~°7°~

60 6 0
                                    

Lissy i Gia zaprosiły mnie do Domu Naiad. Nie mogły jednak wedle zasada wziąć mnie do pokoju, ale pomieszczenie wspólne nie miało żadnych ograniczeń. Zaraz po kolacji wróciłam na szybko do pokoju zgarniając rzeczy łazienkowe i ogarnęłam się wraz z pielęgnacją tak szybko jak mogłam by wrócić do pokoju przebrać się w krótkie spodenki od piżamy i bluzę z napisem ,,Save a horse ride a cowboy”. Mój styl ubierania w dzień różnił się zupełnie kiedy nadchodził wieczór i mogłam zmyć makijaż, zdjąć biżuterię, związać włosy, nie martwiąc się o popsucie fal i zwyczajnie pozbywałam się łatki eleganckiej dziewczyny. Nie wspomniałam Esmee gdzie idę, nie miałyśmy takiego kontakt by informować się o zamiarach wystarczyło jak każda ma swoje klucze i zamknie pokój za sobą. Ona też nie raz znikała bez śladu i wracała po paru godzinach. Cichaczem przemknęłam przez klatkę schodową i przeszłam do Domu Naiad. W pokoju wspólnym na jednej z skórzanych kanap siedziały dziewczyny opatulone kocami. Widząc je podbiegłam od razu, Lindsay podniosłam rąbek koca przez co mogłam wskoczyć do nich.

– No opowiadaj. Jak jest w Dryad?– zapytała Gianna zainteresowana. Czułam, że głównie chodzi jej o ludzi niż o zajęcia czy lekcje.

– Ciężko. Miałaś rację są to specyficzni ludzie. Esmee jest do mnie sceptycznie nastawiona, Luke wkurza mnie jak wkurzał chociaż jest lepiej. Jest miły na swój walnięty sposób. Chris hmm.. jest neutralny. Ogarnięty i da się z nim porozmawiać jednak widzę, że ma do mnie dystans.

– Cały Chris, do nas tak samo, a znamy się już rok. On ma chorobę samczą. Czuję się swobodnie tylko w towarzystwie facetów.

– Pseudo gej.– prychnęła Lissy.

– Nie mów tak.– Gia przewróciła oczami.– Lindsay za nim nie przepada bo na początku tamtego roku zfrendzonował ją.

– Oh.– syknęłam językiem.

– Ale to nawet i lepiej. Dzięki temu poznałam Sainta i jestem w szczęśliwym związku z kimś z mojego Domu.

– Uroczo.– zachichotałam.– A tak poza ludźmi to jestem przerażona treningami.

– Przyzwyczaisz się. Każdy Dom ma mordownie rano.

Rozmowę przerwał nam gwar wchodzących osób. Odwróciłam się w stronę wejścia i oprócz innych dziewczyn i paru chłopaków do pomieszania weszła grupka Dryad składająca się z Luke’a, Chrisa i no właśnie kto to. Kolega z ławki Christophera, ale co on tu robi. W życiu nie widziałam żeby rozmawiał z którąkolwiek z nas. Luke rozpędził się i wskoczył na kanapę uderzając głową o moje biodro. Rozłożył się jakby był u siebie i oparł się o moje ciało. Chris podszedł i zepchnął nogi blondyna z sofy by sam w niej usiąść, ręce zarzucił na oparcie i westchnął ciężko jakby wyprawa tutaj to było wyzwanie.

– Co tu robicie?– zapytała Lissy patrząc się po nich.

– Nic takiego, odwiedzamy was.– Luke zarzucił głową w jej stronę.– I patrzymy jak Hesperia zdradza Dryad.

Przekręciłam oczami opierając głowę o ramię przyjaciółki. Nieznajomy wciąż siedział cicho, nie przedstawił się tylko usiadł naprzeciwko nas na osobnej kanapie i patrzył się na każdego po kolei. Kiedy jego wzrok powędrował na gadającego Chrisa ja przyjrzałam mi się uważniej. Coś mnie w nim intrygowało. Nie ma co owijać w bawełnę był naprawdę przystojny. Cholernie dobrze zbudowany mulat z włosami ułożonymi tak idealnie jakby właśnie wrócił od fryzjera. Zaśmiałam się w głowie widząc i u niego pofarbowane włosy coś w stylu Gianny. Górę miał czarną jak smoła, a dół włosów był blond. Może mieli jakieś kółko adoracji farbowania włosów i wszyscy razem wymyślali nowe fryzury.

– Hes narysuj mi tatuaż.– wyrwał mnie z transu w odpowiednim momencie bo wystarczyła chwila, a chłopak w którego się wpatrywałam dostrzegłby to.

Złota Elita || DziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz