†Rozdział 25. Nowy York†

48 3 0
                                    

Cora

Obudziłam się znów z ogromnym bólem głowy i kacem. I znów przeżywałam koszmar, ale tym razem z powodu swojego stanu. Czułam się okropnie.

Przekręciłam głowę i podniosłam się na łokciach, po czym spojrzałam na podłogę w salonie, gdzie zauważyłam śpiącego Xsandera. Ta...

Wczoraj byliśmy tak zmęczeni, że postanowiliśmy się położyć, ale nie chciało nam się przechodzić do sypialni, więc Xsander jako dżentelmen pozwolił mi spać na mojej własnej kanapie, a sam położył się na ziemi. Bałam się teraz jedynie w jakim stanie muszą być jego plecy, bo spanie na twardym to jednak nic przyjemnego.

Odchyliłam głowę z jękiem z powrotem wylądowałam na plecach.

- Aua... - tego lądowania nie mogłam zaliczyć do udanych. Zdecydowanie nie.

- Czego jęczysz? - Odezwał się zaspanym głosem mój ulubiony towarzysz.

- Bo, kurwa, mogę - mruknęłam.

Przesiedzieliśmy jakieś trzy minuty nim znów się odezwał.

- Ej.

- Co znowu? - Odparłam, bez koszty entuzjazmu.

- Co robisz w święta?

- Odwalę się jak szczur na otwarcie kanału i pójdę na romantyczną kolację sama ze sobą. A co?

- Serio?

- Nie. Będę gnić w domu, wraz z książką.

- Nie możesz.

- Bo co? - Zapytałam z lekką irytacją, że chce pokrzyżować moje plany.

Przekręciłam głowę w jego kierunku i uniosłam z wyczekiwaniem brew.

- Bo idziesz z nami na kolację. Co roku wyrządzamy wigilię w domu Brooklyn. Jest idealny, nie za duży jak dom Luka i nie za mały jak mój. Plus jest taki słodki i przytulny, że jak tylko wejdziesz to już nie chcesz wychodzić. Mówię ci, to będą najlepsze święta w twoim, jebanym życiu!

- Nie chce mi się - po powiedzeniu tego przymknęłam powieki i założyłam ręce za głowę, która wciąż była zwrócona w jego kierunku.

- Nie masz wyjścia.

Otworzyłam oczy i popatrzałam na niego jak na idiotę.

- Niby czemu?

- Bo już zdecydowałem za ciebie - bezczelny cham posłał mi całusa w powietrzu i uśmiechnął się uwodzicielsko, ze świadomością i premedytacją psując mi moje plany. Doskonale wiedział, że nie miałam serca mu odmówić.

Rozciągnęłam się i zwlekłam z kanapy, uważając żeby nie nadepnąć przy okazji chłopaka.

- Dokąd idziesz?

- Do kuchni, zrobić śniadanie, też chcesz?

- Jeśli jesteś na tyle miła... - Popatrzał na mnie oczami kota ze Shreka, na co nie mogłam się nie zaśmiać i pokręciłam głową z politowaniem.

Otworzyłam lodówkę, a po zobaczeniu w niej światła, mleka, zepsutego pomidora i jednego jajka postanowiłam, że zrobię nam płatki z mlekiem, bo nie było nawet mowy o pójściu do sklepu.

- Szef kuchni postanowił, że zrobi pewno wybitne danie - zrobiłam chwilę napiętej ciszy, po czym kontynuowałam. - Płatki z mlekiem - uśmiechnęłam się w stronę Xsandera, co raczej wyglądało jak grymas, ale miałam to w dupie.

Together we will even burn hell -  Fire #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz