To już dzisiaj. To ten dzień. Czułam się zupełnie jak Anna z krainy lodu, która o poranku zaspana wstaje i orientuje się, że dzień, na który tak wyczekiwała właśnie nastąpił. Przeciwieństwie do niej ja nie zerwałam się z łóżka bo stare nawyki tak szybko nie odchodzą mimo tak wyczekiwanego dnia. Ja by pełni się obudzić potrzebowałam by to właśnie Esmeę swoim szamotaniem sprawiła, że już żaden zalążek snów we mnie nie pozostał. Przekręciłam się na drugi bok otwierając zaspane oczy skierowane w kierunku poprawiającej się w dużym lustrze Esmee. Westchnęłam ciężko zwracając na siebie jej uwagę. Pokręciła głową uśmiechając się do siebie i wbiła we mnie wzrok w odbiciu lustra.
– Widzę, że strasznie się przejęłaś Winnymi.– powiedziała prześmiewczo.
– Daj mi spokój – przetarłam oczy podnosząc się do siadu – przecież muszę być na nie wyspana. Co mi po tym, że się zerwę rano.
– Poprostu wstawaj.– przekręciła oczami nie chcą mi przyznać prawdy.
Zrzuciłam z siebie kołdrę od razu czując chłód wypełniany pokoju. Zadrżałam w momencie szukając czegokolwiek czym mogłabym się okryć. Co nie sprawiłoby żebym znowu zasnęła w ciepłej pościeli na miękkim łóżku. Kiedy stanęłam przy niej w roztrzepanych włosach, nie umytych zębach i z skulkowaną bluzą zarzuconą na zziębnięte ciało. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że naprawdę chciało jej się to wszystko. Wyglądaliśmy zupełnie jak przeciwieństwa. Teraz jeszcze bardziej z racji, że wczoraj wieczorem Lindsay ogarnęła moje włosy i doprowadziła je z powrotem do blondu już nie w pełni naturalnego ale mojego, w którym już nie czułam się tak dobrze jak wcześniej. Nie chodziło tu o to, że zrobiła to źle lub nieumiejętnie, nie, naprawdę mi się podobało. Zwyczajnie odzwyczaiłam się od takiej wersji mnie. Złapałam za jej jeden czerwony kosmyk włosów i przełożyłam do swoich.
– Może teraz czerwień?– zagadałam strzelając moją typową minę do zdjęć, z której śmiała się za każdym razem bo robiłam ją kiedy przeglądałam się w lustrze.
– Jeżeli chcesz coś ze mnie ściągać to coś porządnego, co ci się przyda na przykład samo dyscyplina, a nie kolor włosów. Frajerko.
Pociągnęłam ją za kosmyk na co zasyczała o mało nie wyrywając mi moich. Na szczęście uniknęłam ataku i śmiejąc się odeszłam parę kroków dalej by zmienić puchowe spodnie piżamowe w misie na ocieplane dresy. Włożyłam jeszcze szybko buty sportowe bo Esmee już wychodziła nie czekając na mnie. Nie szłyśmy w tym samym kierunku ale przez chwilę drogi. Wolałam zawsze się z kimś przejść niż od rana być już sama. Zbiegając po schodach by dogonić ją związałam włosy w ciasnego koka. Esmee była jak terminator, na spokojnie mogła iść w krótkim rękawie, na dworze wciąż było czuć poranną rosę. Naprawdę podziwiałam ją pod tym względem. Nie dziwię się czemu Carter boi się, że zabierze mu miejsce w turnieju. Tak samo jak on nadawała się do tego, a ja nieważne kto by się tam dostał kibicowałabym im obu. Niektórzy z Oread przechodząc obok mnie uśmiechali się szczerze, a niektórzy nawet unosili pięść do góry by dać mi do zrozumienia, że są ze mną i wspierają mnie w tym dniu. To było tak miłe, że zaczęłam rozumieć co znaczy mieć zaszczyt bycia wybranką w ceremonii. Dzisiaj wszystko jakby nabrało kolorów i szczęścia, zupełnie zapominam o wszystkich smutkach i tym co się działo do tej pory. Dobrze wiedziałam, że to będzie moment, w którym wiele rzeczy, o które tak się martwiłam zniknie. Przez chwilę to wszystko dookoła przypominało mi moją starą szkołę w niej właśnie tak ludzie traktowali się nawzajem. Choć mogło być to tylko w moim odczuciu bo naprawdę tam lubiłam wszystkich, a oni mnie. Różnicą było to, że tu musiałam ciągle być otoczona stylem tym samym, który był używany w moim domu, tam natomiast panowała nowoczesność, która odciągała mnie na parę godzin od domowej atmosferę. Kiedy przyszedł moment na rozdzielenie się przywarłam do Esmee w przyjaznym uścisku, przez który oblała mnie badawczym spojrzeniem. Wytłumaczyłam jej, że po prostu jestem szczęśliwa, a ona to zrozumiała. Chyba pierwszy raz w pełni podzielała moje emocje, które sama kiedyś chciałaby doświadczyć. Popędziłam na halę by schować się w cieplejszym choć nie tak bardzo pomieszczeniu. W połowie drogi skrzyżowała się ona wraz z Carterem, na parę sekund zatrzymaliśmy się w miejscu jednak po chwili przemyślenia ruszyliśmy oboje do miejsca treningu. W ciszy jak to u nas często bywało, a ostatnimi czasy za często. Wydawało mi się też, że po prostu coś jest nie tak i wcale to nie chodzi o naszą wcześniejszą kłótnię tylko naprawdę coś było na rzeczy. Wymienialiśmy między sobą pytania, ale były ona takie pojedyncze i bez wyrazu kompletnie inaczej niż do tej pory. Naprawdę chyba wolałam jak sprzeczaliśmy się lub obraziliśmy nawzajem bo było to chociaż dla śmiechu i zabawy, a nie na poważnie. Popatrzyłam na niego kątem oka kiedy przepuścił mnie w drzwiach do hali. Poszedł od razu do schowka po łuk. Zazwyczaj wtedy ja miałam się rozciągać i rozbudzać kiedy on ustawiał wszystko. Teraz jednak poszłam za nim wchodząc do małego pomieszczenia wypełnionego sprzętem Dryad i Oread.
CZYTASZ
Złota Elita || Dziedzictwo
FantasíaHesperia zaczyna nauczanie w prywatnej akademii na odludziu Alaski. Zaraz po tym, jak w jej własnym domu każdy postanowił być przeciwko niej, a tajemnice i intrygi zaczęły wychodzić na światło dzienne. Rok szkolny zaczął się dla niej burzliwie, nowe...