— Cieszę się, że przyjechałaś. Serio, cieszę się że tu jesteś.
Topper Thorton patrzy na mnie z szerokim i szczerym uśmiechem. Siedzimy obok siebie na uboczu, z dala od ludzi bawiących się przy ognisku, trzymamy w dłoniach puszki z chłodnym piwem i patrzymy na zachód słońca.
— Chcę Cię przeprosić Top.
— Niby za co? Nie masz za co.
— Mam. — obracam głowę żeby na niego patrzeć. — Zwłaszcza za to, że ani razu od Twojego rozstania z Sarah nie zapytałam jak się z tym czujesz.
— Mary daj spokój. Miałaś poważniejsze problemy na głowie, a to rozstanie to nic wielkiego.
— Dwa lata uważasz za nic wielkiego? — unoszę jedną brew do góry akcentując pytanie.
— Nie o to chodzi, źle to powiedziałem. Chodziło mi o to, że to rozstanie w porównaniu do tego co przechodziłaś Ty to nic wielkiego. I to ja powinienem zapytać Ciebie Mary Ann, jak się trzymasz?
Przykładam butelkę do ust, a zimne piwo chłodzi moje wnętrze.
— Zapytałam pierwsza.
Topper śmieje się kręcąc głową i tak samo jak ja bierze łyk piwa.
— Nic się nie zmieniłaś, dalej jesteś pyskatą zołzą.— uśmiecha się patrząc mi w oczy, a później zwraca się znów w stronę zachodzącego pomarańczowego słońca. — Nie wiem co słyszałaś od Sarah, ale ten związek od dawna był skazany na porażkę. Nie umiałem się z nią dogadać, ona nie umiała dogadać się ze mną i tak wyglądały ostatnie, nie wiem, trzy miesiąca? Zanim oboje uznaliśmy, że to już nie ma sensu. Po prostu.
— I tak po prostu przestałeś ją kochać? Tak się da?
Powiedz, że tak. Powiedz to.
— Nie, nie wiem czy kiedykolwiek przestanę, ale to teraz kochanie jej to inny rodzaj kochania. Kocham wspomnienia z nią i to co razem przeżyliśmy, zawsze będzie mi droga, ale na ten inny sposób. Rozumiesz?
— Staram się.
— Cieszę się, że jest szczęśliwa i widzę, że jest. Nawet jeśli to Płotka John B. Osobiście uważam, że stać ją na kogoś lepszego, ale skoro to miłość, a miłość nie wybiera więc... — wydyma usta, a po chwili kosztuje piwo.
— To fajny facet, poznałam go.
— Widziałaś jak się ubiera? Ten koleś nie ma gustu. — marszczę brwi oraz nos.
— Powiedział koleś, który ma na sobie różową koszulkę Polo.
— To łosoś, nie róż.
Oboje się śmiejemy. Dlatego go lubię, ma do siebie ogromny dystans, zawsze miał jednak teraz kiedy jest singlem jest jeszcze bardziej otwarty na ludzi i świat. Lubię w nim to, że będąc w jego towarzystwie też się takim stajesz, on daje Ci energię, a nie ją z Ciebie wysysa.
— Tak serio, od kiedy nazywacie się Snobami i Płotkami? Co mnie tak dokładnie ominęło? — pytam pijąc piwo.
— Hmm. W zasadzie od zawsze, to ciągnie się od szkoły i nawet nie raz słyszałem to od rodziców. No, a teraz kiedy Sarah jest z Płotką jakoś nazywamy ich tak częściej. Poznałaś tylko John'a B czy całą resztę ich bandy?
— Tak, poznałam wszystkie Płotki i polubiłam ich.
Uśmiecham się na wspomnienie z zeszłego tygodnia kiedy to rozeszliśmy się nad ranem ze zbyt dużą ilością alkoholu we krwi. Dawno nie spędziłam tak dobrego czasu jak z nimi.
— Kiara jest nieufna i ładna, Pope jest inteligentny i sympatyczny, a JJ jest...przystojny i ciekawy.
Mówię szczerze pierwsze słowa jakie przychodzą mi na myśl kiedy myślę o każdym z nich.
A może to to kolejne piwo sprawia, że rzucam szczerością od tak?
— Maybank jest przystojny? Mary czy Ty z nim kręcisz?
— Nie, ale ma w sobie coś ciekawego coś co nie wiem, sprawia, że jest fajny. Po prostu i tyle. Czy jeśli uznam kogoś za przystojnego to znaczy, że od razu muszę z nim kręcić? — pytam mrużąc oczy.
— Jeśli uznaję Lilian za ładną, to raczej mam ochotę ją bliżej poznać i raczej zaciągnąć do łóżka.
— To było puste nawet jak na Ciebie, Top.
— Ej, jestem wolnym Snobem. Czego się spodziewałaś? — śmieje się dopijając piwo, później odkłada pustą butelkę na bok i kładzie się na piasku. Dopijam to co zostało mi żeby po chwili położyć się obok niego i tak samo wpatrywać się w pojawiające się gwiazdy. Muzyka w tle staje się coraz głośniejsza.
— Nie wspominaj o tym Rafe'owi, wkurwi się.
— Bo?
— Nienawidzi Maybank'a od kiedy ten skopał mu dupę w ostatniej klasie. Kurwa, serio mocno go skopał.
— Czemu?
— Sam do końca nie wiem, poszło od słowa do słowa, a zaczęło się od żartów o Płotkach.
— Cokolwiek, nie interesuje mnie zdanie Rafe'a.
Tkwimy przez chwilę w zupełnej ciszy. W ciszy, który nam obu nie przeszkadza. Wypiłam już kilka piw i teraz kiedy się położyłam czuję się lekko i luźno i tak bez zmartwień. Bez myślenia. Tak mi dużo łatwiej, to tak jakbym zanurzyła się pod wodą. Wygłuszenie.
– Mary wiem, że przechodzisz ciężki czas, nie powiem Ci, że wyobrażam sobie jak ciężki bo tego bólu nie da się spróbować poczuć. – obracam głowę na piasku słuchając słów chłopaka. – Widzę jaka jesteś wycofana, później na moment wracasz, a potem znów po chwili się wycofujesz. To wygląda jakbyś się karała za to, że jesteś szczęśliwa i że jesteś, jakbyś nie wiem, nie chciała być sobą sprzed tego co się przydarzyło. Nie chcę Cię pouczać, nie chcę mówić Ci co masz robić bo to Ty musisz być na to wszystko gotowa, ale chcę jedynie żebyś wiedziała, że Emma i Colin skopali by Twoją zgrabną dupę, gdyby widzieli jak się stopujesz przed...powrotem do bycia szczęśliwą.
Topper obraca twarz w moją stronę, a ja skupiam oczy wyłącznie na jego ciemno-różowych ustach, które mówią mi to co wszystko czego nieświadomie potrzebowałam usłyszeć. Mówią mi to wszystko czego do tej pory nie powiedział mi nikt inny. Czuję dziwne uczucie duchowego zrozumienia, ono jest tak dziwne i tak intensywne, tak przepełnione bólem i jednocześnie ukojeniem, że mam ochotę go pocałować.
Nie. Nie mogę tego zrobić, nie patrz na te usta Mary. Skup się na oczach.
– Nie czuj poczucia winy za to, że jesteś szczęśliwa i dobrze się bawisz. Zamknij drzwi tego długiego okresu pełnego bólu, ale nie na klucz, nie zamykaj się na to na zawsze.
Mów do mnie, mówi mi to wszystko. Chcę to słyszeć.
– A jeśli poczujesz wyrzuty sumienia to weź kartkę i napisz do nich list. Napisz w nim jaki miałaś zajebisty dzień nawet jeśli będą w nim Płotki, opowiedz im jak dobrze się bawiłaś, ile fal zdobyłaś tego dnia i jak wielką przyjemność Ci to sprawiło, jakie było gorące słońce i zlicz ile uśmiechów miałaś danego dnia. Zrób z tego pamiętnik, wyślij list w butelce zrób z nim cokolwiek co będziesz chciała Mary, ale napisz go. Będzie Ci lżej.
– Potrzebowałam usłyszeć to wszystko Top.
Chłopak uśmiecha się szeroko, a ja zwracam twarz do gwiazd z takim samym uśmiechem jak on. Potrzebowałam tych słów, takiego rodzaju rozgrzeszenia.
– Baw się w to lato tak jak zawsze, bądź sarkastyczną zołzą tak jak zawsze, tańcz do rana, pij wódkę i pieprz się na dachach budynków.
– Tego w liście im nie opiszę. – śmieję się głośno słysząc już teraz teatralny zabawny ton jego głosu.
– No, Colin by się wkurwił, a Emma zacytowałaby buddę z Tybetu.
Tak, tak chyba by było.
CZYTASZ
Last summer was a mistake (Rafe Cameron)
FanfictionJak wykorzystałam Ciebie, Ty wykorzystałeś mnie. Ty byłeś pijany, a ja zawsze tego chciałam. Ja zapomniałam, a Ty?