11. Złe drzwi

379 9 0
                                    

– Co Ty robisz?
Krzyczę szeptem pełnym śmiechu kiedy stoję na szycie schodów domu Cameronów i patrzę jak blondynka na czworakach po nich wchodzi. Trzymam się za brzuch bo boli mnie ze śmiechu kiedy na to patrzę. Nie wiem, która jest godzina i czy zapłaciłyśmy taryfie, na zewnątrz nadal jest zmrok.
– Idiotko posłużyłabyś pomocną dłonią. – zagryzam usta tak mocno jak tylko potrafię żeby powstrzymać głośny śmiech jaki chce wydobyć się z moich płuc. Wystawiam dłoń przed siebie ze środkowym palcem i widząc jej roześmianą, a zarazem oburzoną buzię zatykam usta dłońmi.
– Żałuję, że nie mam ze sobą telefonu, rany to byłoby dobre nagranie na szantaż.
– Zejdź mi z oczu. – mruży na mnie oczy sama wystawiając środkowy palec przed moją twarz kiedy w końcu udaje się jej pokonać schody. – Cieszę się widząc Cię taką radosną. – przytula mnie szczelnie.
– Ja też.
– A teraz idźmy spać, jeśli tata nas takie zobaczy to będzie wykład z rana, a on daje najgorsze wykłady wiesz o tym. – mówi odsuwając się i stawia kroki w stronę swojego pokoju po drugiej stronie długiego korytarza. Posyłamy sobie całusy z dłoni do momentu, aż obie znajdujemy się na końcu korytarza czyli zaraz przy drzwiach do swoich pokoi. Naciskam na zimną metalową klamkę równie cicho wchodząc do środka i równie cicho zamykając za sobą drewniane drzwi.
– O rany.
Wzdycham mając uśmiech na ustach kiedy placami zaczesuję sobie włosy i zastanawiam się czy powinnam iść się kąpać czy zwyczajnie położyć się spać. Cichy śmiech wychodzi mi z ust tak po prostu, a powtarzam go znów kiedy sam mój śmiech mnie śmieszy.
– Mary co Ty robisz?
Podskakuje w miejscu przestraszona chwytając się dłońmi za pierś kiedy słyszę zachrypnięty głos. Ciemność w pokoju i szelest kołdry, mój przyśpieszony oddech. To trzy bodźce jakie jestem teraz w stanie wyczytać.
– Co ja robię? Co Ty robisz w moim pokoju Rafe?
– To Ty jesteś w moim.
– Co? Nie. Na pewno nie. – szepczę wściekle.
Mrużę oczy kiedy bardzo słabe żarówkowe, przyćmione, światło ledwie wypełnia pomieszczenie i pierwsze co widzę to nagą klatką piersiową Rafe'a leżącego w łóżku. Oddech mi przyśpiesza, a w ustach mam suchość. Dlaczego nagle zrobiło się tutaj tak gorąco?
– Jesteś kompletnie kurwa pijana Mary. Gdzie byłaś? – unoszę brwi słysząc jego nadgorliwy ton. Zanim odpowiadam rozglądam się nieco po pokoju i faktycznie weszłam w złe drzwi. Widzę też jak chłopak powoli zaspany wstaje z łóżka mając na sobie tylko i wyłącznie szare bokserki. Jego wysportowane zadbane ciało wygląda lepiej niż zeszłego lata.
O cholera. Muszę stąd wyjść, natychmiast muszę stąd wyjść.
Ale chwila, czy jego ton nie był zbyt nadgorliwy?
– A interesuje Cię to bo...?
– Bo jesteś kurwa pijana i ledwo stoisz na nogach?
– No i? – krzyżuję dłonie na klatce piersiowej.
– Tata prosił żebym miał na Ciebie oko, więc i mam teraz, widzę Cię najebaną i pytam gdzie kurwa byłaś całą noc? – parskam pod nosem, a on robi dwa kroki w moją stronę. – Gdzie. Byłaś?
– W dupie.
– Co?
– Gówno.
– Mary. – zniżony ostrzegający głos i kolejny krok w przód.
– Dupku.
Widzę jak unosi brwi zaskoczony i rozchyla lekko usta, mruga oczami, mruży je i kręci głową przejeżdżając otwartą dłonią po ustach. Staram się patrzeć na jego twarz, ale kiedy tak stoi prawie nagi, a ta pieprzona pomarańczowa żarówka świeci pod tak dobrym kątem na jego mięśnie brzucha, że co chwilę mój wzrok tam ucieka. Przygryzam dolną wargę, próbuje uregulować oddech kiedy czuję gęstą atmosferę i gorąc bliskości jego ciała.
– Nie patrz tak na mnie. – zerkam na niego spod rzęs.
– Jak?
– Tak jak teraz. – widzę błysk w jego spojrzeniu, widzę w nich podobny ogień do tego z zeszłego lata kiedy byliśmy właśnie w tym samym miejscu.
– Czyli jak?
— Nie graj ze mną. Wiesz dokładnie o czym mówię.
Jestem wstawiona, nieźle pijana i moja odwaga sięga nieba. Moja pewność siebie sięga kosmosu, a poczucie swojej własnej atrakcyjności dotyka niekończącej się galaktyki. Czuję nad nim przewagę.
Uśmiecham się leniwie i robię jeden krok do przodu. Jeden krok i dzieli nas teraz zaledwie kilka centymetrów. Zjeżdżam wzrokiem na jego klatkę i sunę powoli do góry, aż spotykam błękitne oczy pełne ognia.
— Ty możesz mną grać, a ja Tobą nie? Nie uważasz, że to trochę nie fair?
— To co robisz teraz stojąc tu ubrana w tą sukienkę, to nie jest fair.
— Mam wyjść czy chcesz ją zdjąć?
Skąd we mnie tyle sukowatej pewności?
To co teraz dzieje się między nami jest nasiąknięte taką ciężką i czerwoną atmosferą, przepełnioną seksem w naszych spojrzeniach. Przepełnioną wściekłością, nienawiścią i kolejnym błędem jeśli pójdziemy za daleko.
Ale czy pójdziemy?

Last summer was a mistake (Rafe Cameron)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz