Nie poszliśmy.
Schodzę po schodach skąd dobiegają mnie rozmowy, ale nie przysłuchuję się im. Moja głowa pęka, a mój organizm potrzebuje zimnej wody i paracetamolu albo nawet trzech.
– Cześć wszystkim.
Mówię mrużąc nieco oczy z powodu mocnego popołudniowego słońca, które dostaje się przez duże okna.
– Ranny ptaszku o imieniu Mary w końcu wstałaś! – uśmiecham się krzywo kiedy ciocia podnosi głos. Jest rozbawiony i śmiech odbija się w jej oczach kiedy stoi oparta biodrami o kuchenne meble. Podchodzę do lady żeby usiąść na wysokim krześle obok jej pasierba, który bacznie mi się przygląda. Jestem pewna, że myśli o wczorajszej wymianie zdań jaka padła w jego pokoju zanim wyszłam.
– Jak się wczoraj bawiłaś Mary? Bo jeśli tak samo jak wyglądasz to to była dobra impreza.
Uśmiecham się do chłopaka kiedy na niego patrzę. Ma nieco zmrużone oczy i ten sam rodzaj uśmiechu na ustach co ja, taki, który nie przechodzi na inne części twarzy. Ironiczny.
– Bawiłam się świetnie, pierwszy raz od dłuższego czasu, oj, szkoda, że Cię nie było.
– Byłem zajęty kimś innym. – satysfakcja w jego błękitnym spojrzeniu jest wielka. Chce mnie jakby zmiażdżyć.
– Mówisz o Sofii? – pyta Rose kiedy kładzie przede mną dwie białe okrągłe tabletki i szklankę wody. Patrzę na nią z uśmiechem i wdzięcznością. – Może chciałbyś zaprosić ją kolację? John B też będzie.
A mówił, że nie przyprowadza jej do domu.
– Nie Rose, ona ma inne plany. – odpowiada wyrzucając dłoń w powietrze czym daje upust swoim emocją. – Daj mi tą listę z zakupami, pojadę teraz.
– Mary możesz jechać z nim? – pyta mnie ciocia Rose kiedy popijam tabletki zimną wodą.
– Rose poradzę sobie.
– Rafe skarbie, mam Ci przypomnieć ostatnie zakupy o jakie Cię prosiłam?
– To było nieporozumienie i po co nadal to drążyć?
Kątem oka obserwuję jak chłopak wstaje wzruszając ramionami, wyciąga dłoń po listę zakupów, którą jego macocha trzyma w dłoni. Rose spogląda na mnie z błagalnym uśmiechem dlatego się zgadzam bo jaki miałabym powód odmówić kiedy mnie zapyta?
Nie jestem najlepsza w kłamstwie.
Zaczesuję włosy za ucho wychodząc na zewnątrz, nadal są mokre, ale w pogodzie jaka jest dziś lada moment i będą suche.
– Możesz zatrzymać się u Topper'a?
– Co? Po co?
Wsiadam na miejsce pasażera do samochodu w którym nadal czuć atmosferę z naszej poprzedniej rozmowy, dlatego żeby się jej pozbyć otwieram okno.
– Ma mój telefon.
– A ma go bo? – wywracam oczami zirytowana.
– Po prostu go ma, co Cię to interesuje?
– Nasze rozmowy zawsze już tak będą wyglądać? – unosi ręce w powietrzu na chwilę puszczając przy tym kierownicę kiedy wyjeżdża z posesji.
– Pogłośnij radio, lubię tą piosenkę.
– Czyli tak. – parsknięcie pod nosem i dociśnięty pedał gazu przejawiają to jakie emocje teraz nim targają. – Te pomylone drzwi wczoraj to był przypadek czy zrobiłaś to celowo?
– Jaki miałabym mieć w tym cel?
– Przychodzi do mnie, w tej sukience, która ledwo co zakrywa Twoje cycki i pytasz czy chcę ją zdjąć? Pytasz się kurwa. Czy. Chce. Ją. Kurwa. Zdjąć. Domyślam się co chodziło Ci po głowie, widziałem Twoje oczy Mary. Znam ten wzrok bo ostatni raz kiedy go widziałem... — nie kończy. Nie musi bo wiem co przywołują jego wspomnienia.
Kątem oka widzę jak nerwowo uderza palcami o kierownicę. Jest zły i może ma prawo bo to jak się zachowałam nie było w porządku, ale byłam pijana. Nie myślałam rozsądnie, nadal była na niego zła, ale jednocześnie mogłabym się z nim przespać.
Nadal dryfuję pomiędzy nienawiścią, a zakochaniem.
Nadal nie potrafię z niego zrezygnować. Jest zbyt wcześnie, a on ciągle jest zbyt blisko mnie.
– Następnym razem zapukam w drzwi JJ'a.
Chcę to cofnąć.
Szlak.
Kurwa.
Nie powinnam. COFNIJ.
– Co Ty kurwa powiedziałaś?!
– Nic, nieważne.
Nie powinnam wciągać w to JJ'a.
– Spotykasz się kurwa z Maybank'em?
– Nieważne.
– Nie kurwa, ważne. Pytam czy się kurwa z nim spotykasz?!
Rafe podnosi głos, patrzę na jego mocno zaciśniętą szczękę, patrzę jak nerwowo jeździ językiem po wargach i słyszę jak co chwilę parska pod nosem.
– Nawet jeśli nie, to nie Twoja sprawa.
– Moja sprawa. Ty i on, sypiasz z nim? JJ Maybank Cię pieprzy?! Kurwa nie wierzę, że to się dzieje. – uderza dłonią w kierownicę.
– Jesteś zazdrosny?
Muszę zapytać, bo rozumiem, że można za kimś nie przepadać, mieć z kimś złe wspomnienia, nienawidzić się, ale to? To jest aż nad wyraz reakcja. Przecież w nim wściekłość się gotuje.
– Pytam się czy sypiasz z pieprzonym Maybank'iem. Nie możesz choć raz odpowiedzieć nie zadając kurwa pytania? – parkuje samochód pod sklepem, gasi silnik, drzwi się blokują kiedy wyjmuje kluczki i obraca się patrząc na mnie wyczekując. – Więc?
– Nie, ale nawet jeśli bym się z nim przespała, więcej niż jeden raz, nie wiem dziesięć, to nie jest Twoja sprawa. To nie jest Twój interes z kim chodzę do łóżka. Ja nie pytam w jakich pozycjach pieprzysz Sofii i jak często to robisz! Jesteś niepoważny! – gestykuluję dłońmi.
Nikt nie potrafi tak wyprowadzić mnie z równowagi jak Rafe Cameron.
– Masz trzymać się z dala od tej Płotki, rozumiesz?
– Po pierwsze za późno bo już go poznałam, po drugie mam Twoje gadanie w dupie.
CZYTASZ
Last summer was a mistake (Rafe Cameron)
FanfictionJak wykorzystałam Ciebie, Ty wykorzystałeś mnie. Ty byłeś pijany, a ja zawsze tego chciałam. Ja zapomniałam, a Ty?