8. Płotki

579 9 0
                                    

– Cześć, miło mi Cię w końcu poznać.
John B.
Jego brązowe roześmiane oczy błyszczą od szczerości i skruchy. Wysoki i barczysty chłopak z dłuższymi brązowymi włosami, które podtrzymuje czerwona czapka założona tyłem na przód.
– Ciebie też Mary Ann z Californii. Sarah wiele nam o Tobie opowiadała. – uśmiecha się John B obejmując swoją dziewczynę ramieniem kiedy siadają na sofie wcześniej wręczając mi piwo.
– Tak, podobno świetnie dogadujesz się z falami w Banks.
JJ Maybank.
Równie wysoki i barczysty chłopak, blondyn z dłuższymi włosami obojętnie zaczesanymi do tyłu. Ma niebieskie oczy - ale nie tak jasne jak Rafe - którymi patrzy w taki sposób jakby czytał mnie niczym otwartą książkę. Sarah mówiłam, że rzuca ironią i pomysłami w lewo i prawo będąc w tym wszystkim szczerym.
I JJ jest przystojny.
– Tak, lubimy się. – uśmiecham się szeroko.
– Na jak długo przyjechałaś? Tylko na okres lata jak wspominała zawsze Sarah?
Kiara.
Miła jednak nieufna obcym. Ciemnoskóra dziewczyna z krętymi włosami o których marzyłam całe swoje życie. Długie zgrabne nogi oraz szerokie zaokrąglone biodra, okrągła buzia i piwne oczy z podobnym cieniem spojrzenia jak u JJ'a. Pochodzi z rodziny gdzie nie brak na nic pieniędzy, ale nigdy nie potrafiła odnaleźć się w towarzystwie Snobów.
– Na razie na okres lata. – odpowiadam i otwieram butelkę piwa w tym samym czasie co Pope.
Pope.
Uśmiechnięty pozytywny chłopak o skórze ciemniejszej niż Kiara. Jego marzenie to dostać się na studia i pomagać ludziom jako lekarza, spędza wielu czasu na nauce i jest oczytany. Mam wrażenie, że zna odpowiedź na każde pytanie. Ciemnobrązowe duże oczy, dłuższe czarne jak węgiel afro u góry, a mocno ścięte po bokach.
– Jak jest w Californii? Nigdy tak nie byłem i pewnie nie będę. Opowiedz coś o niej. – pyta uśmiechnięty chłopak mojej przyjaciółki. Przez chwilę się zastanawiam nim odpowiem.
– Jest tam głośno, mieszanka kultur na każdym kroku, a ludzie są tam są zupełnie inni niż tu. Tam gonisz dzień i myślisz o tym co musisz zrobić jutro, a tu zwyczajnie cieszysz się dniem i nie chce żeby się kończył. – podczas uśmiechu zwilżam usta i widzę jak wsłuchują się w to co mówię. – Są piękne dzikie plaże, mnóstwo parków narodowych i oczywiście słynne wzgórze Hollywood, które jest tak mocno przereklamowane jak o nim mówią. – śmieję się wydymając ust.
– A Dom Pani Winchester? Byłaś w nim? – w oczach Pope'a błyszczy ciekawość.
– Tak, raz. – kiwam głową i muszę napić się zimnego piwa bo czuję suchość w ustach. – To niesamowity dom, potężny, kolorowe witraże, rzeźbienia w drewnie i stara amerykańska kolorystyka, przepych, okna balkonowe bez balkonu, korytarze prowadzące donikąd i cała jego otoczka połączona z historią robi klimat.
Z każdym pytaniem, każdym kolejnym piwem, z każdym śmiechem i żartem atmosfera stawała się być dziwnie znajoma. Odnajdywałam się w tej grupie ludzi tak jak mówiła mi Sarah.
Są prości i nie wymagają od siebie nawzajem niczego innego prócz szczerości. A mi takiej czystej szczerości potrzeba. Czegoś łatwego, niewymagającego i prostego. Czegoś co daje szybki uśmiech.

Last summer was a mistake (Rafe Cameron)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz