Los

146 12 3
                                    

.....Will. Jak najszybciej schowałem woreczek i wbiłem wzrok w kierownicę. Brat po chwili odwrócił głowę w moją stronę. 

- Nie licz na to że powiem ci że wszystko będzie dobrze.- popatrzyłem na niego zdziwiony- tym razem nie jestem w stanie ci tego zagwarantować. 

Coś było na rzeczy. 

- Co się stało ? Coś z Tonym ? 

Jeśli coś się stało z Tonym to przysięgam odpalę takiego sprinta do lekarzy jak jeszcze nigdy. 

Patrzyłem na Willa czekając aż coś powie jednak on chyba nie miał zamiaru nic powiedzieć jednak że jestem opanowanym człowiekiem w spokoju czekałam aż się odezwie. 

- Will gadaj no ! Coś z Tonym prawda ? Co mu się znowu stało ? Umarł ?!.......- pytałem nie dając bratu odpowiedzieć. 

- Shane ! Nie nie umarł ! 

- To co z nim ? 

Brat ciężko przełknął śline. 

- Ma 10% na wybudzenie się z śpiączki. 

Na początku informacja wydawała mi się tak nie realna że aż cicho się zaśmiałem jednak Will pozostał poważny. 

- Ty nie żartujesz. 

- Nie stety nie. 

Ze wszystkich sił hamowałem łzy które cisneły mi się do oczu jednak nie było to łatwe i po chwili moje policzki były całe mokre od łez. Czułem na sobie cały czas wzrok Willa. Nie odzywał się dał mi przystwoić informacje w spokoju. 

- Chodź wysiądziemy.- powiedział i wysiadł z auta. 

Nie wiem czy to przez zioło czy emocje ale kiedy tylko Will zamkną drzwi odpaliłem auto i z piskiem opon wyjechałem z terenu szpitala. Potrzebowałem pobyć sam. W sumie to nawet nie wiedziałem gdzie jechać więc stwierdziłem że zdam się na los i tyle. Nie mineły dwie minuty a już na moim telefonie pojawiły się pierwsze powiadomienia od braci jednak nie zamierzałem ich odczytywać a tym bardziej odpisywać no może później odpisze żeby nie było.  

2 godziny później 

Czy wyjechałem na jakieś zadupie ? Tak Czy było to mądre ? Nie Czy żałuje ? Zdecydowanie tak. 

Stałem po środku jakiegoś pola od dziesięciu minut i zastanawiałem się co dalej powoli zaczynało się ściemniać co nie było na moją kożyść. Odpaliłem auto jednak coś było nie tak bo nie ruszyło. Popatrzyłem na liczniki brak benzyny ~kurwa mać~ wyjąłem telefon z zamiarem zadzwonienia do któregoś z braci 1% szybko wybrałem numer Vincenta. 

- Shane gdzie ty jesteś ?! 

- Nie wiem. Brakło mi benzyny i soję na jakimś zadupiu. 

- Opisz gdzie jeste....... 

- Halo ? Vincent ? 

Padł mi telefon. 


Bliźniaki MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz