†Rozdział 20. Ironia losu†

67 2 0
                                    

Luke

   Plan szedł coraz to lepiej. Nikt nic nie zauważył, każdy myśli to, co miał myśleć, a to oznacza, że niepotrzebnie w siebie zwątpiłem przy planowaniu tego całego gówna.

   Zaśmiałem się, a mój śmiech odbijał się od ścian, tworząc echo. Boże, jacy ludzie są głupi i naiwni. Wystarczy mieć ich zaufanie, żeby tak łatwo zrobić ich w chuja, a gdy postawi się ich przed faktami, nagle są wielce zdziwieni i za wszelką cenę próbują wyprzeć fakt, że ktoś ich okłamał i nie zachował się fair. Nie rozumieją tego, że w życiu nic nie jest fair, a jak sami się tak zachowują to są cholernymi głupcami. Nie ma nigdy nic po równo, ktoś może ci dać coś, co w danym momencie cholernie potrzebujesz, ale ty możesz już nie mieć czegoś dla tej osoby. I nie musisz. Przyjdzie moment, gdy ta osoba będzie potrzebować czegoś czego nie ma, ale ty to masz i wtedy to ty możesz wyciągnąć pomocną dłoń i dać to coś tej osobie, ale nie musisz. Zawsze istnieje opcja schowania tego za plecami i udawanie, że ta osoba jest ślepa i wcale nie widziała jak jeszcze przed chwilą to trzymałeś i wahałeś się, czy nie okazać serca. Ale to też nie jest zawsze dobre rozwiązanie, bo później ta osoba może zrobić to samo nam. Dlatego właśnie ludzie powinni się nauczyć, że trzeba być samowystarczalnym, nie można polegać na kimś innym, bo ludzie raz są, a za chwilę wyparowują jak królik z kapelusza magika.

   Nauczyłem się tego od wspólniczki mojego ojca. A raczej jego szefowej. Przez lata obserwowałem Maleficent. Była to osoba, od której warto się uczyć, bo nikt na świecie nie osiągnął tego, co ona.

   Jedną rzecz z tych ważniejszych, to to, żeby mieć wyjebane, bo co ma być to będzie, nie można tego zmienić, a jeśli już coś nas zniszczyło to my zniszczmy ich, niech to moja twarz, będzie tą, którą przypomną sobie na łożu śmieci, bo to mój wizerunek będzie ich nawiedzać po sam grób, nie ich dzieci czy rodzin. Mój. Skoro czasem nie da się być lepszym od kogoś, trzeba być najgorszym, co można spotkać w swoim życiu. Nie możesz być marzeniem, więc bądź najgorszym koszmarem.

   Wiele lekcji od niej wyciągnąłem, ale te zapadły mi wyjątkowo w pamięci. Czasami naprawdę się zastanawiałem jakim, pieprzonym, cudem to tej kobiety boi się cały świat i każdy kto, chociażby o niej usłyszy już sra w gacie. Ale po latach obserwacji zrozumiałem. Jej nie dało się nie bać, bo była nieobliczalna. Nie tylko przez styl, w jakim zabijała, bo ten był paskudnie brutalny, nawet najlepszy zabójca pożgałby się kilka razy, dokonując takiej zbrodni, ale nie ona. Ona się świetnie zawsze bawiła i śmiała do rozpuku, bo w taki sposób uwalniała wszystkie emocje. Nie idealnie idealny sposób na to. Ona była po prostu walnięta, ale nikt nigdy nawet jej tego nie powiedział w strachu o własne życie.

   Zabawne, co nie? Największe samce alfa, boją się, że umrą z rąk kobiety. Cóż za ironia losu.

   Szedłem dalej, omijając różne śmieci, szkło i inne pierdoły, które pozostały w tych ruinach. Kochałem ten opuszczony szpital, bo czułem się jakbym spacerował po własnym umyśle. Niegdyś tak piękny i nieskażony, a teraz taki brudny, zakażony, cały w ruinach, gdzie kawałki dawnego idealizmu leżą na podłodze. To miejsce było drugim mną. Oboje byliśmy tak samo zepsuci, zrujnowani, że było to aż śmieszne.

   Wczoraj znów zwątpiłem w swój plan widząc jak Cora jest szczęśliwa, gdy pędziliśmy tym samochodem, gdy robiliśmy lody, a później, gdy je jedliśmy. Była taka niewinna, jak kwiat, który już prawie zwiędnął, ale wtedy przyszedł deszcz, a ona znów odżyła. Była delikatna, ale i krucha. Była podobna do róży, u góry piękna i idealna, ale jej łodygę zdobiły kolce, na które łatwo było się nadziać jak się nie uważało, a kwestia zobaczenia pierwszej kropli krwi była tylko sprawą sekund. Podobało mi się to w niej. Cała ona mi się podobała, ale wiedziałem, że to na nic, bo po co zakochiwać się w czymś, co jest zrujnowane do samych podstaw?

Together we will even burn hell -  Fire #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz