Cora
Trzęsącymi dłońmi wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer Oliviera. Liczyłam, że pomoże mi z ciałem.
Jeden sygnał. Drugi. Trzeci...
-Halo?- Zapytał zaspanym głosem.-Kto dzwoni?
-Wybacz Olivierze za przerwanie twego snu, ale są rzeczy ważniejsze.
-Cora?
-Nie, Święty Mikołaj.- Zażartowałam.
-Och, wybacz, Święty Mikołaju. Byłem grzeczny w tym roku... Mogę liczyć na prezenty?- Zaśmiał się.
-Przestań, kurwa, pierdolić. Potrzebuje pilnie twojej pomocy.
-Co się stało?- Zapytał żywszym i bardziej spanikowanym tonem. Jego panika odzwierciedlała moją wewnętrzną, której nie pokazywałam na zewnątrz.
-Jakby to powiedzieć...- Zamyśliłam się- Zabiłam człowieka i potrzebuje pomocy z ukryciem zwłok. Uznałam, że tobie najbardziej ufam więc do ciebie zadzwoniłam. Pomożesz mi? Błagam!- Pisnęłam.
-Że, co, kurwa?! Co ty zrobiłaś?! Jak to się stało?- Pytał jeszcze bardziej spanikowany. Obstawiam, że był na granicy zawału.
-No zabiłam jakiegoś starego faceta. Jak to się stało powiem jak przyjedziesz. To mogę liczyć na twoją pomoc?
-No, kurwa, innego wyjścia nie mam. Zabiorę ze sobą jeszcze Parkera i jadę. Wyślij mi wiadomością miejsce, gdzie to jest.
-Dziękuje, mój aniele z nieba.
***
Po dziesięciu minutach napiętego czekania, w końcu zjawili się moi księcia na białych koniach. Szybko do mnie podeszli. Prześwietlili całą moją osobę swoimi oczami, szukając jakichkolwiek obrażeń- których na szczęście nie było- po czym przenieśli wzrok na mężczyznę.
-Co tu się, kurwa, stało?- Jako pierwszy odezwał się Parker.
-Facet był pieprzonym zboczeńcem. Chciał się bić to, to zrobiliśmy. Jak dostał wpierdol, bo nie umiał nawet się obronić to się wkurwił i zaczął rzucać we mnie nożem. Wkurwiłam się i go zaatakowałam i skończyło się tak jak się skończyło.
-Kurwa- Jęknął Olivier po czym schował twarz w dłoniach.
-Nie maż się tylko pomóż mi pakować typa do samochodu.- Rozkazał Parker.
W duchu tak bardzo im dziękowałam jak nikomu innemu.
***
Wczoraj wydarzyło się tak dużo rzeczy, że dzisiaj już nie mam na nic innego siły.
Leżałam właśnie na łóżku wpatrując się w sufit. W tle leciała, cicho jakaś piosenka, a ja rozmyślałam. Rozmyślałam o wielu rzeczach, ale kilka z nich nie mogło wypaść mi z głowy. Na przykład: Dlaczego świat jest tak bardzo zjebany lub czemu ja tak właściwie żyje? Przez całe dzieciństwo było mi powtarzane, że każdy żałuje, że się urodziłam, ale przecież ja się nie prosiłam na ten fatalny świat. Moi rodzice chcieli tylko jedno dziecko, ale im nie wyszło. Przez wszystkie moje lata na tym świecie było mi powtarzane, że jestem wpadką i mnie nie chcą. A mnie za każdym razem łamało to serce. Mimo, iż byłam przyzwyczajona. Za każdym razem, kiedy myślałam, że na więcej kawałeczków nie mogłam się rozpaść życie udowadniało mi, że się mylę. Nadal się całkowicie nie poskładałam. Niestety tylko ja to mogłam zrobić, bo nikt inny nie kwapił się nawet do dołożenia jednego kawałeczka do całej kupki. Nawet Charlie. A to łamało mi serce jeszcze bardziej. Przez wszystkie te lata tylko patrzał, rzadko zadrżało się, żeby stanął w mojej obronie albo mi pomógł. Nie chciał się narażać na gniew rodziców, a to dlatego, że nie chciał stracić choćby najmniej ważnej rzeczy jaką od nich dostał. Tyle, że ja nic nie robiłam, a i tak mi się dostawało. Ja nie miałam od nich nic. Kompletnie nic. Nawet głupiego "przepraszam" nigdy nie dostałam. Ale czego ja się spodziewałam? Przecież byłam tylko wpadką i każdy chciał mojej śmierci.

CZYTASZ
Together we will even burn hell - Fire #1
RomanceOsiemnastoletnia Cora Evans przeprowadza się do Anglii na studia, gdzie nie ma nikogo bliskiego, jednak nie przeszkadza jej to aż tak bardzo jak powinno. Nienawidzi swoich rodziców, ponieważ odkąd pamięta, znęcano się nad nią, więc nie narzekam na t...