Zaczął się przechylać. Szybko wstałem i obiołem go w ostatniej chwili w pasie. Ignorowałem ból jak tylko mogłem co nie było proste.
- Tony ?.
- Nigdy więcej tego nie rób.
Po moich policzkach spłyneło kilka łez a w głowie pojawiły się scenariusze co by było gdybym naprawdę spał i go nie złapał.
- Miałeś odpoczywał połóż się.
- Najpierw mi obiecaj że nigdy tego nie zrobisz.
- Ale to przeze mnie tu leżysz.
- No i ? Ja cię wypchnąłem kiedyś z balkonu i też leżałeś przeze mnie w szpitalu jeden jeden. Jesteśmy kwita.
Shane zszedł z parapetu i położył się że mną na ogromnym łóżku. Czułem się koszmarnie więc wtuliłem się w brata i zasnąłem.