Trzy miesiące później
Pov Tony
Leżałem na ziemi cały pobity. Wszystko mnie bolało. Po policzku spłyneła mi jedna łza z bólu. Nie byłem w stanie się ruszyć.
Nagle drzwi do pokoju gwałtownie się otworzyły. Po chwili klękał przy mnie Will i Vincent.
- Tony słyszysz mnie ?
~Wiedziałem że Shane będzie miał wywalone~
- Mhm.
- Coś cię boli ?
- Wszystko.
Vincent i Will przenieśli mnie do auta. (Autorka: To musiało wyglądać komicznie) Vincent do kogoś zadzwonił na głośno mówiącym i ruszył.
- Co z nim ?!- zawołał Shane.
- Mamy go ale jest cały pobity i możliwe że ma złamaną nogę więc jedziemy jeszcze do szpitala.
- Jezu weźcie go tam zostawcie. Jebany atencjusz - ał.
- Zaraz będziemy z Dylanem w szpitalu.
Kiedy dojechaliśmy wzięli mnie na badania. W chuj bolało. Po ten przewieźli mnie na salę.
Do sali weszło całe moje rodzeństwo nie miałem ochoty z nimi rozmawiać więc zamknąłem oczy i udawałem że śpię.
- To moja wina jak bym mu uwierzył to może zdążył bym przyjechać na czas.
- Shane mówię ci to po raz setny to nie twoja wina Hailie cię pospieszała i tyle.
~Jestem dla nich tylko pierdolonym problemem~
- Cieszmy się że nie odniósł żadnych poważnych obrażeń.
- Właśnie. Ja Vincent i Will się zbieramy a ty zostać z Tonym.
- Na pewno mnie tu nie chce.
- Jeśli tak będzie to na pewno ci to powie jak się obudzi. I niech na razie odpoczywa dobrze ? - zapytał Vincent.
- Mhm.
Chłopaki wyszli a ja dalej udawałem że śpię. Usłyszałem że prawdopodobnie Shane otwiera okno.
- Przepraszam cię Tony. Będzie wam lepiej beze mnie. W końcu przeze mnie tu leżysz.
Otworzyłem gwałtownie oczy. Shane stał na parapecie i patrzył w dół.