Zadupia

117 15 7
                                    

Patrzyłem tępo przed siebie próbując poukładać sobie w głowie właśnie przekazane mi informacje. 

- Nic się Dylanowi nie stało ? 

Will chwile milczał jak by nie spodziewał się takiej odpowiedzi. 

- Chyba nie. Bardziej o lekarza bym się martwił. 

- Pilnuj żeby nic już więcej nie zrobił. Porozmawiamy jak przyjade.-Powiedziałem i się rozłączyłem. 

W korku postałem jeszcze godzinę potwornie długą godzinę. Nie dłużyła mi się ona dlatego że martwiłem się o Shane on i Tony tyle razy coś odwalali i sobie radzili więc nie było opcji że tym razem będzie inaczej a przynajmniej taką miałem nadzieje. 

Po zjechaniu z autostrady wjechałem na jakieś totalne zadupie. Nie było tu nic plus deszcz nawalał jak nie wiem więc widoczność była ograniczona. Auto Shane było dość..... charakterystyczne patrząc na otoczenie w jakim się znajdowałem czyli po środku dosłownie niczego. ~Nie obiecuje że jak go znajde to wróci żywy do Tonego~  

Po jakiś 15 minutach i 30 zgrubieniach się w tym labiryncie zobaczyłem auto Shane. Modliłem się żeby był w środku bo miałem już konkretnie dość jeżdżenia i szukania go. Podjechałem od strony pasażera i otworzyłem okno. Shane który jak gdyby nigdy nic zrobił to samo. Patrzyłem na brata jak zawsze chłodno czekając aż coś powie jednak chyba nie miał takiego zamiaru. 

- Wytłumaczysz mi po pierwsze czemu prawie przejechałeś Willa po drugie czemu musze jeździć po zadupiach i cię szukać po trzecie czemu na lorda znowu nie naładowałeś telefonu ?- zapytałem o dziwno spokojnie stawiając nacisk na słowo "znowu".  

- Po pierwsze nie przejechałem go po drugie nie musisz i to nie moja wina że brakło mi benzyn po trzecie może dla tego że nie miałem kiedy ? 

- To kogo to jest wina że nie zatankowałeś auta ?!- zawołałem lekko podenerwowany. 

Shane wzruszył ramionami.

- Na co czekasz ? Wsiadaj do auta. 

- A co z moim autem ? 

~Największy problem auto kurwa~

- Laweta po nie przyjedzie- jak nie oszaleją po kolejnym moim telefonie. 

Shane wysiadł z auta i wsiadł na miejsce obok mnie. Zawróciłem i zacząłem jechać w stronę autostrady. 

- Coś z Tonym się polepszyło ?-zapytał nie pewnie jak by nie do końca chciał znać odpowiedz. 

Pierwszy raz nie chciałem odpowiadać na jakieś pytanie. Wiedziałem że prawda go zaboli jednak brak odpowiedzi tak samo. 

- Z tego co wiem to nie. 

Chłopak pokiwał głową po czym odwrócił wzrok w stronę szyby. Mimo że byłem niego zły wiedziałem że martwił się o Tonego najbardziej z nas wszystkich. Jechaliśmy w ciszy aż nie zadzwonił Will. Kiedy tylko Shane zobaczył numer drugiego najstarszego brata widziałem że się zestresował nie tylko on. Odebrałem. 

- Tak Will ? 

- Wracacie już ?- zapytał drżącym głosem. 

Coś było bardzo nie tak i miałem dziwne przeczucie że chodziło o Tonego. 

- Co się stało ?

Will chwile milczał co tylko utwierdziło mnie w tym że nie było za ciekawie. 

- Tonemu stanęło serce. Właśnie go reanimują. 

Nastała cisza. Shane wpatrywał się w monitor auta a w jego oczach pojawiły się łzy. Przeniósł na mnie przerażone spojrzenie. Bał się że go straci. Że straci najważniejszą osobę w jego życiu. 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hi ogólnie ja nie umiem pisać jako Vincent ja przeklinam MEGA dużo a Vincent wcale więc przepraszam jeśli rozdział nie był taki jaki chcieliście. 

Bliźniaki MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz