tym tonem – upomniał mnie chłodno ojciec, podnosząc mój gniew jeszcze bardziej.
– A ty się nie odzywaj, jeśli nie zamierzasz mi nic mówić!
Oddychałam nerwowo, a mój wzrok skakał z kąta w kąt, z nerwów, które mną targały. Byłam kłębkiem negatywnych emocji, a nikt z zebranych tutaj, mi nie ułatwiał sprawy.
Spojrzałam na Luka, który stał dalej w miejscu i bacznie obserwował rozwój sytuacji. Przeniosłam wzrok na Charliego, który zaczął się do mnie zbliżać z wyciągniętą dłonią, ale ktoś mu to utrudnił, wchodząc do salonu z kuchni.
– Ani kroku dalej, kochany – lodowaty głos kobiety, automatycznie zatrzymał Charliego w miejscu.
Obróciłam się, by móc ją zobaczyć, a moje usta same się otworzyły na jej widok.
Miała może dwadzieścia coś lat, długie do pasa włosy, dwukolorowe tęczówki: jedną zieloną, identyczną do koloru moich oczu, a drugą niemalże czarną. Była wysoka, cholernie wysoka, a jej figura niemal powalała. Była szczupła jak osa, a ja w sekundę popadłam w kompleksy.
Ubrana była cała w czaerń. A na sobie miała przylegający do ciała golf, bojówki w stylu moro, ciężkie glany oraz chustę, która spoczywała na jej nosie, ale nie to było niepokojące. Jej pas na biodrach przerażał. Dookoła niego były przyczepione różnego rodzaju noże, a z dwóch stron, na jej plecach były bodajże katany. Miała tam nawet broń palną! Ale mimo wszystko wyglądała obłędnie...
Na chwilę złapałam z nią kontakt wzrokowy, a jej spojrzenie zmroziło mnie do szpiku kości. Nie było w nim ani życia, ani szczęścia, ani gniewu, nie było tam niczego. Jedynie... pustka... Wyglądała, jakby życie zniszczyło ją bardziej ode mnie. A nie sądziłam, że to możliwe.
CZYTASZ
Together we will even burn hell - Fire #1
Любовные романыOsiemnastoletnia Cora Evans przeprowadza się do Anglii na studia, gdzie nie ma nikogo bliskiego, jednak nie przeszkadza jej to aż tak bardzo jak powinno. Nienawidzi swoich rodziców, ponieważ odkąd pamięta, znęcano się nad nią, więc nie narzekam na t...