Cora
Delikatnie stawiałam kroki na czarno marmurowych stopniach schodów, w domu Maleficent. Wszędzie była broń palna i noże, obawiałam się nawet, że zaraz może wyskoczyć na mnie z sufitu jakieś ostrze na sznurku i mnie zabić. Wcale nie było by to dla mnie zaskoczeniem. Wręcz wydawało się to bardzo realne.
Gdy stanęłam na dole w stosunkowo ładnym makijażu, w krótkiej ale prostej i obcisłej sukience oraz z delikatnie polokowanymi włosami, spływającymi mi po ramionach, poczułam się ładna i byłam niemalże pewna, że Luke padnie z oniemienia na mój widok. Przynajmniej tak to sobie wyobrażałam i miałam nadzieję, że mój mokry sen się spełni.
Ruszyłam w stronę jadalni, skąd dochodziły piękne zapachy jedzenia i odgłosy rozmów, po części nie znanych mi ludzi. Przed samym wejściem do pomieszczenia, zawahałam się. Nie byłam pewna czy z własnej woli chcę wchodzić do paszczy lwa, gdzie wszyscy to jedni z najsilniejszych zabójców i złoli wszech czasów. Mimo to, z głową dumnie uniesioną do góry, wkroczyłam do pomieszczenia.
Wszystkie rozmowy ucichły, gdy ich oczy zobaczyły moją twarz i ciało. Przez parę chwil poczułam się bardzo niekomfortowo, moje ciało jakby zastygło, a w skroniach mi pulsowało.
– Hej, co tam? – Zapytałam i gdy tylko to zrobiłam, miałam ochotę strzelić sobie w pysk. Powiedzenie tego do gromady zabójców, którzy na pewno byli by w stanie mnie zabić w mgnieniu oka, było skrajnie niedorzeczne. – Wybaczcie – wymamrotałam speszona.
– Wszystko wyśmienicie, skorpionku – odparł zmysłowym i uwodzicielskim tonem, jako pierwszy Donovan.
– Jeszcze raz spróbuj poderwać moją, zajętą siostrę, a odcięcie twoich jaj razem z kutasem, będzie najprzyjemniejszym co cię spotka, kochany.
Donovan się wzdrygnął, ja wyszczerzyłam w jego stronę zęby, Maleficent przewróciła oczami, wszyscy mężczyźni złapali się za swoje penisy z grymasami na twarzach, a przyjaciółki mojej siostry jedynie wzruszyły ramionami, jakby przyzwyczajone do podobnych tekstów. Donovan już więcej nie śmiał poruszyć tego tematu, doskonale wiedząc, że Maleficent nie żartowała i gotowa była to zrobić, mimo tego, że był jej przyjacielem.
– Jak u was wyglądają święta? – Zapytałam, jednocześnie rozglądając się po twarzach wszystkich, tu zebranych.
– Normalnie, tyle że zamiast czytać biblie i dzielić się opłatkiem idziemy do lasu zabić jakiegoś dzika – odpowiedziała mi ruda dziewczyna, której imienia nie znałam, ale podejrzewałam, że jest ona Aurorą Gelbero.
Wyraz mojej twarzy musiał być bardzo zabawny, bo parę mężczyzn zaczęło się cicho śmiać, ale mi do śmiechu nie było ani trochę. Czy oni nawet w święta nie mogą odpuścić sobie zabijania kogoś?
– Luzuj, młoda. Nie zabijamy zwierząt, a w święta raczej mamy wolne. Święta zazwyczaj spędzamy jak każdy, choinka, kominek, piosenki świąteczne, dużo pysznego żarcia, po którym będziemy później umierać i jakieś nieśmieszne żarty. Myślę, że przeżyjesz – powiedziała ta sama dziewczyna, co wcześniej.
Chwilę jeszcze rozmawiałam z nimi w kuchni, po czym przeszliśmy do salonu, by już oficjalnie rozpocząć wigilię.
– Przepraszam, że spytam, ale jak się nazywacie? Nie licząc grona męskiego i Maleficent, ich już zdążyłam poznać.
– Esmeray Palmer – przedstawiła się jedna z kobiet. Jej twarz była smukła i ładna. Usta miała pełne, nos prosty i leciutko zadarty, natomiast oczy zielone jak las w nocy. Włosy były ciemno brązowe i nie wiadomo czy były proste czy może jednak delikatnie falowane. Jak na swój wiek, była przepiękna.
CZYTASZ
Together we will even burn hell - Fire #1
RomanceOsiemnastoletnia Cora Evans przeprowadza się do Anglii na studia, gdzie nie ma nikogo bliskiego, jednak nie przeszkadza jej to aż tak bardzo jak powinno. Nienawidzi swoich rodziców, ponieważ odkąd pamięta, znęcano się nad nią, więc nie narzekam na t...