Fala mnie pochłania.
Wycisza. Zabiera myśli. Obdziera mnie z nich. Blokuje.
Słońce przebijające się przez wodę tworzy ją błękitną. Lazurową. Bajkową. Jak jego oczy.
Wychodząc z fali zamykam je by po chwili opaść na wodę , która zabiera mnie poniżej powierzchni.
Świat milknie. Bez dźwięk. Cisza.
Cisza, która w moim życiu ostatnio jest zbyt często. Której chcę się w pewnym stopniu pozbyć, ale w pewnym stopniu też jej potrzebuję. Mój umysł stał się skałą, a serce jest kruche jak szkło.
W zeszłe lato tak nie było. Nie było tak bo oni byli w moim życiu. I on też.
Oddech Atlantyku przyjemnie otacza moje rozgrzane ciało pieszcząc je. Koi. Uspokaja. Nie tylko moją skórę, na którą już zadziałało tutejsze słońce, ale myśli. Mogłabym pozostać w tym stanie hibernacji przez kilka godzin, ale zaczyna brakować mi oddechu. Wyłaniam się nad wodę czerpiąc powietrze do płuc, dłoń zarzucam na deskę, a drugą przejeżdżam sobie po twarzy żeby pozbyć się pojedynczych łez Atlantyku.
Fala. Pierwsza myśl - tata.
To on ciągał mnie tutaj na tą plażę każdego słonecznego wakacyjnego dnia odkąd miałam pięć lat, żeby uczyć mnie surfować. Łapać fale. Dać im się ponieść. Pokochać je i wodę. Colin był tak samo nieprzewidywalny jak one. Tak samo szalony i spontaniczny jak one. Pełen energii i cieszący się z życia, które miał. Kochał życie. Kochał swoją Emmę ponad wszystko. Ich miłość była dokładnie jak w Hymnie o miłości. Była cierpliwa i łaskawa, nie zazdrościła, nie szukała poklasku i nie unosiła się pychą. Nie unosiła się gniewem i nie pamiętała złego. Ich miłość znosiła wszystko, wierzyła we wszystko i nie ustawała.
Była tą miłością, którą i ja chcę z kimś przeżyć.
I szczerze myślałam, że na nią trafiłam.
Zeszłego lata myślałam, że moja ścieżka właśnie skrzyżowała się z tą drogą, która jest dla mnie. Której szukałam i na którą cierpliwie czekałam. Zeszłego lata Rafe dał mi tak wiele siebie i swojego czasu ile nie dał mi nigdy przez pozostałe wakacje. Zeszłe lato było inne niż zwykle. Jego oczy patrzyły na mnie inaczej niż zwykle, dotyk jego dłoni na moim ciele różnił się od tego z poprzedniego roku. Dał mi tak wiele powodów żeby myśleć. Rozważać. Wyobrażać. Czuć.
Po czym zostawił z drakońskimi słowami, które słyszę echem do dziś nawet kiedy go nie widzę.
Grał ze mną w grę, która nie była zabawna.
Dreszcze atakują moje ciało dlatego kładę się na deskę i płynę do brzegu plaży, na której już nie ma tylu ludzi. Jednak im bliżej jestem tym mocniejszy czuję chłód, a kiedy stawiam kroki na rozgrzanym piasku wiem już od kogo ten chłód wycieka. Wycieram się dokładnie ręcznikiem i ubieram na siebie długą białą koszulkę z krótkim rękawem która należała do taty. Wygrał ją wraz z małym pucharem na zawodach suflerskich kilka lat temu.
– Wsiadaj do samochodu i daj mi deskę. – marszczę brwi i nie oddaję mu rzeczy kiedy wyciąga po nią ręce.
– Co? Nie.
– Wsiadaj Mary.
– Nigdzie z Tobą nie wsiądę.
– Rose powiedziałam, że mam Cię odebrać przed kolacją dlatego daj mi tą pierdoloną deskę i wsiądź kurwa do tego samochodu.
Patrzę na niego bijąc się przez chwilę z myślami. Skoro Rose go o to poprosiła to jeśli wróci beze mnie może zacząć dociekać, a ja nigdy nie miałam wymówek żeby nie spędzać czasu z jej synem. Rose doskonale o tym wie. Pójście na nogach jest kiepskim pomysłem bo to na prawdę daleko od domu Cameronów.
– Po prostu kurwa wsiądź do tego auta Mary.
Zakopuję swoją dumę głęboko w głowie i odkopię ją dopiero jak wysiądę pod domem. Podaję mu deskę, poprawiam mokre włosy idąc przez żółty rozpalony piasek prosto do jego samochodu, który czeka na wyznaczonym miejscu do parkowania. Patrzę na siedzenie pasażera gdzie widzę rozłożony koc więc rezygnuję z ręcznika i składam go w kostkę. Obchodzę samochód podczas kiedy Rafe mocuje deskę na dachu, ja wrzucam rzecz do bagażnika i siadam na miejscu obok kierowcy.
Gorąc w środku zmieszany z jego perfumami przypomina mi równie ciepłą sierpniową noc w jego pokoju. Zagryzam mocno wargi. Ta przestrzeń będzie dla nas zbyt mała.
Trzaśnięcie drzwiami. Ryk silnika. Letnia muzyka z radia. Buchający chłód z klimatyzacji. I on.
Patrzę przez moją boczną szybę starając się skupić na tym co widzę za nią, a nie na tym kto siedzi obok. Żałuję, że nie zabrałam ze sobą telefonu bo wtedy przynajmniej mogłabym obejrzeć krótkie nagrania ze śmiesznymi kotami.
– Nie potrafię zrozumieć dlaczego taka jesteś. Dlaczego tak bardzo nie chcesz mnie znać? – zamykam oczy słysząc pytania jakie padają z jego ust. – Tamtej nocy, oboje tego chcieliśmy więc dlaczego zachowujesz się jakbym to ja był wszystkiemu winien? Nie zmuszałem Cię do tego.
– Nie chodzi o to, że ze sobą spaliśmy tamtego lata.
– To o co chodzi?
Odpowiadam mu ciszą, krótką, jednak dla niego zbyt długą. Marszczę brwi obserwując z niezrozumieniem dlaczego nagle zjeżdżamy na pobocze w środku niczego.
– Co Ty robisz? – odruchowa spoglądam na chłopaka siedzącego obok i widzę jak oblizuje nerwowo wargi, zanim jego ciało obraca się w moją stronę i gasi silnik, a drzwi automatycznie się blokują.
– Czekam.
– Czekasz na co?
– Aż zaczniesz odpowiadać na pytania, które Ci kurwa zadaję.
– Jesteś popieprzony. – parskam wściekle mając ironiczny uśmiech na twarzy.
– A ty w końcu dorośnij.
– Że słucham co?
– Dorośnij. Dorośnij do tego, żeby umieć rozmawiać nawet o czymś co nie jest dla Ciebie wygodne. Zacznij zachowywać się tak jak chcesz żeby Cię traktowano bo właśnie teraz, pouczam Cię jak pieprzonego dzieciaka, którym wiem, że nie jesteś. Ale tak się kurwa zachowujesz. – podnosi na mnie głos, a moje płuca zaczynają nierównomiernie zbierać powietrze kiedy patrzę mu w oczy. Widzę w nich niezrozumienie i wściekłość.
– Czemu to Cię tak boli, co? Czemu tak się przejmujesz?
– Czemu? Bo jesteś dla mnie kurwa ważna! Oto dlaczego Mary to powinno być dla Ciebie kurwa oczywiste!
– Nie! Nie jestem, bo gdybym była dla Ciebie kimś ważnym nigdy nie powiedziałbyś mi po wspólnie spędzonej nocy tego co wtedy! Nigdy nie powiedziałbyś mi, że Cię wykorzystałam bo zawsze tego chciałam! Nigdy nie powiedziałbyś mi, że Ty sam skorzystałeś, że to było błędem i lepiej gdy o tym zapomnimy! – łzy wypełniają moje oczy, a jego twarz staję się zamazana. Tama powoli pęka. – Byłeś moim pierwszym Rafe, wiedziałeś o tym, a mimo to potrafiłeś zaraz po przebudzeniu mi to wszystko powiedzieć!? – pytam jednak nie uzyskuję odpowiedzi dlatego nie zatrzymuję się, daję mu odpowiedź na wszystko. Nawet na to o co nie pytał. – A całe zeszłe lato czym było? Czym był każdy niewinny dotyk jaki mi dałeś zeszłego lata, którego nie dałeś w poprzednie? Co oznaczał ten pocałunek w moim pokoju zaraz po bankiecie Twojego ojca? Jak miałam rozumieć to, że przyszedłeś w nocy do mojego łóżka i ze mną zasnąłeś? Czym było to wszystko Rafe?
Słabnę. Powrót do tamtych wspomnień otwiera zabliźnione rany. Czuję jakby ktoś sypał na nie sól. Rozpadam się przed nim, a obiecałam sobie, że tego nie zrobię.
Przecieram twarz dłońmi, usta mi drżą i teraz to ja czekam na odpowiedź dając mu dłuższą ciszę niż ja dostałam wcześniej. Patrzę w błękitne oczy, które patrzą na mnie pełne żalu. Pełne winy.
– To nie była gra, nic z zeszłego lata nie było grą.
– Więc co to było Rafe?
– To było coś co chyba nigdy by nie zadziałało.
– To po co próbowałeś skoro skreślałeś to na starcie?!
– Bo byłem egoistą! Dobra? Byłem kurwa jebanym egoistą. Nie pomyślałem, że to tak bardzo Cię zrani, gdybym wiedział, gdybym tylko mógł to wszystko cofnąć...Przepraszam Mary. Przepraszam za to co powiedziałem po tamtej nocy i przepraszam za te wszystkie zbliżenia, nie powinien był tego robić. Nie powinienem był myśleć tylko o sobie. – patrzę jak gryzie się w wargi, które tak szybko polubiłam łączyć ze swoimi. Przejeżdża po nich dłonią, a wzrok ma przepełniony pretensjami wyłącznie do siebie.
– Widzisz? Gdybym była dla Ciebie kimś ważny tak jak mówisz, pierwsze myślałbyś o mnie. Później o sobie. Bo tak to powinno działać. Ja tak działałam. – biorę urywany oddech do płuc bo zaczyna brakować mi powietrza, a ucisk w klatce piersiowej piecze i staje nie do zniesienia. – Muszę. Stąd wyjść.
Jedną dłonią dotykam piersi, a drugą szarpie za klamkę, która nie puszcza. Wpadam w panikę bo coraz trudniej nabrać mi powietrza. Zapominam o każdej instrukcji jaką podała mi psycholog, nie pamiętam nic, mam pustkę w głowie. Jedyne co czuję to ból.
Nawet nie wiem jak i kiedy znajduję się na świeżym powietrzu siedząc na żwirowej ziemi.
– Mary oddychaj. Powoli. Patrz na mnie i oddychaj równo ze mną. Patrz na mnie Mary. – robię to i obserwuję tylko jego usta poruszają się podczas brania oddechów. – Dobrze. Zamknij oczy i powoli. Pełny wdech i spokojny wydech. I od nowa. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Dokładnie tak Mary. Nie śpiesz się. Oddychaj powoli.
Skupiam się na tym co mówi. Skupiam się na jego głosie, który zawsze lubiłam. Skupiam się na zapachu jego perfum. Skupiam się na lekkim wietrze, który chłodzi moje ciało. Oddycham spokojniej i chcę powiedzieć mu, żeby wziął dłonie z moich ud.
Chcę mu powiedzieć jak mnie parzą, ale nie mówię nic.
Nie mówię nic bo mimo tego palącego uczucia, dobrze jest go czuć na sobie.
CZYTASZ
Last summer was a mistake (Rafe Cameron)
FanfictionJak wykorzystałam Ciebie, Ty wykorzystałeś mnie. Ty byłeś pijany, a ja zawsze tego chciałam. Ja zapomniałam, a Ty?