†Rozdział 11. Nowy początek†

96 6 0
                                    

Cora

Nadal siedziałam na łóżku wpatrując się w naszyjnik. Był piękny. Zdecydowanie był. Po kilkunastu minutach wgapiania się w biżuterię, założyłam ją.                                                                          

Przesiedziałam tak jeszcze pół godziny aż wpadłam na pewien plan. Szybko wyciągnęłam telefon i zaczęłam wystukiwać wiadomość. 

Do Oliviera: Hej, podał byś mi adres domu Luka???

Jego numer zdobyłam kilka dni temu na imprezie. Nie ciężko było go dostać. Ba! Prawie w ogóle nie musiałam się starać o niego.

Od Oliviera: Dzień dobry, Coro. Miło, że piszesz. Zanim Ci go podam czy mógłbym zapytać po co Ci jego adres?

Do Oliviera: Chciała bym go odwiedzić i podziękować za naszyjnik, bo wcześniej nie zdążyłam. Bez obaw nie zabiję go.

Od Oliviera: Obawiam się, że jego dom nie jest idealnym miejscem do waszego spotkania, ale dobrze.

                                                                         ***

Po pół godzinnej jeździe w końcu dotarłam na miejsce. Jego dom znajdował się w środku pieprzonego lasu. A sam budynek... był jedną pieprzoną willą! Był zbudowany z cegły i drewna. Dookoła niego były drzewa i inne rośliny. Cała posesji była ogrodzona wielkim stalowym płotem. Dom wyglądał jakby już miał swoje lata. Co prawda tylko styl budowania na to wskazywał, ponieważ sam budynek był zadbany i nie wyglądał jakby miał więcej niż rok.

Brama była otwarta przez co mogłam łatwo wjechać do środka. Szybko wysiadłam z samochodu i poszłam do drzwi. Niepewnie nacisnęłam dzwonek i czekałam aż ktoś mi otworzy. Długo nie musiałam tak stać bo już po chwili otworzyła mi jakaś kobieta. Wyglądała trochę jak sprzątaczka. Miała na oko czterdzieści lat i była niska. Niższa ode mnie. Powitała mnie miłym uśmiechem. Odwdzięczyłam jej się tym samym.

-Dzień dobry. Jest może Luke w domu?- Zapytałam grzecznie.

-Witam. Tak, jest. Przed chwilą wrócił. Chodź, zaprowadzę cię do niego.- Powiedziała miło i otworzyła szerzej drzwi, żebym mogła wejść. Dom był naprawdę wielki, a żeby dojść do pokoju chłopaka musiałyśmy poświęcić piętnaście minut. Kobieta zapukała do drzwi a po chwili jak usłyszała ciche "proszę" weszła do środka zostawiając mnie samą.  Po kilku minutach wyszła. Otworzyła szerzej drzwi i zaprosiła mnie do pokoju. Niepewnie weszła do pomieszczenia i rozejrzałam się żeby znaleźć gdzieś chłopaka. Po chwili namierzyłam go wzrokiem. Leżał rozłożony na łóżku i patrzał na mnie. Ten wzrok... Ten wzrok był dziwny. Jakby dzik, a może osoba do, której należał była tylko cieleśnie w tym pomieszczeniu? Możliwe. Przez chwilę stałam tak tam i patrzyłam na chłopaka czekając na jego ruch. Czekałam jak bezbronne zwierzę z świadomością, że nie może już nic zrobić i jest już po niej, tak też się czułam. Nie wiem czemu tak się poczułam. Może to przez ten wzrok? Może to przez świadomość, że jestem tu nie chciana? Wszystko było możliwe.                                                                                                                     Nerwowo przeskoczyłam z nogi na nogę, co wywołało reakcję chłopaka. Cicho odchrząknął odrywając ode mnie wzrok. Boże, jak ja mu za to dziękuję. 

-Czego chcesz?- Zapytał kpiąco.

-Może trochę milej?- Warknęłam przez, co zwróciłam na siebie uwagę chłopaka. Od razu tego pożałowałam.- Przepraszam.- Mruknęłam cicho- Przyszłam ci podziękować za naszyjnik. Wcześniej może i powiedziałam "dzięki", ale chciałam teraz zrobić to trochę w mniejszym szoku... No więc... Dziękuje. Naprawdę dziękuje, Luke.

Together we will even burn hell -  Fire #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz