Pov Shane.
-Gratuluje szybkiej reakcji inaczej było by po nim.
Razem z moim rodzeństwem siedzieliśmy w gabinecie lekarza który zajmował się Tonym. Ustabilizowanie jego stanu trwało koło pięciu godzin. Jebane pięć godzin walki i katorgi. Dopiero teraz emocje powoli opadały co było widać po każdym z nas. Na twarzy każdego z nas widniało zmęczenie nawet Vincent już przestał to ukrywać.
- Tym razem wprowadzimy go w śpiączkę na około trzy miesiące.
- Dobrze dziękujemy.
- A...-zacząłem nie pewnie a wszyscy w momencie spojrzeli na mnie.- czy jest szansa że się z niej nie obudzi?
Lekarz nabrał powietrza a po tem głośno wypuścił je z ust.
- Zawsze jest takie ryzyko są przypadki w których organizm się po prostu poddaje nie wiemy jak będzie w tym przypadku. Nie mogę zagwarantować że się obudzi i nie mogę zagwarantować że się nie obudzi. Czas pokaże.
Wbiłem wzrok w białą podłogę. Byłem cholernie zmęczony. Brak odpoczynku dawał o sobie znać jednak Tony był ważniejszy plus trafił tu przeze mnie.
Kiedy lekarz skończył pierdolić wyszliśmy z gabinetu na korytarz. Od razu uderzył we mnie szpitalny zapach od którego chciało mi się po prostu rzygać.
- Idę się przewietrzyć - rzuciłem do braci i wyszedłem przed szpital.
Usiadłem na ziemi jednak po chwili wpadłem na inny pomysł. Wstałem i ruszyłem do swojego auta do którego wsiadłem. Ze schowka wyjąłem woreczek z ziołem. Wciągnąłem kreskę. Po trzech poczułem ulgę a z drugiej strony jak by ktoś położył mi kamień na sercu. I w tedy przypomniały mi się słowa Tonego:
- Serio chcesz trafić do szpitala albo umrzeć od tego ?
Powiedział tak na imprezie na której byliśmy jakiś rok temu. Jakiś facet proponował mi zioło w tedy to powiedział. Obiecaliśmy że tego nie zrobimy.
Drzwi od auta się otworzyły a do auta wsiadł....