~°38°~

50 6 1
                                    

Tamtego wieczoru wróciłam do pokoju i nie zrobiłam zupełnie nic tylko położyłam się na materacu i zasnęłam. Byłam zupełnie wykończona, a mój organizm domagał się tylko tego. Poprzednia noc nie była idealna nie wyspałam się bo przez parę godzin próbowałam sklejać eliksir. Tej nocy też dobrze nie spałam zżerało mnie wciąż poczucie winy i fakt, że obok mnie leży Esmee, która wciąż nie jest świadoma tego co naprawdę stało się z Lukiem. Gdy piąty raz tej nocy przebudziłam się postanowiłem już nie zasypiać. Spojrzałam kątem oka na zegarek stojący na szafce nocnej. Tylko pół godziny zostało mi do prawidłowej pobudki. Przetarłam spocone czoło bo oprócz budzenia się co chwila miałam też sny, a bardziej koszmary, który się tak do końca nie pamiętam. Na dodatek spałam ubrana w bluza Cartera więc i ona została zalana potem. Korzystając z chwili czasu wsunęłam na siebie klapki i wyszłam z pokoju tak cicho by nie budzić współlokatorki. Zeszłam na sam dół przeszłam przez pokój wspólny by dojść do damskiej pralni. Nie oddam mu przecież przepoconej bluzy. Kiedy przekroczyłam wejście zamykając za sobą drzwi prawie dostałam zawału widząc w środku burzę rudych włosów w idealnie skrojonej dla niej koszuli nocnej. Przez chwilę przeleciało mi przez głowę żeby uciec bo nie dosyć, że byłyśmy tu sam na sam to jeszcze miałam na sobie ubranie jej względnego przyszłego chłopaka. Już byłam blisko otwarcia drzwi na nowo kiedy dźwięk klamki sprawił, że Viola odwróciła się w moją stronę i z uśmiechem powitała mnie w środku. I cholerny pełny biały prosty uśmiech raził mnie blaskiem jak latarnia. Zadbane włosy, które delikatnie okalały jej ramiona mimo że było ich dużo umiała je ułożyć albo ta twarz bez żadnej skazy i piękne długie rzęsy kiedy u mnie pojawiły się co najmniej trzy nowe pryszcze.

– Hej.– powiedziałam wraz z wymuszonym uśmiechem starając się poprawić chociaż włosy by nie wyglądać aż tak gorzej od niej. – Co tu robisz tak wcześnie?

– Pranie. Od rana zawsze nikogo nie ma więc mogę sobie zrobić na spokojnie. Nie muszę czekać jak zapominalska dziewczyna wyciągnie swoje rzeczy z pralki lub zajmować suszarki.

– Naprawdę dobry pomysł.

– A ty? Nie masz żadnego kosza.

– A no wiesz. Robiłam wczoraj teraz chciałam tylko przepłukać jedną rzecz.– mówiłam powoli na bieżąco wymyślając kłamstwa. Podeszłam do regału zajmują z niego miskę i płyn.

– Jak chcesz możesz włożyć ze mną przecież nie będę wolała od ciebie pieniędzy za jedną rzecz.

– Nie trzeba dam radę.

– Oh już nie wymyślaj. To nic takiego. Pokaż co masz. Nie wstydź się.

Jej zaborczość była jak manipulacja przez morską syrenę lub nimfę. Nie mogłam jej dłużej kłamać tylko zsunęłam z siebie bluzę i przez chwilę ścisnęłam ją w dłoniach patrząc jak zareaguje. Gdyby Carter się dowiedział wyszarpał bym mi wszystkie włosy i ręce, a wpierw nogi żebym nie mogła uciekać. Oddałam ją jej jak najbardziej zwijając w kulkę. Niestety jak podejrzewałam zwinęła ją żeby dobrze się uprała i zatrzymała na chwilę przyglądając się jej.

– To bluza samorządu?

– Yhym.– odparłam mocno zaciskając policzki.

– Wydaje mi się, że nie jesteś w samorządzie. Kogo to bluza?– nagle uśmiech, który trzymała całą rozmowę zszedł, a ja poczułam jak nogi uginają się pode mną.

– Yh no ten. Poprosiłam Xandera żeby pożyczył mi bluzę i przyniósł tą. On też nie jest samorządzie więc podejrzewam, że jest ona Cartera. Przysięgam na początku się nie zorientowałam.

– Faceci.– uśmiech znów wrócił na jej twarz.– Pewnie ubrania u nich walają się na podłodze więc chwycił pierwszą lepszą. Jak chcesz mogę ją wyprać i po prostu oddać Carterowi.– zaproponowała, a ja zobaczyłam delikatne rumieńce na jej policzkach.

Złota Elita || DziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz