17. Summertime sadness

544 11 1
                                    

Zachód słońca.
Robi się coraz później kiedy tańczę z Top'em na środku drewnianego parkietu co chwilę śmiejąc się z jego komentarzy na temat ludzi znajdują się w zasięgu naszego wzroku.
– Wiedziałam, że będziesz dobrym wyborem na chłopaka do towarzystwa.
– Mary nie prześpię się z Tobą, nawet gdybyś prosiła, nie. Tego moja usługa nie obejmuje.
Śmieję się zbyt głośno bo przyciągam spojrzenia par kołyszących się obok nas. Zagryzam mocno usta, rozglądam się podczas tańca i nagle, niespodziewanie spotykam błękit jego oczu, którego jeszcze dziś nie widziałam. Stoi ze szkłem w dłoni, mając na sobie jasno-niebieski garnitur, dosłownie dopasowany do sukienki jaką mam na sobie. Jedną dłoń ma schowaną w kieszeni, ale na moment bo ta sama dłoń właśnie teraz obejmuje niską piękność w czerwonej długiej sukience. Błękitne oczy już na mnie nie patrzą. Patrzę na krótko ściętą brunetkę obok niego, która zadziera mocno głowę żeby być obiektem jego atencji.
Szlak. Boli. Bardzo boli.
– Rafe?
– Tak Rafe. – mówię starając się uśmiechnąć i nie dać po sobie poznać jak bardzo mnie rozdziera.
– Chcesz tam podejść czy wolisz zostać tutaj?
– Nie w porządku, chodźmy.
Mówię i jestem wdzięczna chłopakowi do towarzystwa, że znów ofiaruje mi swoje pomocne ramię bo nie wiem czy dam radę stać na przeciwko nich bez czyjeś pomocy. Z każdym krokiem jestem coraz bliżej zetknięcia mojego obolałego serca z górą lodową, która przetnie go na pół. Wiem, że zostanę zraniona głęboko, rany będą jeszcze głębsze niż zeszłego lata, ale wiem też, że była to kwestia czasu. Wiedziałam, że prędzej czy później zobaczę go z dziewczyną u boku, tylko nie myślałam, że będzie taka ładna. Chciałabym się wycofać, zawrócić, uciec jak najdalej od nich. Jednak jednocześnie wiem też, że ta dziewczyna może ułatwić mi odcięcie się od niego.
JJ też.
Patrzenie na nich nie jest łatwe.
Jest okropne.
Jest bolesne.
Jest raniące.
Dostrzegam chłopaka z którym mam spotkać się o północy i który niesie na swojej czarnej tacy kieliszki wypełnione różowym winem, którego teraz bardzo mi potrzeba. Macham w jego stronę, żeby przyciągnąć uwagę na siebie.
– Płotko. – rzuca żartobliwe Top, jednak w jego głosie nie słychać niechęci tak jak to było w przypadku nowego chłopaka Sarah.
– Snobie i Mary Ann. – JJ uśmiecha szeroko serwując nam wino, które oboje zabieramy z tacy.
Na pożegnanie JJ mruga do mnie jednym okiem i tak jak wcześniej znika w tłumie, a ja? Ja wmawiam sobie, że jestem przygotowana na spotkanie mojej własnej góry lodowej. Podchodząc muszę od razu zamoczyć wargi w półsłodkim różowym winie. Skupiam oczy tylko na dziewczynie.
– Cześć, gdzie byliście? Nie widzieliśmy was cały wieczór. – mówi Top gestykulując dłonią w której trzyma kieliszek.
Moje serce bije szybko, tak szybko, że lada moment wyskoczy mi z piersi i spadnie u ich stóp. Brunetka jest piękna, duże brązowe oczy, szeroki sympatyczny uśmiech, zadbana cera, lśniąca od słońca skóra i wypielęgnowane dłonie odziane w złote pierścionki.
Czerwień idealnie pasuje do jej urody.
– Byliśmy zajęci. – rzuca Rafe.
– I spóźnieni! Przez Ciebie bo nie mogłeś zdecydować się jaki kolor garnituru założyć. W ostatniej chwili zdecydował się na ten i hej, idealnie do siebie pasujecie. Spójrz tylko kochanie. – śmieje się dziewczyna zerkając na moją sukienkę i w tym samym czasie kładzie mu dłoń na klatce piersiowej.
Kochanie. KOCHANIE.
Nie Mary, to przecież NIC POWAŻNEGO.
TYLKO SIĘ SPOTYKAMY. K O C H A N I E.
– Jestem Mary, miło mi Cię poznać. – mówię.
I gram.
Gram jak najlepsza aktorka Hollywood.
Gram jak pieprzona Angelina Jolie.
Z uśmiechem wyciągam otwartą dłoń w jej kierunku, którą brunetka od razu przyjmuje przedstawiając mi się z imienia i nazwiska, ale koduję tylko Sofia. Nie umiem skupić się na niczym innym niż na jego dłoni, która gładzi jej talię.
Rozpadam się, ale szybko podnoszę.
– Mary Ann? To ta sama dziewczyna z którą masz zdjęcia w swoim pokoju?
KŁAMCA. KŁAMCA. KŁAMCA. KŁAMCA. KŁAMCA.
K Ł A M C A!
– Tak, to właśnie ta Mary Ann z Californii. Hej czy to był Maybank? — pyta Rafe wskazując palcem na przestrzeń za nami.
– Tak uwierzysz, że na początku go nie poznałem? Tak elegancko ubrany nie przypomina Płotki, zupełnie jak John B. – mówi Top.
Wywracam oczami i przykładam kieliszek z winem do warg, wypijam więcej niż zamierzałam. Czuję na sobie jego oczy. Wiem, że chce abym poświęciła mu uwagę żeby mógł zczytać moje emocje, ale nie robię tego. Skupiam się bardziej na Sofii choć nie do końca wiem czy to nie kłuje bardziej.
– Pięknie Ci w tym kolorze Mary, taki odcień to zdecydowanie Twój kolor. – komplementuje mnie brunetka ze słodkim uśmiechem na ustach.
– Dziękuję, to pierwsza sukienka, która wpadła mi w ręce. Lubię błękit.
Taki jak jego oczy, choć już coraz mniej.
– Ale Ty i ta czerwień? – wskazuję dłonią w której trzymam półpusty kieliszek na jej ciało. – To połączenie dziś nie do przebicia. – uśmiecham się, a na policzkach Sofii pokazują się rumieńce kiedy mi dziękuje.
– No nie wiem Mary, zapomniałaś wziąć też mnie pod uwagę. – śmieję się z chłopaka stojącego obok mnie kiedy poprawia swój strój.
– Przepraszam was, ale muszę skorzystać z łazienki. Zaraz wrócę.
Uśmiecham się i nie czekając na odpowiedź kogokolwiek, po prostu odchodzę. Oddech do mnie wraca, serce zaczyna płynniej pracować kiedy opuszczam ich towarzystwo. Nie chcę tam wracać. Kieliszek odkładam na przypadkową szafkę w korytarzu i wchodzę do pięknie wykończonej łazienki. Jestem tutaj sama. Nie ma nikogo poza mną.
Mam ochotę krzyczeć. Wrzeszczeć, wyć z bólu i płakać. Chcę tego, ale nic ze mnie nie wychodzi. Nawet mały szloch. Na zewnątrz pozostaję obojętna, ale w środku się rozpadam.
I potrzebuję kogoś kto mnie pozbiera.
– Mary.
Wywracam oczami ze wściekłości kiedy słyszę jego głos odbijający się echem po pomieszczeniu. Odpycham się od umywalki i krzyżując dłonie na piersi patrzę na kłamcę, który stawia kroki w moim kierunku.
– Czego do cholery jeszcze chcesz Rafe?
– Zobaczyła te zdjęcia dzisiaj, dzisiaj kiedy wybierałem garnitur Sofia je widziała. Nie kłamałem mówiąc, że nie przyprowadzam jej do domu bo tego nie robię.
Stoi teraz na tyle blisko mnie, że mogę zaciągnąć się jego zapachem.
– Po co tak właściwie mi się tłumaczysz? Nie oczekuję tego od Ciebie, poza tym. Nie wierzę Ci, a teraz wracaj tam i zostaw mnie w spokoju.
– Kurwa, nie kłamałem Mary! A mówię Ci to wszystko żebyś nie czuła się oszukana. – jego krzyk odbija się echem.
– Bo?!
– Bo jesteś kurwa dla mnie ważna, ile razy mam Ci to jeszcze powtarzać Mary?! Ile razy mam Ci mówić, że jesteś dla mnie kimś kurwa ważnym!
Opuszczam ręce, które luźno zwisają teraz po obu stronach mojego ciała i rezygnuję. Mam dość słuchania tego, że jestem dla niego kimś ważnym skoro na każdym kroku uświadamia mi, że jest zupełnie inaczej. Nie chcę żeby mi się tłumaczył bo tego nie potrzebuję. Nie chcę słuchać usprawiedliwień. Nie chcę być już raniona.Chcę się odciąć. Zakończyć ten toksyczny rozdział tak samo jak Kiara. Zakończyć to tak samo jak mówi Top. Nie chcę nadal tym żyć, będę pamiętać i czasami boleśnie to wszystko wspominać, ale tylko w s p o m i n a ć.
– Okej.
– Okej?
– Tak. Okej.
– Okej co?
– Okej to, że czas to zostawić za sobą, to i całe zeszłe lato. Ja postaram się być dla Ciebie mniej sarkastyczną suką, a Ty postaraj się dla mnie niezbyt często wchodzić mi w drogę. Kto wie? Może za jakiś czas będziemy pić sobie razem rano kawę i się z tego śmiać?
– I już? Tak nagle odpuszczasz? Tak po prostu? – unosi brwi parskając pod nosem.
– Nagle? Rafe ja odpuszczam to od zeszłego lata podczas kiedy Ty zrobiłeś to tamtego ranka.
— Masz kogoś?
Przejeżdża dłonią po ustach i obiema rękami podpiera się o biodra nie spuszczając ze mnie oczu.
— Muszę kogoś mieć żeby o Tobie zapomnieć?
— Tak to działa. — wzrusza ramionami.
— Sofia właśnie jest takim kimś?
— Tego nie powiedziałem.
Jestem tym zmęczona. Wzdycham wydymając usta i obracam głowę w bok patrząc na nasze odbicie w lustrze. Błękit mojej sukienki i błękit jego garnituru zlewają się w jedność. Są dopasowane, idealnie dopasowane.
Szkoda, że tylko one.
— Mary.
— Hm?
Nie chcę oderwać od nas oczu bo chcę się najeść tego widoku, najeść do syta tak bardzo, żeby czuć się przejedzona. Teraz jestem tylko zmęczona z przejedzenia relacją jaka jest między nami. Toksyczne niedopowiedzenia.
— Mary spójrz na mnie.
Obserwuję jak Rafe kładzie swoją lodowatą dłoń na moim rozgrzanym policzku, powoli obraca sobie moją głowę i nie mogę z tym nic zrobić. Jego dotyk nadal działa na mnie jak zaczarowany i o Boże, chcę go więcej na każdym centymetrze mojego ciała.
— Dlaczego mi to utrudniasz? — szepczę patrząc w ulubiony błękit. – Dlaczego to robisz?
– Chcę Ci dać odejść Mary, ale jestem zbyt dużym egoistą i chcę Cię mieć w moim życiu tak jak wcześniej.
Powiem to. Będę z nim szczera bo mam dość tych niedopowiedzeń. Powiem to.
– Tak jak wcześniej? Tak jak wcześniej to znaczy tak jak zeszłego lata czy tak jak we wszystkie inne? – pytam i nie czekam na jego odpowiedź tylko ciągnę dalej. – Bo ja chcę Ciebie, całego Ciebie, chcę być dla Ciebie, Rafe. Też chcesz mnie w ten sposób?
Cisza.
Cisza.
Jego oczy błądzące po mojej twarzy.
Cisza.
Cisza.
Jego oczy wpatrujące się w moje.
Cisza.
Zbyt wiele ciszy.
– Wracaj do niej, Rafe.
Nie potrzebuję nic więcej żeby wiedzieć.
Wychodzę zostawiając go samego pośrodku czterech ścian i jestem z siebie dumna.
Serio jestem z siebie kurwa dumna.
Powiedziałam mu szczerze co do niego czuję choć wcale nie musiałam bo on wie to od dawna, ale zrobiłam to. Dostałam kosza, miałam nadzieję, ale jednak no dostałam kosza.
Zamknęłam ten rozdział i zostawiłam za sobą, to koniec.
Boli. Bardzo boli, ale kiedyś w końcu przestanie prawda?

Last summer was a mistake (Rafe Cameron)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz