~°46°~

60 5 0
                                    

Ziewnięcie prawie rozdarło kąciki moich suchych ust. Zapisać w notatniku ,,Kładź się wcześniej spać bo Carter ściągnie cię z łóżka jeszcze wcześniej niż normalnie.”. Kolejne ziewnięcie, którym zaraziłam chłopaka. Stałam o mało nie zasypiając na porannym treningu na hali. Tak jak było planowane parę tygodni temu Esmee przejęła sesje od rana, a po południu kiedy ja będę na zebraniach Carter wróci do bycia trenerem.

– To co dzisiaj?

– Rób rozgrzewkę.– nakazał oschłym tonem i jeszcze zimniejszym niż hala od rana.

Zajęłam się rozciąganiem ciała patrząc na Cartera, który przygotowuje tablice do celowania. Już od rana zachowywał się jakoś inaczej. I na pewno nie było to jego normalne zachowanie. Mam wrażenie, że zachowuje dystan jakby conajmniej nie czuł się dobrze z faktem, że musi mnie rano trenować. Co przekładało się na to, że zamiast skupić się na rozgrzewce zastanawiałam się co zrobiłam nie tak. Viola pewnie pochwaliła się mu tym co powiedziałam jej w klubie i chodzi teraz obrażony. Przecież przeprosiłam, matko jak dziecko.

– Już.

Cisza. Nawet nie nabijał się ze mnie, że nie mam siły na rozgrzewkę. Podeszłam do niego, a kiedy tylko zauważył mnie w zasięgu swojego wzroku podał mi w momencie łuk i odszedł na parę kroków dalej.

– Dzięki? To co dzisiaj robimy?

– Strzelaj.

– A coś więcej?

– Umiesz stać. To strzelaj.

– Technika jakaś jest wskazana?

Pokręcił głową. Czułam się tak dziwnie, że nie mogę nawet tego opisać. Stanęłam tak jak mnie uczył i wyciągnęłam łuk przed siebie. Usłyszałam z boku w pomieszczeniu wypełnionym ciszą jego ciche westchnięcie. Coś mnie zaraz strzeli, powiedz mi co robię źle tak jak zawsze. Wyśmiej moją technikę i popraw moją postawę. Uniosłam barki i powiększyłam rozkrok by stanąć stabilniej. Napięłam gumę i wystrzeliłam strzałę trafiając w bok tarczy tylko trochę najeżdżając na przedział punktowy. Kicha.

– No, prawie mi się udało.– spojrzałam na niego kątem oka kiedy zamiast patrzeć co robię przeglądał zeszyt z notatkami.– Masz dzisiaj jakiś egzamin?

– Historia.

– O to fajnie.– cmoknęłam zębami.– Ostatnio omawiamy rozwój przemys-

– Strzelaj dalej. Nie po to tu przychodzisz żeby gadać.– postawił mnie do pionu. Cierpki dreszcz przeszedł moje ciało, a poliki nabrały rumieńca. Miał rację.

Chwyciłam kolejną strzałę i wycelowałam w punkt już dokładniej. Udało trafić mi się blisko środka choć nadal nie idealnie. Sama po tylu treningach łapałam się, że w trakcie zmieniam samoistnie pozycję, a cięciwę napinam za lekko.

– Jeszcze trzy razy i to ja będę uczyć ciebie.

Cisza. Czy tak zachowują się ludzie w miłości?! Wyprani z innych emocji, zapatrzeni w drugą połówkę i cieszący się tylko w ich towarzystwie?

– Liczyłam na bardziej ambitną odpowiedź.

– Za długo zajmuje ci zakładanie strzały.– rzucił zeszyt na podłogę pod stopami i podszedł do mnie zabierając z dłoni łuk.– Cały wystrzał powinien trwać dwie-trzy sekundy.

Tak jak powiedział to zrobił. Dosłownie ćwierć sekundy zajęło mu podniesienie z ziemi strzały, naciągnięcie cięciwy i wystrzelenie trafiając w sam środek tarczy. Imponujące, był to chyba pierwszy raz kiedy Carter pokazał mi na co go stać.

Złota Elita || DziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz