W łazience siedziałem do puki nie miałem już czym płakać. Czyli długo. Kilka razy Shane pytał czy wszystko okej. W końcu wyłączyłem wodę i się ubrałem. Spojrzałem w lustro i wiedziałem że nie uniknę pytań. Moje oczy które miałem po mamie były całe czerwone i podpuchnięte a twarz blada. W moich oczach znowu zebrały się łzy ale tym razem nie pozwoliłem żadnej spłynąć. Wziąłem telefon i zza etui wyciągnąłem żyletkę.
Obiecałem że już tego nie zrobię ale nie myślałem racjonalnie. Zrobiłem kilka cięć na udach po czym założyłem z powrotem spodnie i wyszedłem z łazienki. Całe rodzeństwo było w sali na moje nie szczęście.
- Tony ? Co się stało ?
- Nic- mruknąłem nawet nie patrząc na Vincenta.
- Na pewno ?
- Mhm.
Położyłem się na łóżku. Wyjąłem słuchawki i puściłem muzykę. Założyłem kaptur bluzy i przymknąłem oczy.
Shane i Dylan darli mordy do siebie z dwóch końcy sali. A Will z Vincentem rozmawiali o czymś z Hailie. Chyba po chwili usnąłem.
Pov Shane
Znałem Tonego najlepiej z całego rodzeństwa i od kąt zobaczyłem go na balkonie wiedziałem że coś jest nie tak. Po ten słyszałem jak płakał i upewniłem się kiedy wyszedł z łazienki z czerwonymi i opuchniętymi oczami. Wiedziałem dlaczego. Był dzień mamy. To jej drugie święto od kąt zmarła. Zawsze wydawało mi się że Tony był z nią najbliżej i że najbardziej przeżywał jej śmierć.
Popatrzyłem na śpiącego bliźniaka. Szczerze cieszyłem się że zasną bo w nocy chyba mało spał. No i szybciej mu minie ten dzień.