~°23°~

46 5 0
                                    


Na kolejny dzień zdarzyło się coś na co czekać długo nie było trzeba. Jakiś śmiałek zaprosił mnie na kawę. Matko za chwilę będę jej miała dość. Warto jednak wspomnieć, że tym śmiałkiem był Luke i właśnie nie było to spotkanie pod pretekstem randki, a zwykłe posiedzenie na schodach szkolnych z kawą w ręku. Obiecałam sobie, że kończę z randkami na jakiś czas, a cała moja uwaga będzie skupiona na tym by znów stanąć na nogi. Jestem tylko człowiekiem, który wie o magii, więc tak jak wszyscy nadmiar rzeczy mnie dołuje. Morderstwo, wyrzucenie ze szkoły czy nawet głupie pogawędki na temat czarów odprawianych za lustrem w bibliotece. Głosy w mojej głowę zniknęły, ale wciąż pamiętam jak kobiecy ton szeptał mi, że w Riverly jest moje miejsce. Nie spodziewałam się, że moja przyszłość będzie musiała zagnieździć się w epicentrum mocy nadprzyrodzonych.

Dmuchałam w gorąca kawę wprost z automatu. Ciepła para wylatywała z papierowego kubka. Gdybym miała okulary byłyby całe zaparowane. Temperatura napoju była wręcz idealna do tego jaki chłód zaczął panować na dworze. Alaska here we go!

– O czym chciałeś pomówić?– zapytałam upijając łyk. Szybko jednak tego pożałowałam bo sparzyłam sobie język.

– Wiem, że pewnie boli cię już mózg od słuchania o magii.

– Nie żartuj nawet.– odłożyłam kubek na ten sam schodek, na którym siedziałam. Uniosłam wzrok na Luke'a, który stał dwa stopnie niżej i nie zamierzał siadać.– Wczoraj dowiedziałam się o tym ile wie Naiad.– powiedziałam szeptem.– Chyba nigdy nie znudzi mi się słuchanie o niej.

– Boje się, że to nie jest dobry moment na rozmowę. Za bardzo się z nią pospieszyłem.– wyparł się patrząc na taflę kawy w swoim kubku.– Za dużo na raz. Kiedy indziej.

– Dużo się dzieje to fakt, ale musimy powoli układać sobie te sprawy bo zaraz wszystkie runą nam na głowę.

– O tym mówię. Nie chcę dorzucać kolejnych.

– Jeżeli ma to związek ze mną chce to usłyszeć. Jeżeli nie, ale czujesz się przytłoczony to również podziel się tym ze mną.

– Zróbmy tak.– wyciągnął z kieszeni pięciocentówkę.– Awers mówię ci wszystko co chciałem. Rewers mówię połowę, a resztę kiedy indziej. Deal?

– Rzucaj.

Moneta obróciła się parę razy w powietrzu. Złapał ją w wolną dłoń, a ta zajęta nie spełniła swojej funkcji bo trochę napoju wylało się z kubka. Rozłożył palce, a przed nami ukazała się tylna strona centa. Westchnęłam zaciskając usta w cienką linię. Powinnam cieszyć się, że choć trochę chce mi powiedzieć.

– Powonieniem powiedzieć ci to już na początku. Nie wiem czemu z tym zwlekałem.– napiął mięśnie przez co jego mundurek zrobił się ciaśniejszy.– Przepraszam.

Zamurowało mnie. Zupełnie nie spodziewałam się, że jeszcze jest miejsce na przeprosiny. Wydawało mi się być to powoli zamykającym się rozdziałem, a tu nagle zwrot akcji. Zachowałam jednak powagę i podniosłam się z pozycji siedzącej by stanąć na schodku i być na tym samym poziomie wzrokowym co on. Widziałam, że to nie wszystko co chciał powiedzieć i pragnie dodać coś jeszcze więc milczałam.

– Musisz zrozumieć moje obawy. Od początku wszystko było podejrzane. To, że magia czasami nie reagowała na ciebie, twoje szumy w uszach, a teraz ten obrzęd. Naprawdę polubiłem cię na początku nawet bardzo, ale z czasem musiałem zachować dystans i obserwować z boku by znaleźć sens. Nie chciałem nigdy by to tak wyglądało.

– Luke. Poczekaj. Rozumiem to w pełni.– wzięłam głęboki wdech myśląc nad tym co chce dokładnie mu przekazać.– Będę z tobą szczera. Jedna osoba powiedziała mi jeszcze przed sytuacją z pieczęcią nadania istotną rzecz w tej kłótni. Luke McKenzie byłeś i zapewne jesteś osobą, która mi nie ufa.

Złota Elita || DziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz